Emigranci z ulicy Trolli

"Trollgatan. Ulica trolli " - reż. Tomasz Kaczorowski - Teatr Współczesny w Szczecinie

Skandynawia w wyobrażeniu współczesnego Europejczyka to dowód na istnienie raju na ziemi. Kraina fiordów, zórz polarnych, łosi i przyjaznych trolli w rodzaju Muminków. Świat niebieskookich blondynów, którzy zamieszkują domy z katalogów Ikei, weekendy spędzają w modnych klubach, a ferie zimowe na nartach. Nic dziwnego, że w czasach poszukiwania lepszego miejsca do życia wybór emigrantów pada często na któryś z bogatych krajów Północy. Polacy nie wyobrażają sobie przyjęcia dużej grupy uchodźców, ale oburzają się na myśl, że takie samo stanowisko mogliby zająć zamożni Skandynawowie. Co sądzą na ten temat sami zainteresowani i kogo określiliby dziś mianem trolli? Na te pytania odpowiedź przynosi spektakl „Trollgatan. Ulica Trolli".

Najnowsza propozycja szczecińskiego Teatru Współczesnego to reżyserski debiut Tomasza Kaczorowskiego na deskach teatru instytucjonalnego. Debiut udany i wyjątkowo świeży, pomimo, iż podejmowany w przedstawieniu temat emigracji jest od kilku miesięcy – w związku z sytuacją w Syrii – nieustannie omawiany we wszystkich mediach i mogłoby się wydawać, że wiemy już o nim wszystko.

Nowatorstwo projektu wyrasta z kompilacji kilku oryginalnych, spójnie połączonych elementów, wśród których wymienić należy: porywający, inspirowany m.in. mało znanymi reportażami scenariusz, język spektaklu, scenografię i kostiumy. Przyprawiająca o dreszcze, ponura atmosfera przedstawienia udziela się widzowi już w chwili wchodzenia na salę. By zająć miejsce na widowni trzeba bowiem przejść po sztucznej trawie przez labirynt ciemnego korytarza, kierując się jedynie umieszczonymi przy podłodze świetlikami, które przywodzą na myśl awaryjne światła, wskazujące drogę podczas wypadków w samolotach czy podziemnych tunelach. Wędrówce towarzyszą puszczane z głośników słowa jednej z bohaterek: „Czułam, że cały dom się trzęsie", stanowiące – jak się później okaże – fragment jej opowieści o pewnym proroczym śnie, w którym kobieta – zamiast podłogi swojego domu – nieoczekiwanie wyczuwa pod stopami trawę. Od tego momentu nastrój grozy nieprzerwanie narasta.

„Trollgatan. Ulica Trolii" przedstawia równolegle losy kilku różnych bohaterów, zderzając sprzeczne ze sobą perspektywy i światopoglądy. Podczas spektaklu widzowie zagłębiają się zarówno w przypominaną prawdziwą historię szwedzkiego mordercy emigrantów, znanego jako Człowiek z laserem czy reżysera Larsa Noréna – realizatora teatralnego projektu „7:3", podczas którego skazani za przestępstwa neonaziści grali na scenie samych siebie (wykorzystując otrzymane przy tej okazji przepustki do przeprowadzania krwawych napadów na banki), jak i w rozgrywające się na ich oczach wydarzenia dotyczące obcych sobie bohaterów, których drogi pewnego tragicznego dnia przetną się w jednym punkcie. Jest wśród nich zapracowana matka-Polka (Iwona Kowalska), samotnie wychowująca znudzoną i pozbawioną ambicji córkę (Magdalena Wrani-Stachowska), której pasja polega na wyszukiwaniu tanich lotniczych połączeń na weekendowe City Breaki. Jest zamieszkujący w Szwecji emigrant z Grodziska, Miętus (Paweł Adamski), wściekły i zbuntowany szwedzki student architektury o imieniu Lars (Michał Lewandowski), zdziwiony i przytłoczny obserwowanymi wydarzeniami dziennikarz Sven oraz wiecznie uśmiechnięta pani z telewizji (Grażyna Madej). Wszyscy reprezentują odmienne stanowiska, chociaż dążą do tego samego celu – szczęścia. Matce zależy na dobrej przyszłości córki, Andżeli na zabawie w modnych klubach Malmö, a Miętusowi na osiągnięciu poziomu życia znajomych Szwedów. Sven tymczasem marzy o pokoju, zaś Lars chciałby po prostu, aby Szwedzi żyli bogato i wygodnie, bez lęku o to, że pewnego dnia ktoś odbierze im ich dziedzictwo. Czyje potrzeby i racje są ważniejsze? – to pytanie wisi w powietrzu, a świadomość, że kiedyś trzeba będzie sobie na nie odpowiedzieć ciąży jak wyrzut sumienia.

