Le grand final

"Trzej muszkieterowie " - reż. Konrad Imiela - Teatr Muzyczny Capitol we Wrocławiu

Teatr Capitol z Wrocławia już po raz trzeci gości na Bydgoskim Festiwalu Operowym. Po „Mistrzu i Małgorzacie" i po „Frankensteinie", w tym roku zaprezentował widzom musical „Trzej Muszkieterowie".

Pierwsze teatralne adaptacje powieści Aleksandra Dumasa o królewskich muszkieterach pojawiły się bardzo szybko. Plastyczność scen pojedynków i potyczek zbiorowych, a i same przygody, intrygi oraz romanse, domagały się wręcz wizualizacji na scenie.

Autorzy libretta do „Trzech muszkieterów" wystawionych we wrocławskim CAPITOLU, Konrad Imiela i Marek Kocot z mnogości literackich wątków fabularnych, postaci oraz perypetii wyselekcjonowali, a następnie napisali doskonały scenariusz oraz teksty piosenek dla musicalu fabularnego. Jacek Gębura opracował dynamiczną i porywającą choreografię, a Krzesimir Dębski skomponował fascynującą w brzmieniu muzykę. I tak, powstało oryginalne dzieło sceniczne oparte na absolutnej integracji tańca i piosenek. Ale one z kolei zaistniały dzięki dramaturgii scenariusza. I co najważniejsze, dostarczającego widzom wielu napięć, wywołujących śmiech, a przede wszystkim emocje.

Wplątani w wydarzenia historyczne pierwszej połowy XVII wieku, związanych z Francją oraz Anglią, z udziałem władców, arystokratów, a i z kardynałem Richelieu również, a także z obecnością służby dworskiej i ludu francuskiego, tytułowi bohaterowie porywają widzów do swego świata. Ale, ale... Taka konstrukcja musicalu byłaby zbyt prosta. Autorzy zatem powołują na narratora, Plancheta, służącego D'Artagnana, który w swojej krawieckiej pracowni, powraca myślami do najciekawszych przeżyć w swoim życiu. Ma też i wiernego słuchacza w osobie klienta.

I tak rozpoczyna się powrót do przeszłości. Planchet, to spiritus movens całej akcji scenicznej. Postać ta staje się dominantą kompozycyjną musicalu. Kreuje ją w sposób absolutnie fenomenalny Michał Woubishet, zarządzając czasem i przestrzenią. Prowadzi narrację to w swojej pracowni jakby pozostając w roli świadka poza światem przedstawionym, to znów niesiony jak na fali tsunami potężnymi emocjami, wskakuje w sam środek zdarzeń, wnosząc do nich niesamowitą ekspresję i emocje. Walczy, usługuje, nawet przesuwając ciężkie i ogromne mury, podczas zmiany scenografii, zamienia tę scenę w aktorską perełkę! Aktor ten nosi w sobie ogromny potencjał artystyczny. Wystarczy przypomnieć jego kreację Kota Behemota w „Mistrzu i Małgorzacie", spektaklu, jaki Teatr CAPITOL zaprezentował trzy lata temu.

Na scenie zachwyca swym głosem Justyna Szafran w roli demonicznej Milady, Ewa Szlempo jako Konstancja Bonacieux, Błażej Wójcik w roli Kardynała Richelieu. Świetnie brzmią głosy Atosa ( Przemysława Glapińskiego), Portosa ( Macieja Maciejewskiego), Aramisa ( Adriana Kąca) i D'Artagnana (Piotra Bondyry). Sceny zbiorowe są idealnie zagrane i wyśpiewane. Pozostali aktorzy swym warsztatem budują w cudowny sposób fabularne sceny z powieści. W partiach dialogowych - fenomenalni.

