Kim jest królik?
„O tym można rozmawiać tylko z królikami" – aut. Anna Höglund – reż. Piotr Soroka – Lubuski Teatr w Zielonej GórzeKrólik – delikatne puchate stworzenie o długich uszach, odziane w mięciutki futrzany płaszczyk, spod którego wystaje mały ogonek. Futerko to osłania jego bijące w zawrotnym tempie serce, ale nie jest w stanie ochronić przed światem. Wystawiony na działanie przeciwności losu, królik stara się dotrzeć do bezpiecznej norki. Choć kieruje nim strach, doskonale wie, że przeszkody są po to, aby je przeskakiwać.
Spektakl „O tym można rozmawiać tylko z królikami" na podstawie opowieści Anny Höglund w reż. Piotra Soroki, wystawiony na deskach Lubuskiego Teatru w Zielonej Górze, przenosi widza w świat zachowań i przeżyć wewnętrznych wszystkich żywych istot.
Jednym z największych walorów tego przedstawienia jest jego spójność. Elementy takie jak światło (Alicja Pietrucka), muzyka (Szymon Tomczyk) i ruch sceniczny (Piotr Soroka), łączyły się w przepiękny, wręcz synestetyczny sposób, tworząc niepowtarzalny nastrój. Symboliczne światło – jasna smuga – oświetlało rekwizyty, takie jak np. ojcowskie kapcie, które wskazywały na jego obecność w życiu rodziny. Gdy Ojciec (Jakub Mikołajczak) je zakładał, uczestniczył w codzienności domu; gdy je zdejmował – porzucał swoją odpowiedzialność lub fizycznie znikał z życia bliskich. Światło przybierało również tęczowy blask, gdy główny bohater – Królik (Paweł Wydrzyński) – doświadczał ulgi i ukojenia, co potęgowało emocjonalne zaangażowanie widza.
Podobnie muzyka – jej dobór pozwalał całkowicie zanurzyć się w opowieść. Subtelnie dopełniała historię zagubionego chłopca, który, aby przetrwać w zawiłej codzienności, musi przywdziać maskę.
Kostiumy (Agnieszka Zdonek) również odgrywały ważną rolę. Maska królika, przypominająca ponadwymiarowy ochronny kask, pojawiała się w przełomowych momentach, stanowiąc ochronę głównego bohatera. Inne postaci także nosiły królicze atrybuty – np. nakładane uszy. Stroje były współczesne, codzienne, wręcz typowe dla przeciętnych ludzi. Dominowały barwy szarości, które – zarówno w kostiumach, jak i scenografii – podkreślały monotonię i przytłaczającą zwyczajność życia – jak w utworze Maanamu „Szare miraże": „Twój dom wśród setek innych domów, z szarymi drzwiami, z szarym balkonem". Głęboka scena, zaaranżowana jako salon z jadalnią (scenografia: Agnieszka Zdonek), stawała się areną codzienności Królika. Gdy opuszczał swoją bezpieczną przestrzeń, np. udając się do szkoły, aktor wychodził na proscenium – symbolicznie zbliżając się do świata zewnętrznego i widzów.
Gra aktorska była znakomita. Każdy z aktorów świetnie oddał swoją postać, a ich emocje były autentyczne i szczere. Gdy aktorzy grali nastolatków (Jakub Mikołajczak, Joanna Wąż, Katarzyna Kawalec, Robert Kuraś), widać było beztroskę i lekkość charakterystyczną dla tego wieku, ale też niedojrzałość czy trudność w rozpoznawaniu emocji. Ruch sceniczny i gesty harmonijnie współgrały, tworząc ujmujące widowisko – zwłaszcza taneczne sekwencje w stroboskopowym świetle czy poruszanie się w półmroku niczym jeden organizm.
Spektakl był bardzo estetyczny i przyjemny wizualnie – podobnie jak inne oglądane przeze mnie przedstawienie Soroki, „PRZY PRZY" (Lubuski Teatr, prem. 2.12.2023r.), w którym również dominowały światło i gest jako przewodniki emocji. Choć humor nie zawsze trafiał dla mnie w punkt – jak w przypadku sceny szkolnej dyskoteki z udziałem otyłej nauczycielki z groteskowo uwydatnioną sylwetką (granej przez bezbłędną Martę Frąckowiak). Jej karykaturalny taniec odwoływał się do żenującego stereotypu surowego nauczyciela, który na szkolnych imprezach pokazuje swoją drugą twarz – nie przeszkodziło to jednak w budowaniu atmosfery intymnej refleksji. Szczególnie poruszające były sceny spotkań chłopca z dziadkiem (Jerzy Kaczmarowski), w których mogło dojść do prawdziwej, niewymuszonej bliskości i zrzucenia masek.
Jednak nie wszystkie elementy sceniczne zadziałały równie dobrze. Projekcje multimedialne – filmiki z social mediów i vlogi (autorstwa Klaudii Kasperskiej) – zakłócały odbiór. Tłumaczenie stanów psychicznych i mechanizmów poznawczych, które kierują Królikiem, przez niego samego na internetowym story/pamiętniku odbierało widzowi możliwość swobodnej interpretacji. Zamiast pogłębiać recepcję, oddzielały go, czyniąc relację z Królikiem bardziej odległą – z punktu widzenia osoby dorosłej czy obcej. Odrobinę zmarnowało to potencjał spektaklu na widowisko/przeżycie duchowe.
Podobny zabieg – oddanie ludzkich emocji poprzez świat zwierząt – zastosował Adolf Dygasiński w powieści pt. „Zając". Tam naturalistyczna narracja ukazywała mechanizmy społeczne rządzące światem, zostawiając przestrzeń na osobistą refleksję czytelnika.
Spektakl „O tym można rozmawiać tylko z królikami" w reż. Piotra Soroki Lubuskiego Teatru w Zielonej Górze to przejmująca, ciekawa sztuka, która porusza istotne problemy współczesnego człowieka – zwłaszcza w kontekście dorastania, samotności i potrzeby akceptacji. Zdecydowanie nie był to czas stracony.
Polecam szczególnie opiekunom i wychowawcom dorastających dzieci, bo o niektórych rzeczach naprawdę można rozmawiać tylko z królikami.