Czy rząd karze za „Dziady"?

Inscenizacja dramatu Mickiewicza nie przypadła do gustu kolejnej władzy, co zwiększyło zainteresowanie widzów.

Romantyczny dramat Adama Mickiewicza znów okazał się niepokojąco aktualny. Inscenizacja Mai Kleczewskiej w Teatrze im. Słowackiego w Krakowie, choć wierna tekstowi poety, przyniosła obraz Polski z końca 2021 roku.

Najgłośniej było o „Dziadach" Mai Kleczewskiej w Teatrze im. Słowackiego w Krakowie, również dlatego że małopolska kurator oświaty Barbara Nowak, nie oglądając spektaklu, odradziła wyjścia szkolne, minister edukacji Przemysław Czarnek zaś zaocznie nazwał spektakl „dziadostwem".

Tymczasem jeszcze przed premierą wpłynęły do małopolskiego urzędu marszałkowskiego dokumenty świadczące, że Teatr im. Słowackiego będzie współprowadzony przez Ministerstwo Kultury, co oznacza prestiż i stabilne finansowanie.

Największym uznaniem dla narodowego wieszcza jest to, że jego słowa i dzisiaj tak bolą władzę, że za ich głośne wypowiadanie chce karać.

Po premierze sprawa ucichła. Czy oznacza to karę finansową dla zespołu, który nie podoba się władzy? Sprawa jest poważna, ponieważ w związku z informacjami o współprowadzeniu Teatr im. Słowackiego nie składał wniosków o dofinansowanie w programach celowych ministra kultury. Oznacza to, że jeżeli do współprowadzenia nie dojdzie – a wszystko na to wskazuje – zabraknie pieniędzy na premiery. Byłby to przykład anachronicznej, gomułkowskiej polityki oraz cenzury ekonomicznej.

Przegrana solidarność
Maja Kleczewska pokazała pierwsze w historii „Dziady", gdzie grany wspaniale przez Dominikę Bednarczyk Konrad jest kobietą, inspirowaną postacią Janiny Ochojskiej. Bohaterka, łącząc doświadczenia żony, matki, działaczki charytatywnej lepiej czuje problemy Polek i Polaków niż megalomański poeta, romantyk. W spektaklu śnie, który staje się koszmarem o obawach przed utratą wolności, oglądamy Polki, które są uwięzione – może za Strajk Kobiet, za solidarność z Izą z Pszczyny lub za aborcję. A może to Białoruś Łukaszenki?

Polska rzeczywistość, na co wskazuje „Śnieg" Orhana Pamuka w inscenizacji Bartosza Szydłowskiego (koprodukcja Łaźnia Nowa) i „Szeherezada 1979" Wojciecha Farugi (Teatr im. Słowackiego), coraz częściej prezentowana jest w kostiumie islamskiego fundamentalizmu.

„Śnieg" miał premierę na gdańskim festiwalu Solidarity of Arts, pielęgnującym tradycję Sierpnia '80. Niestety, polityczne praktyki części jego spadkobierców sprawiają, że o Polsce mówi się poprzez analogie z prowincjonalnym tureckim miasteczkiem: tak psuta jest demokracja. Także w Gdańsku Szydłowski wygrał Festiwal Szekspirowski „Hamletem" (Teatr im. Słowackiego). Pokazał wyprzedaż solidarnościowych ideałów, bratobójczą wojnę polityczną, hipokryzję i nietolerancję ludzi Kościoła.

Tej dotykają także „Arianie", nagrodzony za reżyserię na Festiwalu Boska Komedia autorski spektakl Beniamina M. Bukowskiego (Narodowy Stary Teatr) z cytatem z arcybiskupa Jędraszewskiego o LGBT. Również w „Dziadach" Kleczewskiej pojawił się krytyczny obraz Kościoła, który dla wielu coraz częściej kojarzy się z bezkarnością księży i hierarchów. Z kolei w „Czerwonych nosach" Jana Klaty z Nowego w Poznaniu, ludzie władzy i Kościoła wolność artystów traktują w pandemii jak wentyl bezpieczeństwa. Potem przykręcają śrubę. Z kolei „Dama kameliowa" Jędrzeja Piaskowskiego (Teatr im. Osterwy, Lublin) pokazuje szyderczo, że dzisiejsza władza traktuje PRL z obrzydzeniem jak bohaterkę Dumasa, ale jak PRL kreuje nowe elity, niszcząc inne.

