Głosy zbrodni

"Pieśń gminna" - reż. Wiesław Hołdys - Stowarzyszenie Teatr Mumerus w Krakowie

Mała przestrzeń, dużo emocji. Mała miejscowość, dużo zbrodni. Mało ludzi, dużo zdarzeń. Hermetyczny świat, który nas przenika. Słowa brzmią tutaj jak zaklęcia, ale niemal święcie w nie wierzymy. Na scenę patrzymy z niegasnącą fascynacją i przerażeniem. Taka jest „Pieśń gminna" Teatru Mumerus i Zespołu Strojone w reż. Wiesława Hołdysa.

Cały zespół aktorski na scenie, tworzony jest przez kobiety. One przejmują wszystkie role. Czystymi głosami, najczęściej w formie piosenek, opowiadają historie drobnych opryszków i większych zbrodniarzy. Wszelkiej maści gangsterzy z małych wiosek nagle zaludniają scenę dzięki naszej wyobraźni. Aktorki robią co mogą, żeby stworzyć nam sceniczną iluzję okrutnego świata w pigułce. I wychodzi im to nadzwyczaj dobrze.

Muzyka wykonywana jest na żywo i jej podstawą są ludzkie głosy. Czasami dodawane są instrumenty. Na scenie nie ma ciszy – takie momenty zdarzają się rzadko, a jeśli już następują, to nasze uszy przyjmują je z zaskoczeniem. Muzyczne tło działa podprogowo. Chcemy słyszeć jakiś dźwięk: stwarza on poczucie bezpieczeństwa. W ciszy wyostrzają się zmysły i czasem można usłyszeć za dużo.

Spektakl utrzymany jest raczej w monochromatycznych kolorach szarości, przełamanych czerwienią. Część aktorek ma właśnie czerwone gorsety, które mogą kojarzyć się z kobietami lekkich obyczajów, a przecież właśnie one mogą wiedzieć najwięcej. Stykają się z mężczyznami, którzy mogą być czasem zbyt gadatliwi. Podkreślona jest tutaj całkowita degeneracja kobiet i mężczyzn oraz brak spokoju – cały czas zasiane gdzieś ziarno zbrodni kiełkuje i bardzo szybko zaczyna się plenić.

Wszechobecna jest broń w każdej postaci. I gangster w klasycznym ujęciu: z pistoletem w ręku, kapeluszu na głowie, płaszczu i szaliku, zakrywającym twarz. Słuchając śpiewanych historii można odnieść wrażenie, że dzieją się one tak daleko, a jednocześnie tak blisko. Świadczy to o tym, że nasz świat niewiele się zmienił, a przysłowie, zaczynające się od słów „Ręka, noga, mózg na ścianie..." niekoniecznie dokończymy frazą „a w Niebie powitanie".

„Pieśń gminna" to świetnie zagrane i skonstruowane widowisko, które ogląda się z przyjemnością. Gangsterski światek z widmem wszechobecnej śmierci stanowi świetny materiał do kolejnej, „mumerusowej" produkcji. Monochromatyczny w kolorystyce spektakl z surrealistycznym rysem i duchem Kantora gdzieś w tle to świetny sposób na spędzenie wieczoru. Drastyczna, ale mimo to w ujęciu Mumerusa groteskowa „śmierć na kilka sposobów" potraktowana jest serio, choć jednocześnie z humorem. I chyba taki dystans należy do niej na co dzień zachować.

Joanna Marcinkowska
Dziennik Teatralny Kraków
9 maja 2017
Portrety
Zbigniew Hołdys

Książka tygodnia

Zdaniem lęku
Instytut Mikołowski im. Rafała Wojaczka
Piotr Zaczkowski

Trailer tygodnia