Kroki zawsze przychodziły skądinąd

"Teatr Tańca Piny Bausch" - aut. A. Rembowska - Trio, Wa-wa

... one nigdy nie pochodzą z nóg" - legendarna twórczyni teatru tańca Pina Bausch tak opowiadała kiedyś o swojej pracy. Polski rynek wydawniczy długo czekał na książkę o wybitnej artystce. Ranga teatru Piny Bausch, podziwianego na całym świecie, u nas znana była jedynie wąskiemu gronu teatrologów i widzów. Niemiecka reżyserka gościła ze swym zespołem w Polsce dwukrotnie: w 1987 roku we Wrocławiu, prezentując autorskie sztuki "Cafe Müller" i "Ofiarę wiosny", oraz w 1998 roku w Warszawie, pokazując "Goździki". Trzecia wizyta jej teatru w Polsce, tym razem ze spektaklem "Nefes" w czerwcu 2009 r., okazała się poruszająca i tragiczna z powodu nagłej śmierci Artystki. Premiera polskiej książki "Teatr Tańca Piny Bausch" odbyła się na kilka dni przed tymi wydarzeniami. Wnikliwa i rzetelna, a jednocześnie bardzo subiektywna i impresyjna praca Aleksandry Rembowskiej przynajmniej po części zapełnia lukę w naszej kulturalnej świadomości.

Książka okazała się pozytywnym zaskoczeniem. Dotychczas o Pinie Bausch nie można było wiele przeczytać, prócz wydanej w niskim nakładzie pracy „Fenomen twórczości Piny Bausch” Aleksandry Dziurosz (Warszawa 2005) i kilkunastu artykułów w „Didaskaliach” czy „Teatrze”. Jednak zamiast monumentalnej monografii, w której krytyk teatralny bywa mądrzejszy od reżysera lub odtwórczo referuje się komplet przedstawień, otrzymaliśmy dzieło skromne i charakterystyczne. Skromne – bo niepretendujące do przypisywania Pinie Bausch ideologii, niewkładające jej w obszar wąskiego paradygmatu badawczego itd. Określenie „skromne” nie powinno jednak zwieść: książka wydana jest z godną podziwu starannością i w eleganckiej formie. Charakterystyczne – bo ten teatr, Teatr Tańca Piny Bausch, wymaga właśnie takiego opracowania: selektywnego, bogatego w skojarzenia. Takie ujęcie tematu wywołuje sam odbiór sztuki Tanztheater. Chwała tym, którzy tę Sztukę swoim przeczuciem i doświadczeniem głęboko rozumieją – autorka jest właśnie takim widzem, a przy tym kompetentnym badaczem, zaangażowanym w tematykę i poznającym teatr również „od podszewki” – m.in. poprzez liczne rozmowy z aktorami. Do bliższego poznania Teatru Tańca Piny Bausch zaprasza również czytelnika, uprzedzając o interpretacyjnym charakterze książki i własnej inwencji w doborze poruszanych problemów. Jestem przekonana, że ta pełna pokory postawa, w połączeniu z fascynującymi, twórczymi i przenikliwymi analizami przedstawień, może być kapitalnym wprowadzeniem w teatr Piny Bausch dla laików, a wzbogacającą lekturą dla znawców.

Struktura dzieła Rembowskiej obejmuje część teoretyczno-problemową, opisowo-analityczną, fotografie, wywiady z aktorami-tancerzami oraz wykaz sztuk wraz z szeroką bibliografią źródeł pisanych i multimedialnych.

 Część teoretyczna składa się ze wstępu i dziewięciu rozdziałów tematycznych. Pierwsze rozdziały posiadają motta; jednym z nich są słowa Federica Felliniego (współpracował z Bausch, zagrała w jego filmie „A statek płynie”): Obdarzona arystokratycznym wyglądem, raz czuła, to znów okrutna, tajemnicza i bliska, Pina Bausch uśmiechnęła się do mnie, by dać się poznać. Zakonnica, która je lody, święta na rolkach, w sposobie zachowania przypominająca królową na wygnaniu, założycielka zakonu, sędzia sądu metafizycznego, nieoczekiwanie puszcza do ciebie oko. (s. 19).

We wstępie odnajdziemy początki drogi Piny Bausch: nazwiska jej nauczycieli i współpracowników (począwszy od Kurta Joossa, którego Bausch nazywa swym mistrzem), kontekst historyczno-artystyczny, w jakim tworzyła. Jest to solidna porcja wiedzy o teatrze tańca na świecie, wzbogacona erudycyjnymi przypisami. Nie brak też wielu interesujących skojarzeń autorki, które stają się dalej tropami interpretacyjnymi, za którymi podąży. Tytuły następujących dalej rozdziałów dotyczą wprost Teatru Tańca. Są esencjonalne, a niekiedy enigmatyczne: Droga do istoty rzeczy, Tajemnica pewnego procesu, „… Z oddali” (o wielokulturowości), Forma otwarta (o kompozycji), Tam gdzie rosną goździki (o scenografii), Ciało doświadczające, Salome i Ofelia (o płciowości i erotyce), Od realizmu ku metafizyce. Mitologia i codzienność, „Oddech duszy” (m.in. o wyobraźni, celu, poszukiwaniu prawdy, odbiorze). Każdy rozdział stanowi wartościową całość i zarazem część całości. Najważniejsze zagadnienia zostały tu celnie wyodrębnione i opisane z godną podziwu umiejętnością.

Dalsza część książki to „Aneks”, czyli opisy konkretnych sztuk. Są to nietuzinkowe i niebanalne interpretacje wybranych elementów przedstawień (a trudno uniknąć tzw. banału przy prostych tematach poruszanych przez reżyserkę!) oraz filmu. Jak pisze autorka, „Opisy spektakli bliższe są impresji niż analitycznemu studium (…). Służą ukazaniu i podkreśleniu waloru charakterystycznego dla niej [Piny Bausch] języka” (s. 107). I to jej się, w moim przekonaniu, udało doskonale: niezwykle sprawnym, bogatym i pięknym językiem dokonuje „opisów bliższych impresji”. Język ten jest wielkim atutem książki. Autorka podejmuje przecież temat, z którym mierzyć się oznacza ambitne zadanie słownego wyrażania treści przekraczających słowo. I to się udaje. Opisy wybranych dwudziestu (z ponad czterdziestu) sztuk Piny Bausch są krótkie, a także trafne i intrygujące niezależnie od tego, czy widziało się dany spektakl, czy nie. Przenoszą one czytelnika na widownię teatru w Wuppertalu i dają szansę samodzielnego przyjrzenia się scenicznej rzeczywistości, podpowiadając zarazem jej odbiór: najczęściej jako paradoksalnej, gorzkiej, dowcipnej, czasami radosnej lub przejmująco bolesnej. Ponieważ my, polskojęzyczni czytelnicy, zazwyczaj nie znamy twórczości „bogini teatru tańca” zbyt dobrze, te opisy stają się niepowtarzalną szansą dostępu do niej – i zarazem sugestywnym (ale nigdy wprost wyrażonym) zaproszeniem do osobistego spotkania z Teatrem Tańca Piny Bausch. W obecnym kontekście, tj. w obliczu straty tej niewyobrażalnie ważnej Artystki, ikony współczesnego świata kultury i sztuki, stają się jednocześnie hołdem. Każde spostrzeżenie i skojarzenie ma wymiar prywatny: pochodzi od autorki i odzwierciedla się we wrażliwym czytelniku-widzu. Zarazem ma wymiar bardziej uniwersalny: przecież takich, podobnych lub odmiennych wrażeń i refleksji doświadczały miliony ludzi wpatrzonych w tancerzy Piny Bausch przez pięćdziesiąt lat jej pracy.

Umieszczona w środku książki część fotograficzna to perfekcyjne prace autorstwa Ursuli Kaufmann, od wielu lat towarzyszącej teatrowi Piny Bausch. Ta druga autorka „Teatru Tańca Piny Bausch” bez słowa opowiada historię Tanztheater, wprowadzając nas w mieszaninę emocji wywoływanych przez sceniczne sytuacje, pokazując inspirujące, zachwycające i niepokojące fragmenty spektakli. Wartość zamieszczenia zdjęć w książce na temat tego teatru wydaje się bezcenna. Choć literalnie brak w nich ruchu i muzyki, to jednak idealnie oddają dynamikę przedstawień, ich aurę i pozwalają wyobrazić sobie, jak wygląda sztuka Piny Bausch; uzmysławiają jej cechy charakterystyczne, opisywane przez Rembowską słowem pisanym. Jest to dokładnie czterdzieści barwnych, doskonałej jakości fotografii pochodzących z różnych okresów działalności Teatru Tańca, zawierające fragmenty spektakli dawnych i najnowszych.