Na szczególną uwagę zasługuje język spektaklu doskonale oddający kod otaczającej nas rzeczywistości. To połączenie komputerowej nowomowy, w której wyrazu „troll" używa się na określenie intruza (w tym przypadku – emigranta), a przed każdym słowem dodaje się hasztag, tworzący rodzaj wirtualnej (lecz właśnie – tylko wirtualnej) więźi między rozmówcami z językiem komunikatu przesyconego informacjami i nadawanego niemal z prędkością światła. Takim językiem bombardowani jesteśmy przez media, zanieczyszczające nasze umysły pustymi hasłami czy przerażającymi doniesieniami i tym samym odbierające nam wewnętrzny spokój. Takim językiem rozmawia dziś ze sobą także pokolenie Facebooka, które nie potrafi już zbudować prawdziwego dialogu opartego na emocjonalnej więzi. Poprowadzenie całej narracji w tak specyficznej nowomowie zdecydownie wzmocniło wydźwięk „Trollgatanu", ukazując, że w rzeczywistości gęstej od pytań i sprzecznych opinii – paradoksalnie – nikt nie ma czasu ani chęci na rozmowę.

Wyrazistą wizję sceniczną Kaczorowskiego wspaniale uzupełnia scenografia i kostiumy zaprojektowane przez Agnieszkę Wielewską. Rozpięte na ścianach graniczne taśmy akcentują ludzką skłonność do dumnego wyznaczania swojego terytorium i szafowania tabliczkami z napisem: „Private". Wkomponowana w ubrania wszystkich postaci folia bąbelkowa podkreśla zarówno fakt, iż w znerwicowanym, żyjącym w szalonym tempie społeczeństwie wszyscy potrzebują sztucznych „uspokajaczy", jak i płynącą ze spektaklu refleksję, że emigranci bardzo często traktowani są przedmiotowo, niczym przysyłane zza granicy niepotrzebne rzeczy. Przypomina ona ponadto o samotności, z jaką często borykają się żyjący na obcym gruncie przybysze z innych krajów – wiecznie osobni i oddzieleni od reszty społeczeństwa rodzajem niewidzialnej zasłony.

Elementem dynamizującym ten – i tak już porywający spektakl – są ponadto rockowe piosenki (m.in. Nirvany i Led Zeppelin) śpiewane na żywo przez aktorów, których pochwalić należy nie tylko za muzyczne wykonania (niekiedy a capella), ale także za zaangażowanie i uniesienie ciężaru podejmowanej tematyki. Szczególnie wyróżniającym się w tym projekcie aktorem jest, w moim odczuciu, Michał Lewandowski, nie po raz pierwszy tworzący wyjątkowo przekonującą kreację.

„Trollgatan. Ulica Trolli" to spektakl mocny, na długo zapisujący się w pamięci widzów. Pozwala spojrzeć na dobrze znane nam problemy z zupełnie nowej perspektywy, stając się przyczynkiem do refleksji nad tym, czy pojęcie większego dobra ma jakiekolwiek praktyczne zastosowanie i czy może ono stanowić argument dla czynienia zła. Zajmujący się dramaturgią sztuki Mariusz Babicki zachęca w niej ponadto do zadania sobie niewygodnego pytania: co by było gdyby to Polska była bogatym krajem obleganym przez uchodźców? Czy podzielilibyśmy się wówczas z potrzebującymi, czy przeciwnie – bronilibyśmy zazdrośnie swojego kraju, stygmatyzując i atakując ludność napływową? Warto się nad tym zastanowić.

Agnieszka Moroz
Dziennik Teatralny Szczecin
2 listopada 2015

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...