Czy można było inaczej?

„Tramwaj zwany pożądaniem" – reż. Małgorzata Bogajewska – Teatr Ochoty

„Tramwaj zwany pożądaniem" wcale nie jest historią o tramwaju, ale o pożądaniu...tylko czego?; kogo?. Każdy z bohaterów pragnie czegoś/kogoś innego. Tak naprawdę za tym tytułem kryje się zawiła opowieść o rozterkach emocjonalnych, zagubieniu, nieszczęściu i walce o każdy dzień. Mimo że książka Tennesseego Williamsa, na podstawie której powstał, nagrodzony czterema Oscarami, film podbijały rynek amerykański w latach 50. XX wieku, to niestety lub stety możemy odnieść fabułę do współczesnych realiów ze świata i z kraju.

Spektakl rozpoczyna się na korytarzu, kiedy to Paweł Janyst, który jest zarówno postacią jak i narratorem spektaklu wpuszcza widzów na salę. Wtedy widzowie stają się uczestnikami. Czwarta ściana znika. Między publicznością siadają aktorzy, którzy wchodzą w interakcje z widzami. Aktor staje się widzem, a widz.... aktorem? Gdzieś zaciera się ta granica „pomiędzy". Brawa dla Pani Reżyser za ten zabieg oraz dla aktorów i widzów, którzy podjęli rękawice.

Fabuła opowiada o skomplikowanej relacji małżeńskiej Stanleya (Michał Pawlik) i Stelli (Malwina Laska-Eichmann), która staje się jeszcze trudniejsza, gdy do ich domu, na czas nieokreślony, przyjeżdża siostra Stelii – Blanche (Irmina Liszkowska). Relacje na linii – mąż-żona, siostra-siostra, szwagier-szwagierka są niezwykle toksyczne i niszczące dla bohaterów. Pan domu nie umie poradzić sobie z agresją, pani domu znosi do wszystko, bo nie umie żyć inaczej, a Blanche jest z innego świata, nie wie co to znaczy mieszkać w ciasnym pokoju, w wiele osób, bo lubi luksusy, a swoimi słowami i komentarzami krzywdzi innych.

Ta historia jest oparta na emocjach. Spektakl jest nimi wypełniony od ściany do ściany. Bohaterowie kłamią, manipulują, udają. Dużo jest agresji – zarówno słownej, jak i cielesnej. Żeby nie było tak mrocznie to pojawia się komizm słowny, postaci i sytuacyjny. Widownia się troszkę wtedy śmieje...tylko czy powinna?; czy ma z czego się śmiać?

Zespół aktorski składał się z pięciorga aktorów. Paweł Janyst i Krzysztof Oleksyn swoimi kreacjami wprowadzali trochę luźniejszej atmosfery. Irmina Liszkowska jako Blanche dobrze poradziła sobie z wewnętrznymi rozterkami bohaterki. Widać było w aktorce te sprzeczności, które mogła poczuć widownia i myślę, że pod koniec każdy już miał dosyć tej damy kłamstw. Siostry mocno ze sobą kontrastowały, bo Blanche dużo mówiła, chodziła, piła, a Stella była spokojna, cicha, wycofana, trzeźwa i taką ją właśnie stworzyła Malwina Laska- Eichmann.

W filmowej wersji Stanleya zagrał Marlon Brando, tak więc Michałowi Pawlikowi przyszło zmierzyć się z legendą. I? Zrobił to! I to jak! Pod koniec spektaklu, gdzie bohaterowi odpalają się negatywne emocje, jest dużo krzyku, łez i słów żony, żeby przestał to sama miałam ochotę powiedzieć „skończ, wystarczy". Siedziałam tuż obok aktora i miałam ciarki na plecach. Pawlik zagrał „okropnego, ohydnego człowieka", ale piszę to w cudzysłowie, bo kreacja była fantastyczna. Uwierzyłam aktorowi i sama się go bałam. Przez cały spektakl widać było jego pracę mimiką i ciałem. Duże brawa! Marlon Brando co prawda nie dostał Oscara za swoją rolę...Widzu, a Ty byś przyznał tego Oscara scenicznemu Stanleyowi?

Napięcie w spektaklu rozładowuje powszechnie znana, rozrywkowa muzyka. Scenografia składa się z czerwonej kanapy, lodówki z pokaźną zawartością, maszyny do boksowania i prysznica (prawdziwego!). Woda w tym spektaklu jest potrzebna, bo brudu w nim niemało. Stroje są często zmieniane, dlatego dla ułatwienia są to kostiumy jednoczęściowe. Moim zdaniem super pomysł na nie miała twórczyni.

„Tramwaj zwany pożądaniem" to wymagający spektakl. Przede wszystkim dla aktorów, ale dla widzów też. Przez scenę przelewa się dużo negatywnych emocji, czynów, które nie powinny mieć miejsca...to wzrusza i boli, daje do myślenia. Życie nie powinno wyglądać tak jak pokazali nam to Stanley, Stella i Blanche. Nie winię ich, bo pogubili się w życiu i zaczęli pożądać czegoś/kogoś zapominając o innych, ważniejszych osobach/sprawach. Wsiedli nie do tego tramwaju...

Mimo to zapraszam! Warto obejrzeć i wyjść z refleksją!

Zuzanna Styczeń
Dziennik Teatralny Warszawa
24 czerwca 2023

Książka tygodnia

Bieg po linie
Wydawnictwo MANDO
Maria Malatyńska, Jerzy Stuhr

Trailer tygodnia