Kolejny komponent tej „subiektywnej monografii” jest równie trudny do przecenienia. Tym razem współautorami książki stają się znakomici aktorzy-tancerze współpracujący z Piną Bausch: Janusz Subicz (w Tanztheater w latach 1979-94) oraz Dominique Mercy (w Tanztheater od początku jego założenia w 1973 r. do dzisiaj). Zamieszczono obszerne rozmowy z tymi artystami. (Pierwsza pt. Taniec poza stylem ukazała się wcześniej w „Teatrze”, druga – Pomarańcze na drogę – w „Didaskaliach”). Każdy z aktorów, przez pryzmat własnego doświadczenia, w sposób osobisty i szalenie zajmujący, opowiada o procesie twórczym w teatrze Piny Bausch, własnej drodze i towarzyszącym jej wyzwaniach oraz podejmowaniu tych wyzwań. Rozmowy te powinny się stać biblią miłośników Tanztheater, ponieważ właśnie w nich zawarta jest istota tego teatru – a bez zrozumienia istoty (dociekanej równie wnikliwie przez Rembowską w pierwszym rozdziale) pozostaje się w kręgu wahań i niezrozumienia lub teatrologicznego zadęcia. Świadectwo tych dwóch tancerzy – różnych charakterologicznie, lecz podzielających cechy głębokiej wrażliwości, dociekliwości, pokory i chęci samopoznania – jest interesujące i wstrząsające zarazem: pokazuje, że sens pracy z Piną Bausch wykraczał daleko poza teatr. Subicz szczegółowo opowiada o współczesnej choreografii: metodzie pracy Joossa i Bausch, a także o swoim procesie twórczym w Teatrze Tańca, wyznając m.in.: „Zadaniem Piny jest, jak to sama określa, uświadomić ludziom ich wartość, ukryte możliwości, z których sami nie zdają sobie sprawy. Ona odkrywa z nami tajemnicę człowieka” (s. 169). Podkreśla też: „Emocja jest materiałem wyjściowym” (s. 170). Mercy opowiada o własnym doświadczeniu w pracy z reżyserką, które rozpoczęło się lata temu w USA: „Kiedy zobaczyłem ją tańczącą na scenie, przeżyłem swego rodzaju szok artystyczny – była cudowna, nieprawdopodobna”. Mówi też o własnych poszukiwaniach, odejściu z zespołu, jego powodach i o powrocie. Przeczytawszy te dwa fascynujące wywiady, można zastanawiać się, czy nie byłoby właściwe zamieszczenie rozmów z samą reżyserką. Wprawdzie Rembowska takich rozmów nie przeprowadzała, ale istnieją (nieliczne) wywiady, których tłumaczenie byłoby wartościowe dla polskiego odbiorcy. Tymczasem możemy zadowolić się stwierdzeniem (więc też pewnie świadomym zamiarem autorki), że „Pina Bausch należy do tych artystów, (…) którzy najpełniej wypowiadają się w swoich dziełach” (s. 33). Oszczędne i precyzyjne słowa Bausch, w których potrafiła tak trafnie ująć sedno swych twórczych poszukiwań (na czele ze słynnym zdaniem: „Nie interesuje mnie to, jak ludzie się poruszają, lecz co nimi porusza”) byłyby jednak bez wątpienia pomocne w zrozumieniu i pogłębieniu odbioru jej sztuki.

Ostatnią partią książki jest wykaz wszystkich przedstawień Piny Bausch, począwszy od pierwszych samodzielnych choreografii z końca lat sześćdziesiątych. Potem następuje lista ważniejszych nagród i odznaczeń przyznanych artystce, niemieckojęzyczne streszczenie oraz bogata bibliografia. Zawiera ona około stu pięćdziesięciu tytułów książek, artykułów i materiałów filmowych w różnych językach. Do tej pory nie ma lepszego i wiarygodniejszego źródła dla zainteresowanych tym teatrem. Książkę kończy indeks osób.

Autorka – krytyk teatralny – we wstępie zauważa i niejako zastrzega, że opis Tanztheater Piny Bausch „stanowi wyzwanie dla badacza i krytyka, analiza spektaklu podąża zaledwie w ślad za dziełem, a każda próba jego definicji zdaje się zawężać i ograniczać zawarte w nim bogactwo znaczeń” (s. 9). Dzięki dokonaniu tego realistycznego spostrzeżenia i wynikającej zeń świadomości, autorce udaje się uniknąć nachalnych uogólnień. Zarazem jednak unika chaosu: jej kluczem interpretacyjnym staje się przestrzeń własnych emocji, intelektu, lektur i doświadczenia. Jest to zgodne z dewizą Anatola France’a, że dobrym krytykiem jest ten, kto opowiada o przygodach swej duszy wśród arcydzieł . Asocjacje kulturowo-antropologiczne (pojawiają się skojarzenia z malarstwem Hodlera czy nazwiska m.in. Eliadego, Goffmana i Halla) poszerzają odbiorcze horyzonty i podpowiadają liczne interesujące kierunki refleksji teatrologicznej. Są zarazem cenne dla nie-znawców, gdyż w sposób pozbawiony uporu i pretensjonalności pozwalają czytelnikowi-widzowi na własne skojarzenia. Autorka, przy całej swej rozległej wiedzy, której cząstką dzieli się przy okazji opisów i interpretacji, daleka jest od przesadnego intelektualizowania. Sama Pina Bausch mówiła w jednym z wywiadów: „Krytyka choreografii – przecież wcale o to nie chodzi. Chodzi o bycie człowiekiem” . Kilkakrotnie czytamy w omawianej książce słowa proste: o ukazaniu człowieka w całej jego pełni, o uczuciach, o prawdzie. Godna podziwu jest niezłomność, z którą Rembowska nie boi się tym samym oskarżeń o „kicz”, pojęcie dziś niezwykle modne. Sądzę, że książka w jakiś sposób oddaje ideę samego Tanztheater, teatru, a więc i życia: nie jest ono przeznaczone dla wybrednych koneserów, ale dotyczy po prostu losów człowieka. A te są niezmienne przez stulecia i pod każdą szerokością geograficzną. Należy przy tym zaznaczyć, że zarówno reżyserka (jak i autorka książki) potrafi abstrahować i wspinać się na wysokie piętra ironii. Bausch eksperymentuje z formą do granic możliwości. „Prostota” łączy się więc w sztuce teatralnej z bystrością i swego rodzaju przebiegłością. Pina Bausch rzadko przedstawia coś wprost: choć posługuje się konkretem, to ukrywa drugie dno. Zatem pod pozorną dosłownością, jak zawsze w sztuce najwyższej klasy, istnieją uderzające i wielowarstwowe metafory. Rembowska podsuwa narzędzia, przydatne w rozszyfrowaniu tajemniczych obrazów i języka scenicznego, i opowiada o własnych „przygodach duszy wśród arcydzieł”. Teatr Piny Bausch określa m.in. „narzędziem autoanalizy” i „szansą na przemianę”, wprowadzając w niebanalny sposób czytania tego teatru. Pisze o nim jako o teatrze egzystencjalnym, nie publicystycznym.

Chcąc się doszukać mankamentów, oprócz braku rozmowy z Piną Bausch (co, jak wspomniałam, jest jednocześnie wymowne i może być traktowane jako zaleta), można wahać się, czy używanie samego imienia artystki jest odpowiednie. Wprawdzie Pina – jak mało który artysta – jest nie tylko przez przyjaciół i wielbicieli, ale szerokie grono znawców i teatrologów częstokroć tak określana. Trudno wytłumaczyć ten fenomen. Na pewno nie jest to pseudonim w rodzaju „Jacko” ani odpowiednik mówienia o Robercie Wilsonie „Bob”, ani brak szacunku. Wręcz przeciwnie: to raczej poczucie swego rodzaju wspólnoty i wyrażenie przystępności, naturalności i zwyczajności samej reżyserki – oraz wierność konwencji wpisanej w daną kulturę teatralną. Stosowanie imienia w omawianej książce jest na swój sposób piękne i autentyczne. Może jednak budzić zrozumiały opór osób nieznających sztuki Tanztheater, jej przeciwników czy ultraprofesjonalnie patrzących na teatr badaczy. Być może jest to wystarczający powód dla rezygnacji z posługiwania się samym imieniem Bausch.
 Książkę tę można smakować – szczególnie w części analitycznej – podobnie jak delektuje się samą sztuką teatralną. Część teoretyczna wzbogaca wiedzę i konteksty interpretacyjno-kulturowe. Zdjęcia i rozmowy z tancerzami to po prostu integralny element sztuki Tanztheater Wuppertal i życia artystów, żywe świadectwo „z pierwszej ręki”.

Zdaję sobie sprawę, jak niełatwo opisać „wykreowane ruchem emocje” (s. 154), dlatego podziwiam podjęcie wyzwania i gratuluję Rembowskiej odniesionego sukcesu. Ta książka to uczta dla miłośników teatru, jak też dla każdego wrażliwego człowieka. Być może za skromna dla obżartuchów, ale w obecnym kontekście bezcenna. 

„Teatr Tańca Piny Bausch. Sny i rzeczywistość”
autor: Aleksandra Rembowska, zdjęcia: Ursula Kaufmann
wyd. Trio, Warszawa 2009

Amelia Kiełbawska
Dziennik Teatralny Wrocław
30 listopada 2009
Portrety
Pina Bausch

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia