Gdzie jest Twój dom?

„Przyjazne dusze" - aut. Pam Valentine - reż. Robert Czechowski - Lubuski Teatr w Zielonej Górze

Przyszedłeś w odwiedziny do domu uroczego małżeństwa. On jest znanym powieściopisarzem o jakże barwnej osobowości. Ona to spokojna, sympatyczna kobieta. Prawdziwa opiekunka domowego ogniska. Oboje są nad wyraz przyjaznymi duszami. Co jednak w sytuacji, gdy okaże się, że dom, do którego trafiłeś jest już od dawna niezamieszkały, a ugościć w nim mogą Cię dosłownie pozostałe po właścicielach...dusze!?

Takie połączenie dwóch płaszczyzn (metafizycznej i rzeczywistej) na jednej scenie serwuje nam reżyser Robert Czechowski w spektaklu „Przyjazne Dusze", wystawianym na deskach Lubuskiego Teatru w Zielonej Górze.

Przenosisz się do miejsca, gdzie z drewnianych belek stworzona jest konstrukcja przypominająca dom (ta przykuwająca wzrok scenografia to dzieło Wojciecha Stefaniaka). W centrum znajdują się ogromne, zielone drzwi. Po prawej stronie sceny stoi biblioteczka pełna książek oraz malutka krwistoczerwona kanapa. Jest to przestrzeń, gdzie przed światem krył się pisarz z krwi i kości. Po lewej stronie dostrzec możesz przepiękny brązowy sekretarzyk, a przed nim drewniane, antyczne krzesło – istne centrum dowodzenia dla artysty, kreującego swój własny świat na kartkach papieru. Na ścianach tego domostwa wiszą obrazy, aby jeszcze bardziej dodać przytulności i podkreślić, że właśnie w tych czterech ścianach mieszka ktoś, kto ze sztuką jest za pan brat.

O pisarzu z krwi i kości - Jacku (fenomenalny w swej roli Janusz Młyński) jak również o jego małżonce Susie (kapitalna Tatiana Kołodziejska) można mówić już tylko w czasie przeszłym. Zginęli oni tragicznie pozostawiając po sobie swoją spuściznę, jaką jest dom. Ich samotność nie potrwa jednak długo. Ukochane cztery ściany zmarłej pary zostają wynajęte przez młodych małżonków Mary (Marta Frąckowiak) i Simona (Wojciech Romańczyk) Pomimo, że Jack i Susie nie istnieją już fizycznie, to ich dusze wciąż są obecne w świecie żyjących. Przypominają postać z teledysku rapera Gibbsa „Niewidzialny". Dla oczu nowych lokatorów widoczne są jedynie poruszające się przedmioty, czy lewitujące ubrania. Swoimi duszami wypełniają ten z pozoru pusty dom.

Po kilku dłuższych chwilach spędzonych ze sobą, Suzie i Jack dostrzegają w parze zakochanych swoje lustrzane odbicie sprzed lat. Simon to artysta, który boryka się zarówno z zawodowymi kłopotami, jak i rodzinnymi. Jego utrapieniem jest niewątpliwie Mamma (Anna Stasiak) jego ukochanej, która przez wzgląd na swoje wygórowane wymagania wobec zięcia nie ułatwia mu życia. Mary jest oddaną, kochającą żoną pełną ciepła w przeciwieństwie do swej owdowiałej matki. Małżonkowie pragną odnaleźć w nowo wynajętym domu swoją bezpieczną przystań, niczym Odyseusz, który podczas swojej tułaczki marzy o powrocie w rodzinne strony. Para dociera wspólnie niczym rozbitkowie na nieznany ląd dzięki agentowi nieruchomości- Panu Websterowi (Marek Sitarski) , a Simon w myśl tekstu zespołu Bitamina „Dom" obiecuje Mary, że będzie to ich schron, taki „szałas na hałas".

Miejsce życia pary zakochanych rzeczywiście staje się dla nich oazą spokoju. Mogą stawiać czoła przeciwnościom losu, którym muszą podołać. Pomocą służą niezawodni i niewidzialni Susie oraz Jack, którzy ze wszystkich sił próbują skierować życie młodej pary na właściwe tory. Obserwacja życia nowych lokatorów skłania duchy do kontemplacji o własnym życiu, które przeminęło bezpowrotnie.

Oglądając spektakl „Przyjazne Dusze" w reżyserii Czechowskiego można jednocześnie snuć refleksje na temat nieuchronności życia ludzkiego. Dostrzec jego bezcenną wartość. Poczuć się, jak najbogatsi ludzie na świecie, bo każdy nowo rozpoczęty dzień jest najcenniejszą walutą, jaką przyszło nam posiadać. Poranna kawa zaczyna smakować jeszcze lepiej, gdy nabieramy świadomości jej wyjątkowości. Jak mawiał Heraklit „panta rhei"- wszystko płynie. Każda minuta, godzina, doba ucieka nam niczym woda przez palce i nie będzie już możliwości doświadczyć dwa razy tego samego. Zanurzając się w sztuce wystawionej na deskach Lubuskiego Teatru chcemy wciąż płynąć na tej fali humoru, pod którą kryją się te gorzkie konkluzje.

Niezwykłej lekkości i przełamania tego tematu śmierci dodaje obecność Anioła Stróża (wybitna w tej kreacji aktorskiej Elżbieta Donimirska), który w najmniej oczekiwanych momentach spada, jak grom z jasnego nieba w tą domową przestrzeń i daje bohaterom poczucie, że zawsze przy nich jest - wystarczy trochę wiary. Genialnym dopełnieniem jest muzyka, która nadaje iście filmowego i przyjemnego charakteru temu spektaklowi. Przepiękny bukiet, w którym każdy z elementów tworzy przykuwającą wzrok kompozycję.

Kiedy dotrze do nas, że życie na ziemi jest ulotne i kruche niczym ciasteczko jedzone do porannej kawy, można zrozumieć, że dom to tylko cztery ściany, które łatwo zburzyć. Dom to tylko kawałki cegieł, betonu, które są pomalowane farbą. Dom to w końcu ludzie, którzy go tworzą. Emocje, którymi wypełnione są poszczególne pomieszczenia. Dom to wiara i miłość, którymi są wypełnione zarówno barokowe, jak i te skromniejsze budynki. Dom to dusza. Czy Ty już wiesz, gdzie jest Twój dom?

Natalia Sztegner
Dziennik Teatralny Zielona Góra
23 grudnia 2023

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia

Łabędzie
chor. Tobiasz Sebastian Berg
„Łabędzie", spektakl teatru tańca w c...