Kto zabił Hamleta?
21. Międzynarodowy Festiwal SzekspirowskiZdaniem selekcjonerów 21. Festiwalu | Szekspirowskiego w Gdańsku, tegoroczne realizacje dramatów Szekspira na naszych scenach nie były na tyle znaczące, by pretendować do nagrody Złotego Yoricka. Z przyznania tejże zrezygnowano, podkreślając znaczenie nurtu SzekspirOFF, promującego młody teatr.
Wśród osiemnastu ocenianych spektakli, jury zwróciło uwagę na monodram Piotra Mateusza Wącha "Rytuał 23 albo obrazy ze śmierci wodza". Wyróżnienia otrzymali: spektakl zespołowy "Szekspir czy buty" zrealizowany przez studentów PWST im. L. Solskiego w Krakowie i Mateusz Ławniczak za "Pieśni szekspirowskie". Natomiast trzy pierwsze przedstawienia głównego nurtu dowiodły, że dramaty Szekspira inspirują twórców nie tylko do poszukiwania tego, co w tekście uniwersalne. Nowoczesna forma spektakli pozwoliła mówić o wszystkim, co nas dzisiaj interesuje i wywołuje silne emocje.
Festiwal rozpoczęła "Wyspa" Grzegorza Brala z Teatru Pieśń Kozła, inspirowana szekspirowską "Burzą". 19 wykonawców swoją opowieść o samotności, wolności, zniewoleniu, dualizmie człowieka, przełożyło na taniec i śpiew. Poza otwierającym spektakl mnonologiem, nie pada ani jedno słowo więcej. Ruchy, gesty, głosy aktorów, spotykające się w lamentacjach i przywodzących odległe kultury tradycyjnych śpiewach, tworzą bardzo dynamiczne widowisko. Sugestywna choreografia Ivana Pereza, który zdecydował się również zatańczyć na scenie (w czasie spotkania po spektaklu wyjaśniał, że w swoich choreografiach występuje bardzo rzadko, jedynie wtedy, kiedy jakiś projekt szczególnie silnie na niego oddziałuje), wykreowała nową wyspę. Na niej uwięziony został nie tylko Prospero, ale również nasze marzenia, sny i obawy odbijające się w lustrach. Te lustra i krzesła - jedyne elementy scenografii przemawiają mocniej niż płaszcz mędrca i pozwalają kontemplować "drugą stronę rzeczy".
Twórcy spektaklu podkreślali, że jest on wspólnym dziełem reżysera, dramaturga, choreografa i autorów muzyki: Jeana-Claude'a Acquavivy i Macieja Rychłego. Stare pieśni gruzińskie i greckie oraz przejmujące lamentacje dopełniają ten wyjątkowo współczesny traktat o człowieku. - "Żyjemy w kulturze, w której lamentacja i smutek są eliminowane z przestrzeni publicznej, dlatego warto w teatrze odwoływać się do kultur tradycyjnych. Muzyka jest głębszym uniwersum niż język, niż narody. Ludzie łączą się w poczuciu straty i smutku - mówił Maciej Rychły.
Tytus z Chin, Hamlet z Zagrzebia
W spektaklu Tang Shu-Wing Theatre Studio z Hongkongu było tylko siedem krzeseł i siedmiu aktorów. Tu również reżyser do opowiedzenia bardzo krwawej historii - losów rzymskiego wodza Tytusa Andronikusa, posłużył się oszczędnymi środkami. Ubrani na czarno aktorzy swoje monologi wypowiadają w sposób pozbawiony emocji. Tak, jakby referowali kolejny nudny dzień. Ich beznamiętny przekaz brzmi niezwykle współcześnie. W taki sam sposób dzisiejsi komentatorzy informują o dramatycznych zdarzeniach w świecie. Aktorom towarzyszy wykonywana na żywo muzyka. Proste dźwięki fletu, bębna i szum zgniatanego papieru kontrastują z momentami ciszy. Niekiedy tylko słychać krzyk skrzywdzonego, który wybrzmiewa z całą mocą. W finale wykonawcy schodzą ze sceny, żeby zebrać pozostawione przed nią na początku spektaklu prywatne ubrania. "Sytuacja się ustabilizowała" i wszystko wróciło do normy. Czy na pewno? Może kolejna Tamora lub kolejny Aaron pojawią się wśród nas?
Nawet jeśli po obejrzeniu spektaklu Olivera Frljića wydaje się nam, że taką scenę już gdzieś widzieliśmy, to "Hamlet" [na zdjęciu] z Zagreb Youth Theatre (Zagrebaćko kazaliśte mladih) nas zainteresuje. Choć reżyser także i w tej realizacji konsekwentnie powraca do teatru zaangażowanego w politykę, pozostaje wierny tekstowi oryginału. Zaprasza widzów, żeby śledzili akcję, stając się jej uczestnikami. Trybuna lewa, trybuna prawa, dół, góra, wschód, zachód - różne perspektywy, opcje, światopoglądy, obserwują nieubłaganą klęskę Hamleta (Kresimir Mikić). On sam wyglądający trochę jak kelner, zajmuje jedno z miejsc przy długim biesiadnym stole. Obok siedzi ubrany na czarno dwór. Tylko Gertruda (Nina Violić), która w tej realizacji jest jednocześnie Ofelią, nosi białą suknię. Podwójnych ról jest więcej. Klaudiusz to duch ojca Hamleta. Grabarz pełni również rolę księdza.
Wraz z aktorami cały czas jesteśmy przy stole. Scenografia się nie zmienia, postacie nigdzie nie wychodzą. Tkwią w siatce wzajemnych intryg, w której karty rozdaje Klaudiusz. Niewygodny outsider Hamlet od początku nie ma żadnych szans. Nawet słynny monolog, który reżyser każe mu kierować do Gertrudy-Ofelii, nie robi na nikim wrażenia. Nie dziwi gości zabójstwo Ofelii. Jednak prowokującego, mówiącego prawdę w oczy duńskiego księcia trzeba wyeliminować. Przystają na to wszyscy uczestnicy stolikowej narady. Nikt nie potrzebuje inaczej myślących.
Po weselu-stypie pozostaną walające się resztki jedzenia, plastikowe naczynia, niedopałki papierosów. Wszystko to razem smutne i nie dające nadziei. Kto zabił Hamleta? Oni czy my?