Kumie, chwalą nas!

"Broadway Exclusive 2019" – Teatr Rampa – premiera 10.10.2019 Idea, scenariusz: Jakub Wocial

Ladies and gentleman, Mesdames et Messieurs! Panie i panowie, Teatr Rampa przedstawia wam wielkie musicalowe przeboje. Wspaniała muzyka, piękny śpiew, żywiołowy taniec, zgrany zespół muzyczny, interpretacja, aktorstwo i konferansjerka! Czego chcieć więcej? A wyszło trochę widowiska, trochę edukacji, trochę – nie wiadomo czego.

Główny solista oprócz śpiewania pełnił także rolę prowadzącego program, tak jakby był to telewizyjny koncert transmitowany na żywo. Drugi solista, a zarazem twórca spektaklu, wystąpił w roli geniusza, o czym widzom bezustannie przypominano. Podobnie choreograf i pierwszy tancerz w jednej osobie. Solistki wokalistki były trzy, choć w oficjalnym programie tylko dwie. Meine Damen und Herren, Teatr Rampa przedstawia wam musicalowe przeboje!... w nieco chaotycznej formie.

„Broadway Exclusive 2019" to piąta edycja koncertu przebojów zaczerpniętych z największych scen musicalowych świata. Pierwotnie miało to być jednorazowe wydarzenie. Jednak dzięki staraniom Jakuba Wociala, Jana Stokłosy i Santiago Bello oraz dyrekcji Teatru Rampa ta formuła spektaklu utrzymuje się na stołecznej scenie od pięciu lat. Widowisko przyciąga młodą publiczność – większość widowni stanowili nastolatkowie i dwudziestolatkowie, którzy pożegnali artystów owacjami na stojąco. Starsza i bardziej doświadczona część widowni była nieco bardziej powściągliwa w okazywaniu entuzjazmu.

Potencjał tego przedstawienia jest ogromny. Wykonawcy zachwycają możliwościami i umiejętnościami wokalnymi oraz tanecznymi, a prezentowany repertuar jest bardzo trudny. Najmocniejszym muzycznie punktem programu był bez wątpienia doskonały wokalnie Maciej Pawlak. Ma przepiękny i bez zarzutu prowadzony głos, doskonale czysty i świeży, a także pełen wyrazu. Bardzo młody artysta dojrzale operuje dynamiką i świetnie interpretuje wykonywane utwory. Do tego ma wielką swobodę sceniczną i umie się poruszać – to prawdziwa gwiazda!

Jego swoboda sceniczna wytrzymała też, mimo wszystko, próbę prowadzenia całego wydarzenia z pozycji konferansjera, choć scenariusz ten narracji mnie nie przekonał. W założeniu twórców konferansjer był między innymi przewodnikiem po historii musicalu, najwyraźniej z ambicjami kształcenia zgromadzonej na widowni młodzieży. Szlachetna to idea, zwłaszcza w czasach, gdy większość naszego społeczeństwa nie czyta nut, nie zna podstawowych faktów z historii muzyki, nie gra na instrumentach, ani nie chadza na koncerty. Niestety, owa konferansjerka nie była zbyt spójna ani przystępna. Za dużo też było, mimo żartobliwej konwencji, wymieniania tytułów oraz nagród Jakuba Wociala i Santiago Bello. Jak w wierszyku: „Kumie, chwalą nas! – Kto? – My was, a wy nas...".

Jakub Wocial to doświadczony wokalista, któremu nie można odmówić umiejętności. Jednak był w tym przedstawieniu zbyt powściągliwy i za bardzo w roli starszego, doświadczonego, hołubionego szefa. Cóż, nie jest łatwo być jednocześnie twórcą i wykonawcą.

Santiago Bello, autor choreografii, również pokazał kunszt na wysokim poziomie, ale... spośród czterech tancerzy tylko on tańczył popisowe numery i partie solowe, a w grupie to zawsze on był w pierwszym rzędzie i na środku. Pozostali tancerze wypadli zupełnie bezbarwnie. Poza tym tylko niektóre zaprojektowane przez Bello układy taneczne były zrozumiałe i pięknie dopełniały wykonywane piosenki. Inne – nie. Kilka razy miałam wrażenie prowizorki. Za to bez zastrzeżeń zachwyciłam się tancerkami – wszystkie były niezwykle piękne, idealne technicznie, swobodne, doskonale ubrane. Prym wśród nich wiodły Ewelina Kruk i Natalia Kielan. Nie wiem, kto zaprojektował kostiumy – ani w programie, ani na stronie Teatru nie znalazłam informacji na ten temat – lecz zrobił to świetnie!

Wokalistkami według programu były Dorota Osińska i Paulina Janczak. Tej pierwszej byłam bardzo ciekawa, bo jeszcze nie słyszałam jej na żywo. Zachwyciłam się fragmentem programu telewizyjnego sprzed paru lat, gdzie Osińska zaśpiewała „Calling you" robiąc absolutną furorę – jej nagranie na YouTube obejrzało ponad piętnaście milionów osób. Faktycznie, artystka ma niezwykły, wzruszający głos oraz sposób śpiewania zasługujący na gorące pochwały i nagrody. Natomiast zupełnie nie odnalazła się na scenie – była nieruchoma, sztywna, nienaturalna w ruchach. Może konwencja musicalowego widowiska jest zbyt agresywna dla piosenkarki, która „śpiewa duszą"? A może przeszkodą była jej potężna wada wzroku? Z pewnością warto posłuchać Doroty Osińskiej w bardziej studyjnym muzykowaniu – Teatr Rampa obsadza ja także w roli Evy Cassidy. Wybieram się.

Ku zaskoczeniu publiczności na scenie pojawiła się także bardzo młoda i piękna artystka wprost z Łodzi, Emilia Klimczak, która z olśniewającym uśmiechem wykonała kilka utworów wymagających wysokiego sopranu. Wokalnie i wyrazowo była ewidentnie bardziej śpiewaczką niż piosenkarką. Skąd się tam wzięła, dlaczego nie było jej w programie? Czyżby częściowo zastępowała Dorotę?

Największą niespodzianką spektaklu była młodziutka Paulina Janczak, wokalistka pełna werwy i energii, o ciekawym głosie i wspaniałych warunkach scenicznych. Urodą przypomina Marlenę Dietrich, czy raczej Patricię Kaas. Jej głos również należy do wyjątkowych, w barwie i rozpiętości. Dość powiedzieć, że artystka zaprezentowała piekielnie trudny repertuar, na przykład „The Girl in 14G" z repertuaru mistrzyni Kristin Chenoweth, czyli piosenkę, do zaśpiewania której trzeba mieć ogromną skalę głosu oraz nadzwyczajny warsztat aktorski i w kilka minut zaprezentować co najmniej pięć różnych rodzajów emisji głosu. Nad tą emisją u Pauliny trzeba jeszcze sporo popracować. Ale poprzeczka była bardzo wysoko.

Trzymam kciuki i jestem ciekawa, jak rozwinie się „Broadway Exclusive" w kolejnych edycjach.

 

Agnieszka Kledzik
Dziennik Teatralny Warszawa
16 października 2019
Portrety
Jakub Wocial

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia