Grabowskiego „portret wielokrotny"
"Spowiedź chuligana. Jesienin" - reż. Krzysztof Jasiński - Teatr Polonia w WarszawieNiemal podprogowo słyszymy odtwarzany z winylowej płyty utwór „Ta nasza młodość" z tekstem Tadeusza Śliwiaka. Powtarzany jak mantra refren słychać, jak gra cicho gdzieś zza kulis. Jednak, żeby go usłyszeć, trzeba chwili koncentracji i skupienia się na muzyce, a nie na szumie wchodzących ludzi. Umiejętność wychwycenia głosu innego od wszystkich – głosu przemijania – i uświadomienie go sobie to ważna rzecz. O tym opowiada monodram Andrzeja Grabowskiego „Spowiedź chuligana", który wyreżyserował Krzysztof Jasiński w Krakowskim Teatrze STU.
Na scenie stoi piękne, wielkie, drewniane biurko. Przy nim mamy duże krzesło, a przed nim stołek. Na stole widzimy szklankę i butelkę, z przodu sceny stoi oparta gitara. Aktor wchodzi na scenę, prowadząc przed sobą drewnianą kaczkę na kółkach. Uderzająca jest nowa, niezniszczona dziecięca zabawka w rękach wyraźnie już starszego mężczyzny. Grabowski będzie mówił do nas, ubrany w koszulę i elegancki frak, przy blasku świateł i palącej się świecy. Mamy wrażenie, że zaglądamy do prywatnego pokoju artysty, w którym pracuje.
Aktor ogląda stary album – na czarnych, grubych, kartonowych stronach przyklejone są zdjęcia. Takie albumy można jeszcze spotkać u naszych rodziców. Zdjęcia, na które patrzy, wyświetlane są na ekranach nad sceną. Widzimy na nich młodego Andrzeja Grabowskiego, a także pejzaże zachodu słońca. Tematem monodramu jest właśnie schyłek, zmierzch, odchodzenie i nostalgia wspomnień. To wszystko razem buduje nam obraz człowieka, który sporo w życiu przeżył, wiele doświadczył, ale też tego życia zwyczajnie „używał", czego absolutnie nie żałuje. Ważne w jego życiu były też kobiety.
Spektakl po dwudziestu pięciu latach od premiery (1992 r., Teatr Polonia w Warszawie) nie traci na aktualności. Wyświetlane na ekranach fragmenty jego dawnej wersji aż kipią emocjami – niemal czuje się niezwykłą energię, którą emanuje aktor. Natomiast niezwykle wymyślony jest zabieg, w którym Grabowski rozmawia jakby sam ze sobą, ponieważ na ekranach widzimy fragmenty dawnej wersji monodramu, sprzed prawie trzydziestu lat. Część tekstu wypowiada ten młody, z ekranu.
Warto zwrócić uwagę na to, że Grabowski ma piękny, czysty głos, który nie poddał się upływowi czasu. Ze sceny słyszymy w formie opowieści lub piosenek wiersze Sergiusza Jesienina: po rosyjskim poecie również pozostał metaforycznie tylko głos – dokładniej właśnie jego poezja. W ustach polskiego aktora teksty nabierają po latach innego znaczenia. Ten sam tekst dziś na scenie wybrzmiewa teraz zupełnie inaczej. Jest już bardziej stonowany, bez nadmiaru uczuć. Jednak mimo swego rodzaju spokoju i wyciszenia z racji wieku oraz doświadczeń: nadal czujemy wewnętrzny ogień artysty, którego płomień nie gaśnie od tylu lat.
W „Spowiedzi chuligana" aktor używa jakby poezji Jesienina do refleksyjnego spojrzenia na samego siebie. Zwraca uwagę, że to, co niezmienne, to piękno świata, piękno natury. Chwila, w której księżyc świeci przez okno. Prawdziwą wagę słów niektórych utworów docenia się często dopiero z czasem i doświadczeniem życiowym. Grabowski słowami Jesienina wchodzi powoli w smugę cienia. Obserwujemy poruszający proces i mimo tego, że na scenie nie dzieje się wiele, chłoniemy każde słowo i poddajemy się atmosferze. Głos płynący z serca zawsze przetrwa upływ czasu. Duet Grabowski-Jasiński stworzył zwielokrotniony portret artysty, któremu na koniec niewątpliwie należą się zgotowane długie owacje na stojąco.