Czechow na wyciągnięcie ręki

"Oświadczyny. Niedźwiedź" - reż. Juliusz Dzienkiewicz - Lubuski Teatr w Zielonej Górze

Po Antoniego Czechowa sięgnąć można zawsze. A dziś, kiedy nasza rzeczywistość polityczna lokuje się w oparach absurdu, odsyłając kabareciarzy na zieloną łączkę - genialnego Rosjanina przywoływać po prostu trzeba. Bo gdzież szukać wytchnienia od surrealizmu współczesności, jak nie w klasyce!

Głodny jej widz najnowszej propozycji Lubuskiego Teatru, już na sam widok XIX-wiecznych kostiumów, autorstwa Doroty Kuźniarskiej, oddycha z ulgą. A to przecież tylko znak - zaproszenie do podróży w rzeczywistość sprzed 130 lat, w której współcześni mogą odnaleźć się z piorunującym skutkiem.

U Czechowa rządzi słowo. Ale też musi być odpowiednio podane. Akcent, intonacja, pauza... I to wszystko "gra" w jednoaktówkach "Niedźwiedź" [na zdjęciu] i "Oświadczyny", które na zielonogórskiej scenie wyreżyserował Juliusz Dzienkiewicz. I cóż z tego, że Jerzy Kaczmarowski gra w "Niedźwiedziu" "tylko" służącego. Już Czechow zadbał, by jego Łuka, kibicujący uczuciowemu pojedynkowi Heleny Iwanownej Popowej (Romana Filipowska) z Grigorijem Stiepanowiczem Smirnowem (Wojciech Romańczyk), miał tu swoje pięć minut humoru. Co Kaczmarowski wykorzystuje z powodzeniem.

A na pierwszym planie mamy... okrągły stolik. To nad nim Czechow (a za nim debiutujący reżyser) - niczym medium - wywołują tornado emocji i śmiechu. Płeć nie ma tu znaczenia - zarówno popadająca we wdowią histerię Helena jak i wkraczający z impetem do jej domu (by odebrać dług) Grigorij (miłosne podboje wylicza niczym bokserskie walki) są więźniami tych samych rojeń na swój temat. Pod maską konwenansu kryją odwieczną prawdę, że serce nie sługa. Zrazu więc iskrzy, by skończyć się prawdziwą burzą.

Nie inaczej jest w "Oświadczynach", gdzie Stiepan Stiepanowicz Czubukow w kreacji Aleksandra Podolaka niby dobrze wie, dlaczego w drzwiach jego domu stanął Iwan Wasiliewicz Łomow (James Malcolm) wystrojony we frak, ale... Gdy przyjdzie do ustalania własności gruntu i jego poniesie. Ojciec stanie po stronie córki Natalii Stiepanownej (Joanna Koc). I jakież szanse ma wobec tego płaczącego duetu absztyfikant Iwan? Ze swoją palpitacją? Może tylko klinem z dłoni wchodzić z tymi (nie)swoimi Wołowymi Łączkami między Brzezinę, a Wypalone Bagno, czyli ramiona Natalii. To jeden z tych pomysłów inscenizacyjnych, które niosą zielonogórski spektakl "Niedźwiedź/Oświadczyny", uwspółcześniony dźwiękami, które jak zwykle celnie dodał Damian-neogenn-Lindner. Reszta jest postacią.

Tu trzeba zauważyć przede wszystkim tych, którym po raz pierwszy dane było pojawić się na deskach zielonogórskiego teatru w dużej roli. Wojciech Romańczyk jako Grigorij Stiepanowicz Smirnow to odkrycie. Idealnie wpasowany w "niedźwiedziowatego" amanta, świadomy ładunku każdej frazy. Pozostaje czekać na kolejne kreacje! Z kolei James Malcolm już tylko w pierwszym wejściu Łomowa, gdy jeszcze stoi w cieniu, zwiastuje wulkan humoru. To, co oglądaliśmy ostatnio w jego wykonaniu w "Księżniczce na opak wywróconej", tu ulega zwielokrotnieniu. Ktoś powiedział: "nasz Chaplin"? Coś w tym jest. Kreacja konsekwentna. I spełniona. A zatem, do teatru! Na 70 minut z Czechowem.

Zdzisław Haczek
Gazeta Lubuska
19 kwietnia 2017

Książka tygodnia

Musical nieznany. Polskie inscenizacje musicalowe w latach 1961-1986
Wydawnictwo Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie
Grzegorz Lewandowski

Trailer tygodnia