Klasą samą dla siebie jest „Odyseja" Krzysztofa Warlikowskiego (Nowy Teatr) o mężczyznach, którzy dla przygody życia zostawiają rodzinę, ale też o tym, jak opowiadać największe dramaty (Holokaust), będące dla niektórych jak hollywoodzki film. Intrygująca formalnie „Halka" Anny Smolar (Stary Teatr) zmienia kobietę z męskiej ofiary w niezależną osobę.

Również dzięki nowym tłumaczeniom Czechowa Agnieszki Lubomiry Piotrowskiej (Officyna, 2019) na scenach w wyniku pandemii mieliśmy więcej przemyśleń na temat życia i śmierci, miłości oraz związanych z nią zawodów, przemijania i samotności – tej najgorszej, bo wśród bliskich. Czechowa monumentalnie zinterpretował światowej sławy Luc Perceval w „3Siostrach" (koprodukcja TR Warszawa i Stary Teatr), wyróżniony Nagrodą im. Swinarskiego za najlepszą reżyserię. Kameralny „Wujaszek Wania" Małgorzaty Bogajewskiej (Teatr Ludowy, Kraków) wygrał Boską Komedię (werdykt międzynarodowego jury), a zdobył też wiele nagród aktorskich, m.in. dla Mai Pankiewicz (Sonia) i Piotra Franasowicza (Astrow).

Perceval w lunatyczno-apokaliptycznym spektaklu pokazał, że w Czechowie był zalążek katastroficznej wizji Samuela Becketta. W spektaklu Bogajewskiej konfrontacja nadziei bohaterów przynosi frustracje. Ciekawie wybrzmiewa finał: gdy wszystko zawodzi, wybawienie przynosi praca.

Skłócone środowisko
Campowo-hipsterski, pastiszowy „Wujaszek Wania" Jędrzeja Piaskowskiego (Teatr Zagłębia, Sosnowiec) poprzez piosenkę Janusza Laskowskiego pokazuje, że „Świat nie wierzy łzom". Zastanawiająco wybrzmiał wątek wyprzedaży ideałów, które zdradzają starzejący się liberałowie i lewicowcy. W obu „Wujaszkach" ważny jest motyw niknących połaci zieleni.

W „Trzech siostrach" Jana Englerta w Narodowym, poza kobiecymi bohaterkami, oglądamy ludzi skłóconych – z perspektywą na smoleńskie brzozy, pioruny Strajku Kobiet. Wszyscy są uwięzieni we własnych ograniczeniach. Kostiumowy„Wiśniowy sad" wystawiła w stołecznym Polskim Krystyna Janda.

Warto na tle inscenizacji Czechowa, stawiających w większości na aktorów, przypomnieć werdykt międzynarodowego jury na Boskiej Komedii. Przyglądając się polskim spektaklom, stwierdziło ono: „sztuka dramatyczna nie opiera się na trendach, lecz na wnikliwości i szczegółach, a (...) nowe tematy i nowe podejścia do teatru nie równoważą braku dobrej gry aktorskiej oraz zdolności ograniczania własnych koncepcji, jakkolwiek odważne by one były".

Nabrzmiewał problem przemocy w teatrze i #MeToo. Do eskalacji polemik doszło na Boskiej Komedii, gdzie pojawili się artyści oskarżani o naruszenie zasad i prawa. Sądy działają w swoim tempie, prokuratura sprawę oskarżanego szefa Gardzienic umorzyła jako przedawnioną. Środowisko musi samo zająć się rozwiązaniem problemów. ZASP, stowarzyszenia dyrektorów oraz Gildia Reżyserów Polskich powinny wypracować zasady postępowania wobec artystów obciążanych zarzutami do czasu uniewinnienia lub uprawomocnienia się orzeczeń sądowych.

Jacek Cieślak
Rzeczpospolita
28 grudnia 2021
Portrety
Maja Kleczewska

Książka tygodnia

Zdaniem lęku
Instytut Mikołowski im. Rafała Wojaczka
Piotr Zaczkowski

Trailer tygodnia