Miłość czy krew?

„Drakula" - aut. Oleg Andrzejczak - reż. Michał Wnuk - Lubuski Teatr w Zielonej Górze

Na pewno nikomu z nas postać wampira nie jest obca. Znamy ją czy to z kultowej książki Brama Stokera czy z filmu dla nastolatków pt. „Zmierzch" (reż. Catherine Hardwicke). Zazwyczaj jednak wampir przedstawiany jest jako przerażająca persona, wysysająca życie ze śmiertelników już samym spojrzeniem. A co gdyby wampir był zakochanym niezdarą?

Właśnie w ten sposób ukazany jest w spektaklu „Drakula" Lubuskiego Teatru w Zielonej Górze w reżyserii Michała Wnuka. Twórcy przyjmują, że jest to spektakl dla dzieci od lat siedmiu, ale dorośli też będą się świetnie na nim bawić.

Zanim rozpoczęło się widowisko, zwróciłam uwagę na przebogatą i wspaniałą scenografię (jej autor to Adam Łucki). Cała scena wypełniona jest budzącymi grozę rekwizytami, które budują wnętrze wiekowego zamku Drakuli (Jakub Mikołajczak). Przedziwne obrazy z przerażającymi postaciami, słój z oczami czy gramofon z pokaźną tubą to tylko niektóre przedmioty z przeszłych wieków, które zanurzone w gęstych pajęczynach składają się na mroczną posiadłość głównego bohatera. Dodatkowo aktorzy bawią się ogromnym, puchatym pająkiem, który jest niczym ich pupil. To wszystko wspaniale wprowadza nas w wampirzy świat.

Cała scena zatopiona jest w skąpym świetle przebijającym się zza mgły, co potęguje nastrój przebywania w zapomnianym zamczysku albo nawet grobowcu. W muzycznej oprawie (której twórcą jest Mirosław „Jakub" Kaczmarek) zostaje opowiedziana historia o wampirze, który dla miłości postanawia definitywnie skończyć z piciem krwi. Taka historia na czasie: próba przejścia na wegetarianizm czy nawet weganizm, ale motywacją jest uczucie Drakuli do Rity, a nie dbanie o środowisko.

Pragnienie zdobycia śmiertelniczki wyśmiewane jest, choć po kryjomu, przez Lokaja (Andrzej Ogłoza) na zamku. Nie może on znieść nieporadności i niezdarności swojego pana, który często myli słowa i nawet nie wie gdzie ma ubrania. To tworzy naprawdę przekomiczny, a nawet groteskowy portret bohatera. Tym bardziej więc pojawia się pytanie o to, jak przezwycięży on tradycje i instynkty dla wybranki serca. Komizmu w tym przedstawieniu nie brakuje. Postać nietoperza Franka (grana także przez Jakuba Mikołajczaka) z powtarzanym przez niego zwrotem: „psia krew", jest tego najlepszym przykładem. Tak samo przerysowane gesty Lokaja i jego uszczypliwości względem głównej postaci stanowią przezabawny element, który rozbawi młodszych widzów.

Ciekawym zabiegiem jest również to, że równolegle do gry prawdziwych aktorów, miłosna historia rozgrywa się także na małej scenie, ponieważ została przedstawiona za pomocą lalek. Postać Rity pojawia się jedynie jako piękna laleczka, do której dołącza Drakula (w obydwu rolach występuje Jakub Mikołajczak, który wciela się w Drakulę w planie żywym, animując także marionetkę w innych). To tak jakby miłość minimalizowała grozę najwyższego z wampirów. Marionetki występują w szafie, która jest jak domek dla lalek. Przenosi to do świata zabaw z dzieciństwa, kiedy sama jako dziecko wymyślałam niesamowite przygody, w których brały udział moje zabawki.

Pytanie: jak skończy się akurat ta opowieść? Czy ułoży się jak we wspomnianym „Zmierzchu", gdzie miłość śmiertelniczki i wampira ma szansę na spełnienie? Czy może Drakula pozostanie jednak groźną bestią, zwabiającą innych do zamczyska, jak to robił tytułowy bohater książki Stokera?

Zachęcam każdego kto będzie miał szansę udać się na spektakl pt. „Drakula" w reżyserii Michała Wnuka, aby dowiedzieć się tego osobiście. Dla dzieci będzie to doskonała przygoda, a dla dorosłych relaks w komicznym świecie absurdu. Jest to idealna sztuka dla rodziców z dziećmi, gdyż każdy z nich znajdzie w niej coś dla siebie.

Michalina Majkowska
Dziennik Teatralny Zielona Góra
3 lutego 2024

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia

Łabędzie
chor. Tobiasz Sebastian Berg
„Łabędzie", spektakl teatru tańca w c...