Koń zjadł kapelusz!

,Gdzie jest mój mąż?'' – aut. Eugene Labiche – reż. Paweł Aigner – Teatr im. Wandy Siemaszkowej w Rzeszowie – 23.11.2024

,Gdzie jest mój mąż?'' to spektakl zrealizowany na podstawie ,,Słomkowego Kapelusza'' autorstwa Eugeniusza Labiche'a, czyli francuskiej farsy, napisanej w 1851 roku. Farsa doczekała się wielu realizacji na scenie oraz w filmie, jej tekst na język polski opracowywał Julian Tuwim, co da się odczuć i usłyszeć podczas oglądania spektaklu; zawiera wiele ciekawych rymów, żartów, które po wielu latach dalej bawią, czego dowodem były żywe reakcje widowni. Sztuka łączy ze sobą komedię, musical, operetkę i taniec. Reżyser opracował tekst w sposób bardzo przyjemny do oglądania, ciągle bombardujący widza kolejnymi doznaniami wizualnymi i słuchowymi. Jest głośno, kolorowo i ciągle coś się dzieje.

 

Spektakl dzieje się w ważny dzień, dzień ślubu młodego Paryżanina, Fadinarda (Maciej Kokot). Nieszczęśliwym trafem, podczas drogi do domu jego koń zjadł część kapelusza nieznajomej mu kobiety. Konsekwencje tego wypadku szybko uderzają mężczyznę, który teraz, w dniu ślubu ma za zadanie znaleźć taki sam kapelusz i oddać go kobiecie, która bez niego nie zamierza opuścić domu Paryżanina, albowiem powrót do domu bez kapelusza sprawiłby, że mąż damy mógłby dojść do (całkiem trafnego) wniosku, że ta go zdradza. To napędza koło perypetii, zabawnych sytuacji, podczas których mężczyzna musi połączyć ślubne obowiązki wraz z poszukiwaniami kapelusza.

Maciej Kokot radzi sobie wspaniale w roli Fadinarda. Mimo wątpliwego moralnie zachowania postaci można go polubić, a nawet wspierać go w poszukiwaniach. Joanna Marczydło, kreuje bardzo ciekawą i zabawną rolę przyszłej żony głównego bohatera, postać jest rozdarta gdzieś między chęcią swobody, a byciem zależną od swojego ojca, którego gra Marek Kępiński. Ojciec cechuje się nadopiekuńczością i uroczą nieporadnością, która bawiła oglądających do łez.

Piotr Napierała grał kuzyna Bobina, który w komiczny sposób próbował doprowadzić do tego, żeby Helena zmieniła zdanie co do ślubu, jako że sam uważał się za lepszego kandydata na męża. Damą pozbawioną kapelusza, Eleonorą, została Małgorzata Pruchnik, manipulująca uczuciami obu mężczyzn, Fadinarda, jak i również swojego kochanka, porywczego i gotowego dokonać mordu w imię miłości (i kapelusza) – w niego wciela się Kacper Pilch, bardzo komicznie przedstawiając wybuchy mężczyzny, chociaż w śmieszności tej postaci skecze łączące jego rasę bezpośrednio z ,,dzikim'' zachowaniem i seksualnością wydawały mi się trochę przesadzone.

Ten sam problem miałem z postacią Achillesa de Rosalba, granego przez Michała Chołkę, postać homoseksualnego arystokraty, a tak jak bardzo bawiły mnie żarty dotyczące jego braku talentu artystycznego, nieudolnych chęci wyrażania się w sposób artystyczny, tak motyw geja goniącego biednego głównego bohatera widziałem już w polskich komediach oraz kabaretach tak wiele razy, że bardzo mi się przejadł i stał się męczący. Tekst, na którego podstawie spektakl powstał ma wiele lat, a ciężko, by każdy żart przetrwał próbę czasu. To wszystko nie zmienia jednak faktu tego, że mimo tych drobnych zastrzeżeń, postaci dalej, w wielu innych sytuacjach miały szansę wywołać u mnie uśmiech. W spektaklu gra aż piętnastu wybitnych aktorów, w tym wiele gwiazd teatru rzeszowskiego, każdy z nich zaprezentował na scenie ogromny poziom oraz umiejętności, również w ruchu scenicznym, który momentami dawał wręcz wrażenie animowanego.

Prosta i klimatyczna scenografia, stworzona przez Magdalenę Gajewską, przenosi widza między lokalizacjami w płynny sposób, nawet mimo drobnych zmian podpowiadając gdzie aktualnie dzieje się akcja, czy jesteśmy na zewnątrz, czy też w środku budynku. Kostiumy Pavla Hubički przenoszą nas w czas akcji, dopełniając obraz XIX-wiecznej Francji. Byłem pod ogromnym wrażeniem choreografii, płynnej i ciekawej, działającej na zasadzie ciągłego ruchu postaci, co dodatkowo prezentowało upływ kurczącego się szybko czasu. Karolina Garbacik jest osobą odpowiedzialną za choreografię, za którą należą się ogromne gratulacje dla niej, oraz dla Zuzanny Knyszewskiej, która uczyła aktorów stepowania. Dzięki przygotowaniu wokalnemu zapewnionemu przez Cezarego Szyfmana oraz muzyce skomponowanej przez Piotra Klimka farsa stała się również musicalem, stworzyło to bardzo ciekawe i nietuzinkowe połączenie gatunków.

Dramaturgia spektaklu rozwija się w sposób dynamiczny. Reżyser ciągle bombarduje nas kolejnymi żartami, na scenie ciągle dzieje się bardzo dużo, jest głośno, szybko i wesoło. Według mnie, te cechy były zdecydowanie plusami spektaklu, a przerwa między aktami daje widzowi idealną chwilę na to, aby sekundę ochłonąć i przygotować się do kolejnych intensywnych wrażeń. Sztukę ogląda się z niezwykłą przyjemnością, dba ona ciągle o to, żebyśmy od niczego nie odwracali wzroku i na wszystko zwracali uwagę. To farsa w pięknym wydaniu, łącząca cechy gatunkowe z całkiem nowymi elementami teatru śpiewanego i tanecznego. Oprawa wyglądu jest tak piękna, że każdy moment można by było uwiecznić na zdjęciach. Od razu widać ogrom pracy i przygotowań ze strony całej grupy osób uczestniczących w spektaklu. Spektakl daje nam świetną rozrywkę.

Farsa niesie prosty przekaz, który nie jest nieoczywisty, ani ukryty, lecz wcale nie potrzebuje żadnego innego; prostota przekazu sama w sobie jest komiczna i wystarczająca.

Jesper Nowakowski
Dziennik Teatralny Małopolska
4 stycznia 2025

Książka tygodnia

Ulisses
Społeczny Instytut Wydawniczy Znak
James Joyce

Trailer tygodnia