Miłość i zemsta w świecie kamperów

"Rigoletto" - reż. Romuald Wicza-Pokojski - Opera Bałtycka w Gdańsku - 2023-06-03

Prapremiera „Rigoletta" miała miejsce 11 marca 1851 r. w Theatro La Fenice w Wenecji. Została przyjęta bardzo entuzjastycznie. Największe poruszenie wywołał sławny kwartet z ostatniego aktu. Opuszczająca teatr publiczność śpiewała na głos frywolną piosenkę księcia La donna è mobile, która od tej chwili zyskała niebywałą popularność.

„Rigoletto" wystawiano następnie na kilku włoskich scenach, natomiast ze względu na problem z cenzurą, pod różnymi tytułami. Wcześniej Verdi przyzwyczaił swoją publiczność do scenicznych eposów, w których bohaterowie kreowani byli na wzór patriotów, mających szczytny cel walki za ojczyznę. Nowością dla publiczności było poruszenie aspektu psychologicznego, ujawnienie w sztuce operowej bezlitosnej, brutalnej, życiowej prawdy na temat ludzkiej natury. „Rigoletto" bardzo szybko zyskało miano opery werystycznej (od vero – prawdziwy). Muzyka wyrażała uczucia bohaterów, współbrzmiała z akcją sceniczną, poruszała kwestię odwiecznych, ludzkich uczuć: miłości, zazdrości, zemsty. Verdi zachwycił też syntezą melodycznych pomysłów, wyraźnie naszkicowanych charakterów oraz licznymi partami solistycznymi.

Henryk Swolkień w książce „Verdi" cytuje słowa monografisty Verdiego, Massimo Mila: „Rigoletto" jest pierwszym skończonym arcydziełem (...) Sporo jest w tej operze banalnych pomysłów melodycznych, gitarowych i akompaniamentów, śmiesznych chórów (...) Kto wie, czy „Rigoletto" nie jest najbardziej, już od z górą stu lat, elektryzującą publiczność operą Verdiego? (...) Verdi miał powiedzieć po weneckiej premierze: „Jestem rad z siebie i sądzę, że nie napiszę nigdy nic lepszego".

„Rigoletto" to imię zapożyczone ze sztuki Victora Hugo „Król się bawi". Samo libretto, którego autorem jest Francesco Maria Piave, powstało na kanwie tego właśnie utworu. Rigoletto z języka francuskiego (rigolo) oznacza „wesołka". Tytułowy bohater to nadworny, garbaty błazen. Drwi on publicznie z hrabiego Ceprano. Ten w odwecie planuje zemstę i namawia dworzan, aby porwali dla uwodzicielskiego księcia domniemaną kochankę Rigoletta, która w rzeczywistości jest jego córką. Mściwy garbus knuje intrygę. Wkrótce sam stanie się jej ofiarą.

W gdańskiej inscenizacji nie ma monumentalnych dekoracji, wystawnego pałacu księcia Mantui czy epokowych kostiumów. Twórcy, Romuald Wicza-Pokojski oraz Tomasz Podsiadły, zrezygnowali z tradycyjnej konwencji scenograficznej, kreując świat bliski współczesnemu widzowi. Inscenizator i dyrektor Opery Bałtyckiej w wywiadzie dla regionalnego portalu „Zawsze Pomorze" podkreślił, że kamper, camping i przemieszczanie się, to symbole dzisiejszych, pandemicznych czasów: „Tematy, które poruszamy w naszym przedstawieniu, dotyczą każdego czasu i każdej społeczności, także mikrospołeczności współczesnych nomadów."

Gdy brzmi uwertura, na scenie widać pogrążoną w zadumie Gildę. Na pierwszy plan wysunięte są dwie, mało estetyczne przyczepy campingowe. W tle widać mglisty, nie do końca wyraźny obszar wypełniony licznymi, podobnymi domkami na kółkach, kamperami. Obiekty te potęgują wrażenie surowości i pustki. Przestrzeń sceniczna dzięki temu zabiegowi plastycznemu wydaje się ogromna i martwa. Rozpoczyna się przyjęcie w pałacu księcia. Tu, w pierwszej części widowiska, po lewej stronie sceny, ustawiono metalowe konstrukcje, na których w podskokach, rozbawieni goście zawieszają łańcuchy złotych frędzli. Chór i tancerze ubrani są w stroje nawiązujące do lat 80. i 90. Luźne, kolorowe, flanelowe, dresowe dzianiny, niedbałe dredy, złota biżuteria, kojarzą się ze stylem tamtych czasów. Zgromadzeni na scenie artyści przypominają lokalną szajkę, bandę bezlitosnych zgrywusów, których w późniejszej scenie nie ruszy osobisty dramat ojca. Wręcz przeciwnie – sprowokuje do kolejnych szyderstw. Z kolei różnorodne elementy wystroju wnętrza przyczepy, w której mieszkają Rigoletto i Gilda, pochodzą z czasów również nam bliskich. Przywodzą na myśl wystrój charakterystyczny dla stylu wspomnianych dekad.

Na uwagę niewątpliwie zasługują aspekty wizualne, o które zadbała Hanna Wójcikowska-Szymczak. Wśród rozwiązań scenograficznych, obok przyczep i camperów, istotnym elementem świata przedstawionego jest plastyka świateł. Za ich pomocą artyści wyostrzają interesujące wątki. Wydobywając inne przyczepy z mroku, tworzą ze scenicznej przestrzeni miejsce niekiedy mroczne, niebezpieczne. W trakcie zabawy światła mienią się kolorami, natomiast podczas partii solistycznych są ciepłe, jasne, wyraziste. Najpełniej widać to w ostatnim akcie, gdy Rigoletto przedstawia swojej córce dowody niewierności księcia, a Gilda jest świadkiem umizgów ukochanego. W kulminacyjnej scenie, gdy ojciec żegna się z konającą córką, oświetlenie jest zimne, groźne i surowe, co podkreśla nieuchronną klęskę bohatera.

Romuald Wicza-Pokojski, zgodnie ze wskazaniami opery, uruchomił na scenie większe grupy ludzkie nie tylko w pierwszej odsłonie. Obrazuje to scena porwania Gildy. Reakcje i działania chóru podczas akcji uprowadzenia nadały światu scenicznemu charakter barwny i komiczny.

Na szczególną pochwałę zasłużyli tancerze występujący w drugoplanowych rolach. Oczarowali lekkością i swobodą sceniczną, a także warsztatem aktorskim na wysokim poziomie. Brawa dla charakteryzatorów za dbałość o staranne makijaże, nadające postaciom dużo życia i wyrazistości. Pracownie krawieckie również zadbały o detale: uwagę zwraca delikatna, jasna, zwiewna sukienka Gildy, podkreślająca niewinność i łagodność bohaterki. Natomiast futrzane, różowe, wręcz tandetne odzienie Rigoletta uwydatnia jego błazenadę i komizm.

Od strony wokalno-muzycznej inscenizacja wypadła również bardzo dobrze. W pierwszej obsadzie prowadziła znakomita aktorsko, sopranistka Joanna Kędzior, oddająca swym śpiewem i postawą tragiczny obraz delikatnej i pełnej poświęcenia Gildy. Swojej wokalnej klasy najpełniej dowiodła w ostatnim akcie, dając popis czystego brzmienia głosu i jego dramatycznej siły. Śpiewaczka ma nie tylko aksamitny głos, ale aktorsko potrafiła oddać charakter bohaterki. Stworzyła kreację piękną i prawdziwie dojrzałą. Z zadaniami wokalnymi z powodzeniem radziła sobie również Karolina Sikora, odtwarzając Maddalenę. Bardzo przekonał utalentowany baryton, Leszek Skrla.
Ukształtował postać pełną sprzeczności – tragiczną, błazeńską, wręcz groteskową, a wewnętrznie jednak pełną pasji i miłości. Czułego ojca i garbatego szydercy, przeżywającego dramat osobisty. Piękno brzmienia jego głosu i aktorski warsztat sprawiły, że na scenie prezentował się bardzo pewnie. Mocny głosowo był także Łukasz Załęski w partii księcia. Orkiestrę poprowadził Yaroslav Shemet, wydobywając z niej muzyczną ekspresję, co doskonale uzupełniało działania na scenie. Premiera „Rigoletta" w Operze Bałtyckiej niewątpliwie została zwieńczona sukcesem.

Inscenizacja „Rigoletta" stanowi formę dialogu ze społeczeństwem na temat problemów dotyczących relacji międzyludzkich i niewątpliwie skłania do refleksji.

Marta Kociszewska-Hoffmann
Dziennik Teatralny Warszawa
6 czerwca 2023

Książka tygodnia

Bieg po linie
Wydawnictwo MANDO
Maria Malatyńska, Jerzy Stuhr

Trailer tygodnia