Dziwki w majonezie? A może frytki do tego?

"Cnoty niewieście albo dziwki w majonezie wg Szewców Witkacego" - reż. Krzysztof Jasiński - Krakowski Teatr Scena STU

Miło popatrzeć jak na deskach teatru kręcą się trzy „najważniejsze" dla Polski postaci – Jan Paweł II, Józef Piłsudski i Roman Dmowski i trwać chwilę w niepewności co się z tymi wielbionymi matronami zaraz wydarzy. Jeszcze milej patrzeć jak wściekłe kobiety do rytmu piosenki „Sorry Polsko" Marii Peszek uderzają strącają te figury z piedestału. Jeśli przechodząc obok pomników tych trzech Panów, ustawionych, mam wrażenie, na prawie każdym wolnym placu w Polsce, jeśli spacerując ulicami nazwanymi na ich cześć też macie nieodparte wrażenie, że tyle wspaniałych Polek, wciąż czeka na swoje ulice i pomniki, jeśli czujecie z tego powodu złość, to zapraszam do Teatru STU.

Nie chodzi o to, że spektakl niesie nadzieję na zmianę, wszak „Szewcy" to jedno z najbardziej pesymistycznych dzieł Witkacego. Koniec ludzkości przedstawiony przez rozczarowanego życiem, zrozpaczonego Witkacego nie ma nieść nadziei, jest to piękna, choć gorzka w swojej wymowie, sztuka o końcu ludzkości. Warto jednak przyjść na ten spektakl do Teatru STU ponieważ Jasiński nałożył na niego filtr Strajku Kobiet. Co nam jako widzom to daje?

Szewcy Witkacego to festiwal postaci charakterystycznych, takich jak Księżna, Scurvy, Sajetan, Czeladnicy czy Hiper-Robociarz.

Czeladniczki (Anka Graczyk i Daria Polasik- Bułka) wbiegają na scenę śpiewając piosenkę Marii Peszek, ich karabinami są tęczowe parasolki, są pełne wiary w rewolucje, pragną zmiany., Czeladniczka I jest odważna, pewna siebie, otwarta na świat, młoda dziewczyna ma już za sobą podróż do Ameryki, Czeladniczka II marzy o ciekawym życiu, choć na początku narzeka na proste codzienne przyjemności ze swoją dziewczyną Kaśką, gdy kobiety zostaną uwięzione, będzie te chwile wspominać tak jak wspomina się błogie dzieciństwo.

Scena uwięzionych, przykutych Czeladniczek i Sajetany, prasujących flagę Polski nawiązuje do tytułu spektaklu „Cnoty niewieście".

Sama Sajetana, grana przez Beatę Rybotycką, wypada blado na tle całej obsady, choć zamysł tej postaci wydaje się trafny. Sajetana wydaje się być myślami gdzieś obok, niepewna wielkich myśli które wypowiada. Po przejęciu władzy robi się bardziej wyrazista, także poprzez zmianę kostiumu - na początku rewolucji ubrana jest jak pozostałe kobiety. Po przewrocie przybiera drogi, skórzany, czarny płaszcz. Jej peruka przywodzi na myśl Mie Wallas z „Pulp Fiction".

Prokurator Scurvy grany przez Łukasza Rybarskiego zapada w pamięć. Rybarski pasuje do ról tego typu świetnie i widać także, że włożył w tę role dużo pracy. Wiele niespodzianek czeka widza oglądającego ten spektakl. Porkurator umierający z podniecienia, karmiony przez Kobiety viagrą oraz jego Firdusieńka, do złudzenia przypominająca Wodzianki Kuby Wojewódzkiego, to są symbole, które przyciągną uwagę widza. Scurvy czuje, że nie zmieni świata, mimo tego, że ma władzę, pieniądze i seks. Jest przerażony tym, że zagubił własną tożsamość w walce o władzę. Oddając swoją indywidualność w imię dobra ogółu, zatracił siebie. Po objęciu władzy Scurvy czuje pustkę, bezsens swojego życia. Nie potrafi określić swojej tożsamości: Ja więcej cierpię, bo nie wiem zupełnie, kim jestem, od czasu jak mam władzę polityczną. Scurvy Rybarskiego jest przerażający, ma w sobie prawdziwą cząstkę zła, ale też jest tak nieporadny i zagubiony, że po jest mi go żal.

Księżna w Teatrze STU grana jest brawurowo przez Marcina Zacharzewskiego. Postać, którą zbudował autor jest wyrazista, trudno oderwać od niego wzrok. Księżna jest bardzo kobieca, zadziorna, świadoma swojego wdzięku, pewności siebie i wdzięku godna najbardziej zachwycającej Drag Queen. To niesamowicie trafne spostrzeżenie ze strony reżysera, że zdecydował się obsadzić w tej roli mężczyznę. Poza tym, że rola jaką zbudował jest świetna, świetnie się ogląda jak Marcin Zacharzewski dosłownie wymiata w chodzeniu na szpilkach.

„Szewcy" Witkacego symbolizują ludzkość, która mimo wielu osiągnięć i rozwoju, wciąż nie może zaradzić uczuciu bezsensu swojego życia. Nie ma możliwości zmienić zastanego porządku. Ludzie żyją w stadach, a wybitnym jednostkom, którym uda się dojść do władzy, nie udaje się zmienić świata, ponieważ w walce o stołek zatracają siebie. Dobrze, że reżyser spojrzał na Szewców przez pryzmat sytuacji kobiet w Polsce. Niezależnie od tego, czy taki klucz do sztuki, został wybrany dlatego, aby dobrze sprzedać spektakl, czy dlatego, żeby „Szewcy" stali się atrakcyjni dla tej publiczności, której nie po drodze z twórczością Witkacego.

Bardzo ciekawym zabiegiem w tym spektaklu jest zastosowanie amerykańskich symboli : Hiper-Robociarz jest kowbojem, jakby wyjętym z filmów Tarantino. Na ekranach akcji towarzyszą komiksowe grafiki, na scenę wkracza także Lord Vader.

Dobrze, że reżyser spojrzał na Szewców przez pryzmat sytuacji kobiet w Polsce. Niezależnie od tego, czy taki klucz do sztuki, został wybrany dlatego, aby dobrze sprzedać spektakl, czy dlatego, żeby „Szewcy" stali się atrakcyjni dla tej publiczności, której nie po drodze z twórczością Witkacego, „Szewcy" Jasieńskiego są żywi, jaskrawi i głośni.

Nie odbiera to wartości sztuce Witkacego, na pewno taka inscenizacja spektaklu przyciągnie młode pokolenie.

Katarzyna Zimoląg
Dziennik Teatralny Kraków
28 lutego 2022

Książka tygodnia

Zdaniem lęku
Instytut Mikołowski im. Rafała Wojaczka
Piotr Zaczkowski

Trailer tygodnia