Magia Sylwestrowego Show
„Rewia! 28. Gala Sylwestrowa" - reż. Kamil Franczak - Teatr Rozrywki w ChorzowieCo roku teatry przygotowują na sylwestra coraz ambitniejsze propozycje noworocznych rewii – tak też było i w tym roku. Już 28 raz z rzędu Teatr Rozrywki wyszedł z niesamowitą propozycją jak przywitać Nowy Rok. „Rewia! 28. Gala Sylwestrowa" to koncert na bogato pod każdym względem i zanim przejdę do analizy poszczególnych elementów z osobna, na początek trochę informacji ogólnych:
Za scenariusz odpowiadają Kamil Franczak oraz Łukasz Skrzypecki – panowie mocno odeszli od banalnej formy „zapowiedź, piosenka" i rozbudowali czterogodzinny koncert do fabularyzowanej w teatralny sposób podróży przez epoki w klubokawiarni „Kosmosy".
Całość składa się z czterech bloków czasowych rozdzielonych w dwóch aktach. Konwencja zmienia się w zależności od piosenki – część jest zgrabnie wpleciona w akcję, inne pojawiają się jak niespodziewani, choć mile widziani goście. Część postaci przewija się nieustannie, pozostałe wchodzą wyłącznie raz, a są też tacy, którzy tylko zmieniają kostium na pasujący do danej epoki.
Całą tą czasoprzestrzenną podróż prowadzą konferansjerzy - w tych rolach Wioletta Białk oraz Jakub Wróblewski, którzy próbują prowadzić akcję atrakcji, choć te czasami wymykają się im spod kontroli i biegną nieprzewidywalnym tokiem wpadek, nieporozumień, wygłupów i popisów, jeszcze bardziej bawiąc gości. Nie brakuje angażowania widowni do wspólnej zabawy oraz interakcji i choć można by ten zabieg jeszcze mocniej wyciągnąć w przestrzeń publiki poza czwartą ścianę, to i tak trzeba przyznać, że kontakt z widownią był dobry.
Gdyby ktoś domagał się określenia jednej konkretnej konwencji kierującej „Rewią!" mógłby być nieźle zdziwiony. Najlepszą odpowiedzią by było „to zależy" – trudno byłoby nadążyć ze spisywaniem wszystkich praw jakie rządzą tym występem; nie jest to spektakl, choć pojawiają się scenki i postacie, z dłuższymi wątkami. Czasami wiemy, że siedzimy w teatrze, a momentami zapominamy o wszystkim, by w stu procentach być w „Kosmosach". Czasami czwarta ściana jest miażdżona bezpośrednim kontaktem, a w innych momentach pozostaje nie naruszona. Bywają też chwile stricte koncertowe i kabaretowe. Na scenie pojawiają się zarówno aktorzy reprezentujący siebie, jak i prezentujący wokalistów, albo stworzone postacie. Choć zasady kierujące akcją na scenie zmieniają się równie szybko co piosenki, to nie tworzy to chaosu, w którym trudno się odnaleźć. Przemyślana narracja prowadzi widzów przez akcję nie pozostawiając żadnych wątpliwości i poczucia zatracenia, a do tego dobrze korzysta z zasady „pokaż, a nie mów".
Do tego całość ma bardzo zdarzeniowy charakter – nic w tym dziwnego, w końcu mówimy o teatrze! Jednak w tym przypadku pozostawiono miejsce na improwizacje oraz, gdy nadarzy się taka potrzeba, odchodzenie od scenariusza. Nie można mieć do końca pewności co się wydarzy; czy może jakiś impuls z widowni nie zainspiruje konferansjerów do kolejnego żartu, a może ktoś zamieni słowa piosenki. A ponieważ mamy do czynienia z rewią nikogo to ani nie dziwi, ani nie drażni. Jest to tylko kolejny przemyślany zabieg, który dodaje całości uroku i niepowtarzalności!
