Bez oddechu
22. Międzynarodowy Festiwal Szekspirowski: "Miarka za miarkę" - reż. Jan Klata - Divadla Pod PalmovkuJan Klata w "Miarce za miarkę", wystawionej w praskim Divadlo pod Palmovkou i zaproszonej na 22. Festiwal Szekspirowski w Gdańsku, pokazuje wszystko to, czego u Stratfordczyka można się domyślić. Efektem spektakl, w którym wszystko jest proste, jasne i przewidywalne.
Chyba najgorsze przedstawienia wychodzą Janowi Klacie, gdy chce pokazać, że przeciwko czemuś się buntuje. Wówczas natychmiast jego teatr traci to, co bywa w nim najcenniejsze i co zresztą ostatnio stało się bardziej w nim widoczne. Mówię o ironii i poetyckim skrócie - nawet jeśli na scenie dominuje również, jak zawsze u Klaty, publicystyka. "Wesele" sprzed ponad roku i niedawny "Wielki Fryderyk" to - mimo licznych niedociągnięć obu realizacji - zupełnie inna tonacja rozmowy z widzem. Klata w tych spektaklach daje do myślenia na paru poziomach, ale też nie pozwala, by jego pazur buntownika się stępił.
W praskiej "Miarce za miarkę" jest dokładnie na odwrót i jak dawniej (przychodzą na myśl najgorsze propozycje Klaty, czyli te z czasu jego dyrekcji w Starym Teatrze, które miały premiery przed "Weselem"). Szekspir ma tu chyba być tylko zachętą na afiszu, bo za pomocą tak dobranej poetyki równie dobrze o hipokryzji sprawujących władzę można opowiedzieć w dwadzieścia minut. Klata intrygę odczytuje na poziomie najprostszych skojarzeń; nikt nie zaprzeczy, że mocny erotyzm daje się w "Miarce" wyczuć w co drugim dialogu i jest to erotyzm, który burzy trzymaną na wodzy moralność, ale po co zdradzać każdy detal własnej interpretacji już od samego początku.
Dla Klaty właściwie każdy na scenie myśli o jednym, jest taki sam jak ten, który stoi obok, no i jeszcze afiszuje się z tym wszystkim, tak by widz nie miał wątpliwości, jak dziś świat wygląda. A jeśli to za mało - reżyser podbija stawkę i dorzuca transowe hity. Szekspir zyskuje komentarz. Byle głośno, byle dosadnie, do znudzenia. Kulminacyjny moment, gdy brutalnie wychodzi na jaw prawdziwa natura Angela sprawującego rządy pod nieobecność Księcia, Klata zapowiada w tak oczywisty sposób, że sama scena wytraca moc. Za to słyszymy "Angel" grupy Massive Attack. Prawdopodobnie dlatego, że świetnie to przecież współgra. Samozwańcze anioły zawsze mają mroczną twarz.