Lalkarzu, ulecz sam siebie!
"Homework" - reż. Marcin Jarnuszkiewicz - Teatr AcademiaTo może być spektakl o wszystkim - o metafizyce teatralnej przestrzeni, o Żydzie Wiecznym Tułaczu, którego tak boleśnie już nie ma, o kryzysie twórczym, o poszukiwaniu momentu, kiedy rodzi się sztuka, o różnicy pomiędzy przedmiotem a żywym organizmem, że chwiejna jest i nieuchwytna, o śmierci wreszcie. Mógłby być o wszystkim, a więc jest o niczym
Gaśnie światło i słychać szarpane dźwięki klawesynu. Dusza we mnie rośnie, a analityczny zmysł podpowiada: pomyśl, te szarpane struny klawesynu, są jak sznurki marionetki, dotykasz ich i rodzi się życie, rodzi się sztuka. Muzyka cichnie, światło się zapala. Widzimy czarną ascetyczną przestrzeń, z dwojgiem drzwi: w tyle sceny i z prawej strony (patrząc od widowni). W tym pudełku bez czwartej ściany znajduje się prosty stół i krzesło. Widzimy lalkę siedzącą na krześle, lalkę ludzkich rozmiarów o nagich dłoniach, stopach i łysej głowie, odzianą w kaftan. Światło gaśnie. Pojawia się lalkarz, przestawia lalkę, zmienia jej pozycję, wszystko chropowato i na oczach widza. Światło gaśnie.
A potem: ciemność, światło, lalka w pozycji 3, ciemność, światło, lalkarz z lalką – modyfikacja 2, ciemność, światło, lalka w pozycji 4, ciemność, światło, lalkarz z lalką – modyfikacja 3, i tak dalej, aż do końca spektaklu. Żadnego przełamania, żadnego tąpnięcia, godzina i minut dwadzieścia. Ktoś pomyśli: a to krytyk, żąda krwi, żąda seksu, albo chociaż dylematów klasy robotniczej, albo chociaż patriotycznej nuty! Nic z tego. Żądania mam dużo skromniejsze: więcej iluzji, mniej eseju; więcej teatru, mniej teoretycznych konstrukcji.
W tym spektaklu są dwie piękne sceny. Lalkarz trzymając lalkę przed sobą staje w bocznym wejściu na scenę. On pozostaje w cieniu, lalka jest oświetlona. Człowiek unosi powoli do góry, chropawym ruchem drżącą rękę lalki. Opuszcza ją i podnosi własną, obraca dłoń wierzchem do góry i porusza palcami, ruch jest płynny i plastyczny. Ręce są podobne, lalkarz udziela przedmiotowi własnego życia. Rodzi się iluzja.
I druga. Lalka leży na stole. Podchodzi do niej jej animator i zdejmuje z niej ubranie. Odgłosy przypominają nawet nieco zdzierane. Ruchy są gwałtowne. Opanowuje mnie ogromne wzruszenie. Martwe drewniane ciało, zupełnie bezbronne jest zdane na łaskę aktora, która postanawia rozebrać je do naga do kruchego szkieletu. Czy lalkę można pozbawić godności i skrzywdzić? Miałem nieodparte wrażenie, że można.
Spektakl kończy scena, w której lalkarz podczepia marionetkę do opuszczonego z sufitu haka. Widz liczy na przełamanie. Na to, że lalka zacznie się poruszać, że nas zaczaruje, że dopadnie nas iluzja. Niestety, po ulicach hula postmodernizm, a lalkarz po czterdziestu latach intensywnej twórczej pracy, najwyraźniej jest w kryzysie