Jedynym co mogę uznać za pewną wadę, to brak stu procentowej konsekwencji w repertuarze. Wprawdzie dobór piosenek był na tyle eklektyczny, że nawiązywanie do lat sześćdziesiątych, gdy akcja została określona na rok 1979, czy do siedemdziesiątych, gdy jesteśmy już w roku 1989, nie jest tak drastycznym zabiegiem jak rok 1959 otwarty najbardziej swingowymi kawałkami, o jakich można pomyśleć. Jest to pewna niespójność, choć niewątpliwie openingowy swing rozbujał trochę widownię. Jest to drobiazg, który nie zdołał popsuć dobrej zabawy, a dzięki temu można doświadczyć jeszcze większego przekroju piosenek i idących za nimi scenek.
Za scenografię odpowiada Lidia Kanclerz , która zaprojektowała minimalistyczną dekorację, nie do końca zgodną z rewiową konwencją, która była jedynie tłem pozbawionym widowiskowości jakim wyróżniał się koncert.
Najważniejszym elementem są ulokowane centralnie schody, na których odbywa się duża cześć występów. Jest to też miejsce, z którego wielu artystów wchodzi na scenę. Z jednej strony znajduje się bar oraz stoliki sugerujące lokal – w tym przypadku klubokawiarni „Kosmosy". Z drugiej strony znajduję się band, który razem z barmanem Stefciem (Paweł Stefan) oraz orkiestrą Teatru Rozrywki pod batutą Michała Jańczyka przygrywają publiczności, która z widowni też staje się gośćmi „Kosmosów". Poza tym pojawia się też kilka dekoracji, jak stylizowane na różne epoki zastawki, kolorowe i nieoczywiste żyrandole, parawan na balkonie służący w grze cieni i mnóstwo rekwizytów, wykorzystanych w popisowych numerach tanecznych.
Ci, którzy znają musicale z repertuaru Rozrywki mogą stwierdzić, że ten Teatr buduje na swojej scenie o wiele bardziej widowiskowe scenografie – i tu wychodzę z odpowiedzią: w „Kosmosach" najważniejszą dekoracją są ludzie. Bywalcy, klientela lokalu, konferansjerzy, pojawiający się na scenie i występujący. W kwestii dekoracji sceny dalej pozostaje pewien niedosyt, mimo że pozostałe elementy wizualne próbowały ją wypełnić.
A skoro już o ludziach mowa, to przecież trzeba ich w coś ubrać! Tutaj również możemy podziwiać niezawodne wykonanie mnóstwa kostiumów przez ósemkę teatralnych krawcowych, działających pod projektami również Lidii Kanclerz oraz Magdaleny Wiluś. Kostiumy fantastycznie oddawały ducha poszczególnych epok, zachwycały wykonaniem i pomysłowością! Nie zabrakło piór, zwiewnych chust, kolorowych wzorów oraz mnóstwa tkanin, a cekiny dodatkowo rozjaśniały scenę. Nie zabrakło niczego – od wodewilowych klimatów lad 20-tych, przez eleganckie fraki i kiczowate mundurki, byli hipisi, wielkie divy, kreacje gwiazd popu, hip-hopu, grupa mariachi i wiele więcej! A to wszystko, bo niemalże każda piosenka zakładała nową stylizację, by lepiej oddać klimat sceny, tocząc powieść przez kolejne epoki.
Z podobnym podejściem do aspektów wizualnych wyszedł również reżyser światła – Krzysztof Gantner. Oj, było na bogato! Zrobiono maksymalny użytek ze scenicznego oświetlenia, mało tego, nawet skromną scenografię wyposażono w kilka dodatkowych reflektorów ustawionych na najwyższym poziomie schodków. Nie brakowało dymu, ani w momentach, gdy miał symbolizować konkretne scenerie, ani gdy miały się na nim materializować ostre strugi długiego światła. Pojawiły się projekcje, rozmaite odcienie i ciekawe kombinacje, budujące klimat każdej z piosenek i scenek w wyjątkowy sposób. Sekwencje i efekty nie powtarzały się mimo tak wielu zaprezentowanych piosenek, a to świadczy o tym jak przemyślane były wszystkie decyzje. Można by jedynie zarzucić, że tak intensywne oświetlenie miało ukrywać inne niedociągnięcia, czy to w kostiumach, czy scenografii, ale nawet jeśli jakiekolwiek się pojawiły, to traciły znaczenie w tak wysokim poziomie artystycznym. Było to koncertowe – choć może powinnam powiedzieć rewiowe – wykorzystanie światła!
