Kobieta na krawędzi życia i śmierci
Rozmowa z Urszulą GrabowskąMoje zajęcia na planie podporządkowuję pracy w teatrze. Tutaj nic się nie zmienia i widzowie będą mogli nadal zobaczyć mnie w spektaklach teatru "Bagatela", czyli w "Wujaszku Wani" i w "Sprzedawcach gumek" - Urszula Grabowska o nowym serialu kryminalnym.
Po filmach "Glina", "Tylko miłość", "Joanna", po wielu rolach w krakowskich teatrach przyszedł czas na kolejny serial z Pani udziałem. Podobno zdjęcia już się rozpoczęły?
To prawda, zdjęcia trwają w Warszawie i okolicy. To będzie trzynastoodcinkowy serial sensacyjno-kryminalny o tytule - jak dotąd - "Na krawędzi". Gram główną bohaterkę, Martę, kobietę po przejściach, która samotnie wychowuje dwudziestoletnią córkę. W tej roli zobaczymy Marię Nikilińską. Grają też m.in. Maja Hirsh, Mirek Baka, Mariusz Bonaszewski, Krzysztof Pieczyński i Marek Bukowski. Całość reżyseruje Maciej Dutkiewicz, który jest też współautorem scenariusza. Tak więc jestem w bardzo miłym towarzystwie.
Tytuł wskazuje na film ostry, może nawet brutalny?
Nie, nie. To nie będzie film o rozlewie krwi, o pościgach i strzelaninie. Raczej psychologiczny kryminał, w którym pojawi się wiele ważnych treści. Podstawowy temat to przemoc wobec kobiet.
W jakiej roli zobaczymy Panią tym razem?
Marta jest kobietą niezależną, pozornie szczęśliwą. Przez wiele lat mieszkała w Kanadzie, ale teraz wróciła do Polski. Ma piękną posiadłość, jest właścicielką ważnego wydawnictwa i zakłada fundację pomagającą kobietom, które są ofiarami gwałtów. Pewnego dnia w ogrodzie Marty zostają znalezione zwłoki kobiety. I właściwie w tym momencie naprawdę zaczyna się akcja serialu. Zamordowana kobieta jest jedną z podopiecznych fundacji, ten fakt uruchamia całą lawinę zdarzeń, wracają bowiem wspomnienia Marty z młodości - kiedyś sama została zgwałcona, przeżyła koszmar. Teraz postanawia wymierzyć sprawiedliwość tym, którzy ją skrzywdzili. Chce rozliczyć się z przeszłością.
Po rolach filmowych i teatralnych, m.in. egocentrycznej Sylwii, marzycielskiej i lirycznej Maszy, przejmującej Joanny, przyszła kolej na rolę kobiety twardej, czyżby nawet bezwzględnej?
Bardzo lubię grać postaci wbrew sobie, wbrew swoim warunkom psychicznym i fizycznym. Sądzę jednak, że Marta jest osobą złożoną: łączy kruchość, delikatność z siłą. Tytuł "Na krawędzi" bardzo dobrze oddaje jej charakter.
Czy w związku z tym, że zdjęcia są w Warszawie, zniknie Pani na czas kręcenia serialu z krakowskich scen?
Nie. Moje zajęcia na planie podporządkowuję pracy w teatrze. Tutaj nic się nie zmienia i widzowie będą mogli nadal zobaczyć mnie w spektaklach teatru "Bagatela", czyli w "Wujaszku Wani" i w "Sprzedawcach gumek". W czerwcu wejdę w próby czytane spektaklu "Pokój na godziny" w reżyserii Waldemara Śmigasiewicza, z premierą planowaną na październik. Zapewne wielu Czytelników pamięta spektakl o tym tytule w Starym Teatrze, przed laty, z Tadeuszem Hukiem w roli głównej.
Skoro ma Pani tyle zajęć, krąży między Krakowem a Warszawą, to jak godzi Pani obowiązki zawodowe z wychowaniem kilkuletniego Antosia?
Antoś na tym na pewno nie ucierpi. On, jako pierwszoklasista, ma mnóstwo własnych zajęć, a oprócz tego kochających dziadków, którzy pomagają nam. Tak więc mogę sobie pozwolić na ten drobny zawodowy egoizm, który wynagrodzę, mam nadzieję, wspólnymi wakacjami.