Dramat wypełniony efekciarstwem
"Romeo i Julia" - reż. Katarzyna Deszcz - Teatr Dramatyczny w BiałymstokuZrozumiała warstwa literacka, pomysłowe kostiumy, precyzyjny ruch sceniczny i ciekawe muzyczne aranżacje sonetów Szekspira. Mimo dopracowania, elementy te nie stworzyły spójnego spektaklu.
Przy inscenizacji ponadczasowej sztuki Szekspira łatwo popaść w banał. Reżyserka sztuki Katarzyna Deszcz pomysł na tę inscenizację niewątpliwie miała. Niestety jej idea teatru kostiumowego rozmyła się w natłoku środków. "Romeo i Julia" na scenie Teatru Dramatycznego to przedstawienie, które jako całość robi wrażenie, ale brak w nim emocji. Sztuka świetnie broni się pod kątem tekstowym. Pewnie duża w tym zasługa tłumaczenia Stanisława Barańczaka. Fabułę wzbogacają wyśpiewane sonety Szekspira z muzyką Piotra Lali Lewickiego. Spektakl ma niezłą oprawę taneczną, którą opracowała Karolina Garbacik. Zbiorowa scena balu z udziałem zaproszonych tancerzy długo pozostaje w pamięci widzów. Podobnie jak słynna scena balkonowa, którą aktorzy zagrali bezpośrednio do widowni z lekkością i humorem.
Za wizualną stronę "Romea i Julii" odpowiada Andrzej Sadowski. Stworzył piękne kostiumy rodem z XVI wieku. Na tle ascetycznej scenografii, którą wypełniają przedziwne i chwilami niezrozumiałe wizualizacje, prezentują się nieco karykaturalnie. Projekje przedstawiające czaple czy inne długonogie ptaki przechadzające się po kaplicy Ojca Laurentego wywołują niemałą konsternację.
Pod względem aktorskim to bardzo nierówna inscenizacja. Mamy tu lalka znakomitych kreacji: bardzo charakterna niania Marta (Ewa Palińska), bezpruderyjna i wyrachowana pani Capuleti (Katarzyna Siergiej), zimny i obcesowy pan Capuleti (Krzysztof Ławniczak). W przypadku "Romea i Julii" największą uwagę powinni przykuwać bohaterowie tytułowi. W białostockiej inscenizacji jest inaczej -przedstawienie kradną aktorzy drugoplanowi. Pełen wdzięku i porywczy Romeo (gościnnie Rafał Supiński) wypada ciekawie. Natomiast jego partnerka Julia (gościnnie Urszula Chrzanowska) to postać raczej bezbarwna, choć broni się niezłym wokalem. Targana różnymi emocjami zakochana 14-latka jest mało wiarygodna, a powtarzalność jej gestów może irytować widzów.
Widzowie, którzy oczekują od teatru głębi i przesłania mogą być rozczarowani. Ale Szekspir z multimedialną scenografią i współczesną muzyką i tańcem może przypaść do gustu tym, którzy wolą lżejszy repertuar.