Kolejnym sposobem na wizualne ozdobienie sceny jest choreografia. W tym przypadku była to prawdziwa uczta dla wzroku! Zespół pięciu choreografów: Barbara Ducka, Krzysztof Konopka, Zuzanna Marszał, Małgorzata Mazurkiewicz oraz Sofia Popova zaprezentowali niezwykle zróżnicowaną serię układów tanecznych. Zadbano o perfekcyjne przygotowanie wszystkich, którzy pojawiali się na scenie – od skromnych i subtelnych ruchów w duetach, po efektowne i skoczne zbiorówki. Nie zabrakło niczego i każdy mógł odnaleźć coś dla siebie. Dla mnie najciekawsze były wszystkie scenki i numery wykonywane w większych zespołach. Zwłaszcza takie, gdzie akcja rozwijała się na różnych głębokościach sceny i można było podziwiać zarówno imponujące wykonanie tancerzy i wokalistów, a także reakcje gości klubokawiarni i jak rozwijają się ich losy w różnych momentach sylwestrowej nocy. Warto tez wspomnieć jak rozdzielono akcję na przestrzeni całej sceny – kilku jej głębokościach i poziomach, oraz na proscenium i balkonach bocznych. Płynne przejścia i nagłe przeskoki w przestrzeni zapewniały rozrywkę i nie pozwoliły widzom się nudzić nawet przez chwilę.
Jednak nie wszystkie piosenki bazowały na skocznej choreografii wykonywanej przez 20 osób. Do kilku numerów wystarczył wyłącznie jeden wokalista, który swoim wykonaniem zajmował całą scenę i uwagę widowni. W takich momentach najłatwiej było dostrzec, że te piosenki nie są wyłącznie śpiewane, jak ma to miejsce na większości „normalnych" koncertów – one są grane. Dzięki temu, nawet gdy aktorzy wcielali się w oryginalnego wykonawcę, często robili to bardziej przekonująco od oryginału. A takie solowe wykonania były ciekawym kontrastem i wytchnieniem od tych huczniejszych numerów. Mimo to doskonale zapewniały rozrywkę. Twórcy w dużym stopniu bazowali na tych kontrastach. Poza tym, uważni widzowie mogą się dopatrzeć wielu nawiązań do kultury, polityki i musicali, a nawet... internetowych memów!
Niewątpliwie był to widowiskowy sylwester i będzie widowiskowy karnawał. „Rewia! 28. Gala Sylwestrowa" będzie wystawiana na dużej scenie Teatru Rozrywki w tym roku dość długo, bo aż do początku marca, będzie grana 5 razy w każdy weekend. Poza tym wszystkie materiały z koncertu trafią do magazynów z nadzieją na wskrzeszenie w przyszłorocznej gali.
Szkoda też, że koncert zostanie skrócony, w stosunku do sylwestrowej wersji, z 4 do 3 godzin. Nie wiem jak twórcy podejdą do eliminacji części repertuaru, które piosenki pozostaną i nie zazdroszczę im tego zadania, bo wszystkie wykonania były zachwycające, dodając kolejną cegiełkę do tego eklektycznego obrazka. Jest to fantastyczne dzieło teatru muzycznego – pełne zabawy, energii oraz popisów wokalnych i choreograficznych. Cieszę się, że mimo zmożonych wysiłków, jakie wymaga przygotowanie takiego widowiska, Teatr Rozrywki już 28 raz zdecydował się na to przedsięwzięcie, oferując coś nowego na nowy rok, nie idąc po najmniejszej linii oporu, prezentując dobrze znany spektakl ze swojego repertuaru z bonusowym kieliszkiem szampana.
Z czystym sumieniem mogę polecić Rewię! wszystkim, którzy lubią dobrze się bawić, bo jest to po prostu dobry koncert, świetnie wykonany i daje gwarancje miłego spędzenia czasu. Spieszcie więc po bilety, by osobiście przekonać się o dobranym repertuarze, bo spektakli jest coraz mniej, a okazja już się nie powtórzy.
Premiera: 31 grudnia 2024 r.