Kolejnym atutem tego musicalu jest jego widowiskowość. A tworzą ją w sposób niezaprzeczalny – scenografia, kostiumy i światło. Grzegorz Policiński konstruując kilka monumentalnych, tak charakterystycznych dla musicalu, brył budowli, wyznaczył im rolę zamku, oberży, klasztoru, murów obronnych. Ciekawa to funkcjonalnie koncepcja, wykorzystująca kilka poziomów w budowlach, na których rozgrywają się zdarzenia. Brawo! I kostiumy autorstwa Anny Chadaj. To prawdziwa maestria kroju i koloru oraz ich zestawień. Zachwyca wierność epoce, dbałość o każdy szczegół, harmonia barw.

Reżyserska wizja Konrada Imieli w fantastyczny sposób tworzy na scenie całe zespoły cech charakterystycznych, nadających poszczególnym miejscom akcji, jej czasowi, a także francuskiej i angielskiej społeczności - niebywały koloryt. A ten z kolei urzeka barwami scenografii, kostiumów oraz reżyserią światła Tomasza Filipiaka.

Spektaklowi ogromną dynamikę i malowniczość nadają sceny walk na szpady i sztylety, i to w pojedynkach, jak i w kilkuosobowych starciach. Co jest zasługą fechmistrza Sylwestra Zawadzkiego oraz choreografa Macieja Andrzeja Maciejewskiego. A do nich dodać należy bardzo urzekający efektowny taniec z płonącymi pochodniami.

Reżyserska wizja Konrada Imieli w fantastyczny sposób tworzy na scenie całe zespoły cech charakterystycznych, nadających poszczególnym miejscom akcji, jej czasowi, a także francuskiej i angielskiej społeczności niebywałego kolorytu. A ten z kolei urzeka barwami scenografii, kostiumów oraz reżyserią światła Tomasza Filipiaka. Ciekawe plastycznie są też sceny gry w tenisa.

Muzyka, obok tekstów piosenek i scenariusza jest w „Trzech muszkieterach", tą warstwą, na której osadzone są wszystkie składniki spektaklu. Zespół muzyczny, kierowany przez Adama Skrzypka, po wyjściu na scenę, został nagrodzony wielkimi brawami. Za czyste wykonanie, za utrzymanie tempa zgodnego z dramaturgią przedstawienia, za fantastyczne wyrażanie dźwiękiem zdarzeń scenicznych.

Zakończenie musicalu porywa emocjonalnie całą widownię, nie tylko zgodnie z zasadą - jeśli uczucia są zbyt silne, by je wypowiedzieć, to trzeba je wyśpiewać i zatańczyć. Ale nie tylko. Bowiem dopiero finał ukazuje koncepcję adaptacji; dlaczego te, a nie inne zdarzenia, niczym filmowe obrazy, układał Planchet w swoją opowieść. Składają się na nią - spiski, knowania, zawiść, zazdrość, zdrada, miłość – ta spełniona i niespełniona, niewinne ofiary, a także i owładnięcie przez obsesyjne idee. Ukazuje decyzje władców i działania wysoko postawionych osób, których konsekwencje ponosi lud. Wszystko to, jakże aktualne we współczesnej rzeczywistości. I wszystko to, zostaje wyśpiewane w Wielkim Finale z tak silnymi emocjami, że widzowie wstają i nagradzają artystów długimi brawami. - „Równość, wolność i braterstwo". Innej drogi nie ma" – śpiewają artyści.
Ale i dumni ze służby u króla - muszkieterowie, wyniesieni przez sceniczną maszynerię, wysoko ponad lud, milczą, kiedy Planchet wygłasza kwestię skierowaną do nich – „Zważcie, komu służycie".

Musical ten przekonuje także i o tym, jak wiele jest racji w stwierdzeniu, że jego wyprodukowanie jest ogromnym pod każdym względem, przedsięwzięciem. By nie tylko powstał, ale i zachwycił widzów, poza realizatorami i artystami, zaangażowanych w pracy nad nim jest wiele osób. Warto jednak podejmować się takich artystycznych wyzwań, by zobaczyć, tak jak na widowni Opery Nova w Bydgoszczy, jak obok dorosłych widzów, z zachwytem i skupieniem patrzyło na scenę także i półtoraroczne dziecko.

Ilona Słojewska
Dziennik Teatralny Bydgoszcz
27 kwietnia 2018
Portrety
Konrad Imiela

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia