Bachtin czyta Sofoklesa

"Filoktet" - reż. Barbara Wysocka - Teatr Polski we Wrocławiu

"Filoktet", czyli najnowszy, przygotowany w Teatrze Polskim, spektakl Barbary Wysockiej to efekt uważnej lektury tekstu Sofoklesa. Co więcej, głęboka refleksja połączyła się z czułością. Jaki efekt przyniosło to zespolenie? Zaryzykuję odpowiedź: satysfakcjonujący na wielu płaszczyznach.

Tym, co - śmiem twierdzić - nie może nie poruszyć, jest aktorstwo. Sposób opracowania ról stanowi chyba najciekawszy dowód precyzji, z jaką twórcy podeszli do spektaklu. Aktorzy niejako ukryli się za postaciami, których gesty, mimika i intonacja stworzyły odrębne całości. I choć oglądamy całości artystycznie doskonałe (vide: Marcin Czarnik jako Filoktet i Adam Szczyszczaj jako Neoptolemos), to jednocześnie czujemy ich związek z - chciałoby się rzec - pełnokrwistą materią życia.

Aspekt ten stanowi element strategii przywracającej Sofoklesa współczesności. Wysocka interpretuje antyczny tekst z perspektywy dzisiejszej wrażliwości, czyli nie tylko dodaje kilka bliskich nam rekwizytów (stroje, sprzęty), ale - przede wszystkim - aktualizuje cechy greckiej tragedii obce estetyce dwudziestego pierwszego wieku. Interwencja nadprzyrodzonych sił (vide: Wiesław Cichy jako Herakles) staje się zatem groteskowym, a przez to poruszającym, chwytem teatralnym.

W lekturze Wysockiej patos zostaje bowiem zastąpiony przez współczucie. Ryzykując nadinterpretację, pozwolę sobie na następującą konkluzję: w Filoktecie w Teatrze Polskim więcej jest polifonii i dialogu (z Bachtina) oraz psychologicznych analiz (z Dostojewskiego) niż koturnowego dążenia do wzniosłości. Tragikomiczna śmieszność postaci może wzruszyć i zachwycić. Mój odbiór podążał właśnie takim torem - jestem więc wdzięczna twórcom za ten rodzaj emocji.

PS. Na spektakl wybrałam się dwa dni po prapremierze. Uniknęłam zatem konfrontacji z technicznymi niedogodnościami, które dwa dni wcześniej dały się występującym (i widzom) we znaki. Idealistycznie można by powiedzieć, że w przedstawieniach opartych na ascetycznych środkach artystycznych wykonawcy są szczególnie zależni od kaprysów "rzeczy martwych". Z kolei, aby zbagatelizować sprawę, należałoby bardzo prosto i wcale niefilozoficznie zauważyć, iż wypadki zdarzają się najlepszym. Wolę jednak inne rozwiązanie. Według wartość spektaklu Wysockiej nie podlega złośliwości losu. Z pełną odpowiedzialnością - polecam.

Katarzyna Lisowska
www.kontrast-wroclaw.pl
5 grudnia 2012

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia

Łabędzie
chor. Tobiasz Sebastian Berg
„Łabędzie", spektakl teatru tańca w c...