Ludzka twarz technologii
"ONO-1" - reż. Wera Makowskx - Teatr im. Jana Kochanowskiego w OpoluKażdego dosięgnie czas decyzji, na które zdaje się, nigdy nie jest się w pełni gotowym i wystarczająco dojrzałym. Nie sposób nie odczuwać strachu przed odpowiedzialnością, ale też przed weryfikacją – przekonań o sobie jako o dobrym rodzicu. Czy będę dobrym rodzicem, czy uda mi się zapewnić nowemu człowiekowi wszystko, co jest mu potrzebne?
Trzeba się zdecydować, mimo że niemożliwym jest wiedzieć. Nie ma odwrotu. A może da się spróbować? Zrobić krótką próbę przed oficjalną premierą? Taki scenariusz prezentują w spektaklu ONO-1 w Teatrze im. Jana Kochanowskiego w Opolu – Wera Makowskx odpowiedzialna za reżyserię i dźwięk wraz z dramaturgiem i autorem scenariusza Piotrem Froniem. Sztuka bierze udział w 31. Ogólnopolskim Konkursie na Wystawienie Polskiej Sztuki Współczesnej.
Czym jest ONO-1? Rodzajem sprawdzianu, do którego w bliżej nieokreślonej przyszłości mogą podejść pary, zastanawiające się nad sprowadzeniem na świat dziecka. Pomaga im w tym sztuczna inteligencja w postaci niemowlęcia – androida. Z początku zdaje się dziwne – obce, nieprawdziwe. Takie też jest, w końcu przychodzi w paczce, uruchamia się je i koordynuje w specjalnej aplikacji. Ta wizja odstrasza z początku Maję – jedną z głównych bohaterek, gdy jej partner Krzysiek nakreśla jej, jak po pochopnie podjętej przez niego decyzji „przygarnięcia" do siebie androida, będzie wyglądał ich najbliższy miesiąc. Mają opiekować się robotem.
To brzmi jak absurd i nie sprawia początkowo, że więź między parą się zacieśnia, wręcz przeciwnie – dochodzi do kłótni. Z czasem okazuje się, że tymczasowa „adopcja" robota może mieć głębszy sens. W międzyczasie widz obserwuje też losy Janka – koordynatora ONO-1, młodego programisty, zafascynowanego możliwościami relacji ludzi ze sztuczną inteligencją. Przy użyciu technologii stara się ukoić tęsknotę swojej mamy i pomóc jej przezwyciężyć traumę.
W zestawieniu pojawia się trzecia para bohaterów – Zosia i Szymon. To dzięki Zosi do Mai i Krzyśka trafia robot. Ona sama natomiast z pomocą AI mierzy się z lękami społecznymi. Osobowość każdej z postaci jawi się w dwóch wymiarach – radzenia sobie w życiu bez technologii oraz w jej obliczu. Ukazaniu tej dwoistości umiejętnie sprostali aktorzy, z którymi widz od samego początku nawiązuje nić porozumienia.
Na pierwszy plan spektaklu wysuwają się relacje międzyludzkie, a także problemy, które każdy zna. Momenty trudnych decyzji, kryzysy w związku, trudy rodzicielstwa, wszechobecna tęsknota. Bohaterowie poszukują swoich tożsamości, próbują odpowiedzieć sobie na ważne pytania – to uniwersalna płaszczyzna spektaklu. Przeplata się ona z aspektem technologii, która, jak się okazuje, może wiele zmienić, może pomóc. Pytanie, na ile i czy nie jest to tylko pozorne.
Twórcy podejmują wyzwanie ukazania technologii analogowo, nie angażując jej bezpośrednio. Nie idą na skróty, starają się pokazać, na ile to możliwe, ludzką twarz sztucznej inteligencji. Mimo że każdy z bohaterów początkowo podchodzi do novum z dystansem, ostatecznie dostrzega w niej możliwość, nie zniewolenie. W spektaklu przejawia się motyw ukazania technologii jako złowrogiego, prześwietlającego głosu z offu, wobec którego człowiek czuje się bezbronny, ale jednocześnie zmuszony do udzielania odpowiedzi, nawet na najbardziej drażliwe pytania. Stąd do końca trwająca ambiwalencja i brak możliwości ostatecznej oceny tego zjawiska.
Bohaterów otacza surowa, lecz pasująca do realiów dystopijnej, ale jednocześnie niedalekiej, przyszłości, scenografia. Za jej stworzenie odpowiada Kalina Gałecka. W obszarze sceny, poza meblami charakteryzującymi przestrzenie mieszkań postaci, widz obserwuje okno-ekran, oddzielony od „salonu" metalową, podświetlaną konstrukcją. Wzmaga ona świadomość postępu technologicznego i oderwania od dotychczas znanej rzeczywistości. Choć widok za oknem jest raczej wszystkim znajomy, to materiał, z którego stworzona jest konstrukcja, budzi poczucie chłodu i obcości.
Spektakl nie odpowiada na pytanie, jak żyć w nowoczesnych realiach, aranżuje potencjalną rzeczywistość, skłonną do tworzenia niewiadomych. Rodzi się w niej co raz więcej pytań, wszystko poddaje się pod wątpliwość. To, czego nie wiemy, powoduje dyskomfort, na który remedium ma być technologia. Czy faktycznie może nim być? Jedno pozostaje niezmienne: bez względu na postęp i pomoc ze strony AI, relacje międzyludzkie nie zbudują się bez zaangażowania i pracy nad nimi.