A jodły wciąż szumią

"Halka" - reż. Jarosław Kilian - Teatr Wielki w Łodzi

„Halka" jest dla miłośników opery utworem szczególnym. Od pierwszej łódzkiej premiery, 140 lat temu, a szczególnie od premiery zrealizowanej przez Jerzego Zegalskiego 19 stycznia 1967 roku na inaugurację działalności Teatru Wielkiego, dość regularnie pojawia się na scenie w Łodzi. Sympatycy tego utworu mają swoje ulubione inscenizacje, do listy których należy dopisać „Halkę" najnowszą, wyreżyserowaną 19 stycznia 2017 roku przez Jarosława Kiliana, będącą klamrą wieńczącą pięćdziesięciolecie działalności.

Przez pięćdziesiąt lat łódzcy widzowie mogli świętować sukcesy tej - niezwykle zasłużonej dla polskiej opery - instytucji, by na swój Jubileusz wrócić do kolejnej inscenizacji słynnego moniuszkowskiego dzieła, w którym Jarosław Kilian połączył tradycję ze współczesnością.

W czterech aktach opery widzowie przyglądają się tragedii Halki, młodej wiejskiej dziewczyny, którą najpierw szczęśliwie uwiódł, a potem niefrasobliwie porzucił, pewien, najprawdopodobniej zaściankowy, szlachcic Janusz. Halka pod wpływem kolejnych silnych przeżyć i miłosnych emocji postradała zmysły, stając się jednocześnie i obiektem współczucia oraz pośmiewiskiem dla sąsiadów z wioski. Jej dobrym duchem pozostaje Jontek, przyjaciel z dzieciństwa, kiedyś zakochany w dziewczynie i być może przez ten fakt niezwykle przejęty jej smutnym losem. Jontek stara się opiekować Halką, która wciąż kocha panicza Janusza i szczerze, głęboko ale jednocześnie dojmująco niedorzecznie, wierzy że jej ukochany wróci do niej i do owocu ich szaleństwa - niedawno poczętego dziecka. Twórcy kolejnych inscenizacji tej opery skupiali się na wybranych aspektach, głównie jednak na walce klas i obnażaniem raczej uniwersalnego elementu libretta: niesprawiedliwości społecznej. W realizacji przygotowanej na pięćdziesięciolecie Teatru Wielkiego, Jarosław Kilian wykorzystał historię porzuconej dziewczyny jako uniwersalny dramat, który mógłby rozegrać się wszędzie, w każdej społeczności, pomiędzy dwojgiem młodych z nieznacznie tylko zaznaczonymi różnicami społecznego statusu, czyli w socjologicznie dowolnym anturażu.

Choć w libretto „Halki" wpisane są elementy związane z polską tradycją i kulturą, takie jak Mazur czy taniec górali, w inscenizacji obecnie prezentowanej na łódzkiej scenie króluje uniwersalizacja. Kostiumy przygotowane dla artystów wcielających się w szlachtę prezentują sobą modę typową dla każdego z osiemnastowiecznych dworów europejskich. Tylko kontusz Stolnika przywodzi na myśl polskie tradycje szlacheckie. Stroje noszone przez góralki są piękne i skromne, wskazują na plebejskie pochodzenie kobiet, jednak nie charakteryzują ich w sposób jednoznaczny jako mieszkanki gór. Widzowie, którzy spodziewali się zobaczyć na scenie przegląd kostiumów rodem z Podhala mogli poczuć zaskoczenie. Uważam jednak za słuszne przyjęcie przez Weronikę Karwowską takiego pomysłu na stylizacje bohaterów. Dzięki temu łódzki teatr nie dostał kolejnej typowej i dosłownej, realizacji.

Uniwersalizacja dotknęła również scenografię, na tle której rozgrywa się historia konsekwencji dziewczęcej naiwności. Choć w libretto opery wpisane są informacje o tym, że Halka jest góralką, że mieszka w górach, na scenie nie zostało to jednoznacznie zaprezentowane. Sosny nie szumiały przed oczami widzów, zamiast nich publiczność zobaczyła połamane pnie drzew, pozostałości górskich wichur i lawin, które stanowiły odpowiednie tło dla emocji bohaterów. Symboliczne pnie, stylizowaną bramę broniąca dostępu do dworu Janusza i drewniany kościół uzupełniono wizualizacjami, które podkreślały emocje przeważające w danej scenie. Zbierające się nad dworem ciężkie chmury stanowiły odbicie szaleństwa ogarniającego Halkę. Jej śmierć ukazana jako spokojne odejście do światła łagodziła burzliwość ostatnich chwil życia kobiety. W „Halce" Kiljana to nie elementy polskie są najważniejsze, lecz te wskazujące na fakt, iż opera Moniuszki dość jednoznacznie wpisuje się w charakter europejskiej tradycji operowej. Dzięki temu „punkt ciężkości" wpisany w dzieło przesunął się w stronę zrozumienia tragedii, jaka dotknęła Halkę. Dla współczesnego, szczególnie widza młodego nie jest to łatwe zadanie. Muszę przyznać, że tytułowa bohaterka nie należy do moich ulubienic. Będąc postacią skrajnie naiwną wzbudza we mnie raczej irytację niż współczucie. Prawdopodobnie nie jestem osamotniona w swoich odczuciach, dlatego dzisiejsze odtwórczynie tej roli nie mają łatwego zadania, aby przekonać widzów do tego, że Halka jest nieco bardziej niż może chciałby sam autor, postacią kontrowersyjną. Podczas jubileuszowego spektaklu jej partię śpiewała Dorota Wójcik, znana wielbicielom łódzkiej opery. Jej Halka to dumna wieśniaczka, skupiona na obrazie idealnej miłości, dążąca pewnie i konsekwentnie do założonego celu, ignorująca rady Jontka. Dorota Wójcik za pomocą swoich talentów aktorskich i śpiewu znakomicie oddała emocje towarzyszące oszalałej kobiecie. Jej godnym partnerem był Dominik Sutowicz, wcielający się w postać Jontka. Dzięki jego interpretacji i zaprezentowanym warunkom wokalnym na scenie łódzkiej opery widzowie zobaczyli targanego uczciwym gniewem mężczyznę, którego aria „Szumią jodły na gór szczycie" była zdecydowanie najmocniejszym punktem całej inscenizacji.

Chciałabym także zwrócić uwagę na partie chóralne. Brzmiały one dynamicznie, a kiedy trzeba łagodnie i lirycznie. Pod kierownictwem Dawida Jarząba chór bardzo interesująco odegrał swoją rolę z powodzeniem dokładając się do piękna muzycznej strony przedstawienia. Nie wolno zapomnieć o zasłużonych owacjach dla baletu i jego choreograficznych wyczynach w góralskich tańcach i pozostałych układach zaproponowanych przez mistrza Emila Wesołowskiego.

„Halka" Stanisława Moniuszki pozostaje utworem uznawanym za najsłynniejszą, polską operę. Nie należy jednak zapominać, że można w niej odnaleźć elementy wskazujące na jej silny związek z tradycją innych romantycznych, europejskich oper. Zawarty w jej libretcie temat uwiedzenia i porzucenia jest wręcz uniwersalny i pojawia się w wielu utworach, zarówno wcześniejszych od „Halki", jak i napisanych już po jej powstaniu.

Jarosław Kilian na pięćdziesięciolecie Teatru Wielkiego w Łodzi przygotował ciekaw inscenizację, dedykowaną współczesnemu odbiorcy. Dzięki reżyserskiemu rozsądkowi udało mu się przedstawić publiczności co prawda smutną, lecz nie oderwaną od rzeczywistości historię.

Jego jubileuszowa „Halka" przygotowana, co najmniej, na miarę „Halki" Jerzego Zegalskiego, zainaugurowała kolejne półwiecze Teatru Wielkiego w Łodzi.

Agata Białecka
Dziennik Teatralny Łódź
23 stycznia 2017
Portrety
Jarosław Kilian

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...