Chcecie bajki? Oto bajka
"Przygody Sindbada Żeglarza" - reż. Jarosław Kilian - Teatr Śląski w KatowicachTuż pod koniec sezonu Teatr Śląski im. Wyspiańskiego w Katowicach postanowił wzbogacić repertuar o widowisko adresowane do najmłodszych: "Przygody Sindbada Żeglarza" według Bolesława Leśmiana w reżyserii Jarosława Kiliana. To ważne wydarzenie dla najważniejszej śląskiej sceny, albowiem od kilku dobrych lat nie wystawiano na niej bajek.
Z okazji premiery tuż przed teatrem zorganizowano pokaz tańca arabskiego, a dla najmłodszych czekały słodkie upominki i pirackie tatuaże, bez których bileterzy nikogo nie wpuszczali na salę. Dzieci były z tego bardzo zadowolone i pilnie strzegły, aby różnokolorowe malunki na ciele przypadkiem się nie starły!
Jarosław Kilian już trzykrotnie zmierzył się z „Przygodami Sindbada Żeglarza”, za każdym razem, jak mówił, mając nadzieję zrobić to lepiej i nieco inaczej niż poprzednio. Tym razem innowacją jest ruchomy statek, który, umieszczony w orkiestronie wynurza się bądź znika pod sceną – w zależności od przebiegu akcji. To nowatorskie rozwiązanie dodaje dynamiki na scenie, w mgnieniu oka przenosi bohaterów z morza na ląd i odwrotnie. Marynarze podnoszą maszt, kapitan wykrzykuje komendy, a statek płynie. Płynie w nieznane, niosąc swych pasażerów na spotkanie z przygodą.
Maciej Wizner w roli Sindbada wypadł bardzo przekonująco. Gra młodego chłopca nie obeznanego jeszcze z życiem, ale targanego chęcią przygody. Wsiada więc na statek i rusza w świat. Naturalność jaką Wizner przyodział Sindbada, sprawia, że bohater od razu przypada nam do serca i pilnie śledzimy jego burzliwe losy. Niebezpieczne przygody, ale i miłosne epizody, których główną sprawczynią jest Agnieszka Radzikowska, wcielająca się w aż trzy orientalne piękności. Każda jednak inna, o innej powierzchowności i wrażliwości. Jest jeszcze Diabeł Morski (zabawny i wszechobecny na scenie Dariusz Chojnacki), który wciąga Sindbada w wir niesamowitych przygód, czasami pomagając mu wydostać się z tarapatów, czasami będąc główną ich przyczyną. Nie do końca wiadomo czy to przyjaciel czy wróg. Musimy jednak zaufać intuicji Sindbada i dać się ponieść przygodzie w jaką chce nas porwać ów Diabeł.
Na scenie – oprócz aktorów – błyszczą przepiękne, bajkowo-egzotyczne kostiumy. Są uwodzicielskie syreny, zmieniające się w ryby piły i ludożercy. Ogromny ptak, który pojawia się nagle by zabrać swe olbrzymie jajo i wraz z Sindbadem w jego wnętrzu odlecieć do odległej krainy. Egzotyka i kolory w scenografii są zasługą Adama Kiliana, oraz Juli Skrzyneckiej. Zachwyca nas różnorodność i pomysłowość. Publiczności bardzo podobał się jaskrawo – niebieski słoń i przepiękne, kolorowe ryby, które pojawiły się kilkakrotnie wraz z niespokojnym, w ciągłym ruchu morzem, którego fale co chwila porywały bohaterów niosąc ich w nieznane. Proste pomysły i zaskakująco ciekawe zastosowanie materiałów dają realistyczny i efektowny obraz. Jednym słowem, starania scenografów są widoczne, docenione i dały zamierzony efekt.
Aktorzy na scenie bawią się równie dobrze, co widzowie. Są swobodni i z lekkością przychodzi im wcielanie się w bajeczne postaci. Jednak pamiętają o bajkowym przekazie tekstu i jego odbiorcach. Ta naturalność i pozorna powaga, z jaką grają, nadaje spektaklowi wiarygodności i powoduje dobre przyjęcie przez młodą i dorosłą widownię. A przecież, jak wiadomo, widownia dziecięca należy do jednej z najtrudniejszych.
Dyrekcja Teatru Śląskiego, decydując się wreszcie na wystawienie bajki, ma świadomość, że działa z myślą o przyszłości. Młody widz, odwiedzając teatr przynajmniej raz, nigdy nie zapomni o tym miejscu i jest duża szansa, że w życiu dorosłym będzie do niego powracać. Edukacja najmłodszych, zaprzyjaźnianie z kulturą są bardzo potrzebne, a dzieci nie protestują i chętnie do teatru chodzą – trzeba im go tylko przybliżyć. Pierwszym spektaklem niech będzie „Sindbad”! Teraz trzeba pomyśleć o spektaklu dla młodzieży. To jeszcze jedna „dziura” repertuarowa, która – mam nadzieję – niebawem zostanie wypełniona stosownym przedstawieniem dla nastolatków. Teatr Śląski bowiem, z racji swojej uniwersalności, ma służyć nie tylko nieomal wszystkim grupom jego miłośników, ale także przyciągać do teatru nowych widzów i kształtować ich teatralne i kulturalne gusta.
Spektakl „Przygody Sindbada Żeglarza” od pierwszej sceny aż do finałowej piosenki, jest interesujący, znakomicie wyreżyserowany i zagrany. Zespół bawi się swoją grą, pozwala czuć się widzowi swobodnie, a muzyka Grzegorza Turnaua z tekstami piosenek Jarosława Kiliana wszystko ubarwia i powoduje uśmiech. Mam nadzieję, że będzie grany na tyle często, aby teatr mógł zacząć pełnić swoją inicjacyjną rolę wobec tych, dla których przez wiele lat był zamknięty.