Balladyna Szekspirem podszyta

"Balladyna" - reż. Tomasz Podsiadły - Scena Studencka w Gdyni

Po pięciu premierach o charakterze rozrywkowym na scenie Centrum Kultury w Gdyni wystawiono spektakl poważny, oparty na jednym z najlepszych dramatów najzdolniejszego z naszych wieszczów. Gdyńska "Balladyna" jest bardzo ambitnym przedsięwzięciem, ale cierpi na przesyt wykorzystanych pomysłów i użytych środków.

Tomasz Podsiadły, reżyser "Balladyny" wystawionej na Scenie Studenckiej w Centrum Kultury w Gdyni, nie chciał stworzyć spektaklu lekturowego, który stanowiłby jedynie urozmaicenie lekcji języka polskiego okolicznych szkół średnich. Czerpiąc z doświadczeń pracy z młodzieżą w trakcie swojego edukacyjno-teatralnego projektu Scena 138 (część wykonawców "Balladyny" brała udział w poprzednim spektaklu Podsiadłego - "Idąc do... czyli historia Małego Księcia", zrealizowanego w ramach Sceny 138) reżyser sięga po psychodramę, elementy teatru szkolnego, śpiew i rozbudowane, trudne sekwencje ruchowe, by zbudować mroczną i tragiczną historię Balladyny.

Fabułę poznajemy dzięki zamkniętym, dopracowanym etiudom, w których wyłaniają się dwa główne wątki przedstawienia opartego na najbardziej znanym dramacie Juliusza Słowackiego - relacja Balladyny z siostrą Aliną i ich matką oraz pragnienie władzy, które prowadzi Balladynę do zbrodni. Reżyser zrezygnował za to niemal całkowicie z baśniowości i ludyczności dramatu (postać Goplany - spiritus movens akcji "Balladyny" - została sprowadzona do roli epizodycznej), a wraz z nimi odrzucił jednoznaczny podział na dobro i zło, które w lekturowym odczytaniu tekstu Słowackiego uosabiają siostry Alina i Balladyna.

Tutaj zło czai się wszędzie. Zazdrosna o starszą siostrę Alina (Agnieszka Skawińska) prowokuje i podpuszcza Balladynę (Agnieszka Niemiec), jest wobec niej złośliwa, momentami okrutna w trakcie zbierania malin, które zadecydować miały o przyszłości sióstr. Dlatego wywiązuje się między siostrami kłótnia, w wyniku której Balladyna zabija Alinę. Od tego momentu tytułowa bohaterka staje się śmiertelnie niebezpieczna dla wszystkich, którzy wejdą jej w drogę. Nie zawaha się już zabijać z premedytacją, ani zdradzić swojego męża - hrabiego Kirkora (Radosław Wika) z jego rycerzem Kostrynem (Wojciech Jaworski).

Scenograf Anna Paciorek-Grabowska na nowo zaaranżowała niewdzięczną przestrzeń Sceny Studenckiej, ustawiając widzów blisko wydarzeń, z trzech stron częściowo wysuniętej do przodu sceny.

Podsiadły urozmaica spektakl różnymi zabiegami formalnymi. Już w pierwszej, bardzo efektownej scenie spektaklu, w chwili błysku błyskawic i z towarzyszeniem "filmowej" muzyki Rafała Kłoczko, z mroku wyłania się leżąca na stole, niczym w kostnicy, martwa Balladyna. W pewnym momencie dziewczyna ożywa, by wspólnie z innymi marami - ubranymi na szaro postaciami - zaprosić widzów na seans psychodramy zabarwionej danse macabre. Aktorzy "wcielają się" w postaci, używając jakiegoś rekwizytu, a pomiędzy kolejnymi scenami wspólnie wykonują efektowne, skomplikowane choreografie. Delikatna, nastrojowa muzyka klasyczna w trakcie scen dramatycznych, pomiędzy kolejnymi etiudami staje się nieznośnie patetyczna.

Reżyser wyraźnie inspiracji szukał w tragediach Williama Szekspira - rywalizacja pomiędzy siostrami o względy Kirkora bardzo przypomina targowisko próżności Króla Leara, gdy domagał się od córek wyrażenia miłości przed podziałem swojego majątku. Także z "Króla Leara" zapożyczono dramatyzm Wdowy (Ewa Błachnio), matki Balladyny i Aliny, przypominającej wygnanego przez córki starego Leara. Z kolei sama Balladyna to kolejna Lady Makbet, która po popełnieniu zbrodni, z coraz większą łatwością popełnia następne, nie mogąc jednocześnie zmyć śladów krwi - wyrzutów sumienia.

Ten ubogi kostiumowo, bardzo urozmaicony inscenizacyjnie spektakl traci na przeciętnej grze aktorskiej, bo w zespole nie ma ani jednej osobowości. Najlepiej wypada zbolała matka sióstr, którą Ewa Błachnio prezentuje niemal jako Hioba w spódnicy i jest, podobnie jak muzyka, momentami o wiele zbyt patetyczna. Wyróżnia się jeszcze Alina (Agnieszka Skawińska). Bezbarwna pozostaje Balladyna Agnieszki Niemiec. Wszyscy jednak lepiej wypadają w "anonimowych" scenach zbiorowych.

Tomasz Podsiadły powkładał do dramatu Balladyny wiele groteski, stara się rysować przedstawienie w stylu Wojciecha Kościelniaka, ma wiele ciekawych pomysłów (chociaż niekoniecznie należy do nich śpiewanie fragmentów dramatu) i przede wszystkim lawiruje pomiędzy konwencjami, a inspirując się innymi, poszukuje własnego języka teatralnego. Ufa też sile pięknej, melodyjnej frazy Słowackiego. Jednak trudna, umowna forma przedstawienia powoduje, że półtorej godziny z dramatem Słowackiego w tym scenicznym kształcie to nieco za długo.

To była ostatnia premiera Sceny Studenckiej. Dyrektor Centrum Kultury w Gdyni Jarosław Wojciechowski zapowiedział, że scena zmieni nazwę na Scenę SAM (Studenta, Absolwenta i Mistrza). Studenci i absolwenci pojawiają się na niej od początku jej istnienia. Z grona mistrzów "gościł" na niej jak dotąd jedynie Juliusz Słowacki. Ciekawe jacy jeszcze mistrzowie patronować będą gdyńskiej scenie.

Łukasz Rudziński
www.trojmiasto.pl
29 maja 2012

Książka tygodnia

Hasowski Appendix. Powroty. Przypomnienia. Powtórzenia…
Wydawnictwo Universitas w Krakowie
Iwona Grodź

Trailer tygodnia