Bezsilność dresiarza, czyli człowiek w czasach zmian
"Wojna polsko-ruska pod flagą biało-czerwoną" - reż. Remigiusz Brzyk - Teatr w KaliszuOd premiery książki Doroty Masłowskiej minęło już przeszło dziesięć lat. Komentarze wokół książki okrzepły, a zrealizowany kilka lat temu film na podstawie powieści przyjęto z życzliwością. W międzyczasie autorka sama zaczęła współpracę z teatrem. Czy wobec tego boksowanie się z jej debiutem literackim miało sens?
Wydaje się, że tak, zwłaszcza że realizatorzy kaliskiej inscenizacji osiągnęli zamierzone cele - udało im się czytelnie opowiedzieć o człowieku czasów transformacji. Kto oglądał wspomniany film w reżyserii Xawerego Żuławskiego z Borysem Szycem w głównej roli, może darować sobie porównania. Kaliska adaptacja to rzecz osobna, inna, niekomiksowa, chociaż równie abstrakcyjna (co niejako narzuca styl dzieła Doroty Masłowskiej) - na czysto formalnym poziomie. Sen to czy jawa ? - może zapytać widz odstraszony pozornym chaosem na scenie, nagromadzeniem rekwizytów, przedziwnym językiem.
Czy to sen, czy jawa, nie wie tego chyba nawet sam Silny. To dresiarz, podszyty romantyzmem, kwestionujący swoją pozę łobuza z dzielnicy, skłócony sam ze sobą, rozczarowany wszystkimi wokół. Wszyscy znamy takich ludzi, którzy desperacko starają się nie wyjść z roli "króla ulicy", twardziela, którego nic nie rusza, chociaż w środku aż się gotują lub zastygają w bezradności. "To ja jestem królem Lipowej", usłyszałam kiedyś, wracając ze znajomymi nocą do domu, "a wyście mnie, króla, zdradzili". Facet stał w bramie jednej z kamienic i płakał, chwiejąc się na nogach. Podobny jest Silny z kaliskiej inscenizacji w reżyserii Remigiusza Brzyka.
Taką postać projektuje Michał Wierzbicki, niemal bez przerwy obecny na scenie. Warto uważniej przyjrzeć się tej kreacji, bo być może Wierzbickiemu udało się stworzyć coś na kształt "roli życia". Na pewno jest to ciekawie pomyślana i przyzwoicie zagrana rola. Jej nienaturalna z początku "teatralność", silnie kontrastująca ze społecznym wyobrażeniem dresiarza, ma jednak swoje uzasadnienie.
Silny mówi trochę jak poeta, chociaż poetą przecież nie jest. To też jedyna postać, której nie można jednoznacznie opisać. Masłowska przyzwyczaiła odbiorców - czy to czytelników, czy widzów w teatrze - że stereotyp, kalka czy klisza to jej żywioł i źródło ciągłych inspiracji. Tymczasem Silny jest inny, chociaż Wiecznie z przodu sceny, zwrócony w stronę widowni, wydaje się odcinać od tego, co dzieje się za nim - od imprez, dziwnych znajomych, wymyślonej i wiszącej nad bohaterami jak jakieś fatum wojny z odwiecznymi obcymi, którzy już chyba zawsze będą "Ruskimi", podejrzanych karierowiczów, okolicę zasnutą torebkami foliowymi (no bo czym innym?). Nawet silne
narkotyki już na niego nie działają. Negacja i samotność to ostatni, w gruncie rzeczy właśnie romantyczny gest Silnego, który wobec otaczającej go rzeczywistości jest po prostu... bezsilny.
Zrealizowany z dużym rozmachem spektakl to dla aktorów okazja, by zaprezentować widowni pełnię swojego talentu. Agnieszka Dulęba-Kasza udowadnia na przykład, jak zaskakująco szybko jeden aktor może w krótkim czasie przejść - oczywiście przy pomocy odpowiedniej charakteryzacji - z jednej skrajnej kreacji aktorskiej do drugiej. Bożena Remelska, Dariusz Sosiński i Wojciech Masacz udowadniają z kolei, ile można wycisnąć z epizodu. Podobnie jest w przypadku debiutujących młodych aktorów: Mai Wachowskiej i Dawida Lipińskiego. Uważny widz doceni też smaczki z tła, takie jak na przykład kapitalny "chór" mew. Wszędobylski plastik w rozmaitej formie to główna składowa scenografii. Wygląda to jak rozbuchana, pozbawiona kontroli dyskoteka na narkotykowym tripie, gdzie nie ma żadnej wspólnoty. Jest tylko samotność. Realizatorzy spektaklu wbijają też szpilę wszelkim korporacjom, których archetypem staje się tutaj sieć fast-foodów.
W końcu po latach od książki Doroty Masłowskiej odkleiła się myląca i szkodliwa łatka "powieści dresiarskiej". Dzięki kaliskiej prapremierze odbiorcy mogą też, jeśli oczywiście zechcą, czytać tę powieść jako osobliwą, groteskową historię o ludziach, którym przefiltrowana przez polskość popkultura najzwyczajniej w świecie namieszała w głowach.