Monodram na dwa głosy
"Buka" - aut. Lena Laguszonkowa i Kateryna Penkova - reż. Olga Turutia-Prasolova - Teatr Polski im. Hieronima Konieczki w Bydgoszczy„Buka", to monodram, który w inteligentnej i niezwykle wyobrażeniowej, pełnej kulturowych odniesień i symboli, reżyserii Olgi Turutii- Prasolovej, staje się planetą w ludzkim kosmosie emocji.
Tekst Leny Laguszonkowej i Kateryny Penkovej rozpisany został przez reżyserkę na dwa głosy Zheni Doliak oraz Dagmary Mrowiec-Matuszak. Opowiada o 33-letniej kobiecie, nazywanej „Buka" oraz jej współlokatorce Irce. Jest już po rozpadzie Związku Radzieckiego, miejscem zdarzeń – Ukraina, w której pozostał posowiecki model życia. Buka, na którą baby-bliźniaczki wołają „prostytutka", jest animatorką zabaw organizowanych na dziecięcych uroczystościach. Jej chłopak Żorżik to aktor teatru dla młodych widzów. Jest jeszcze matka Buki oraz Żorżika i właścicielka mieszkania, wynajmowanego przez Bukę oraz Irkę.
I jest opowieść o trudnej rzeczywistości, o niemożności osiągnięcia sukcesów zawodowych, o życiu intymnym pełnym brutalnych szczegółów, o podwójnym gwałcie, o zdarzeniach przemocowych. A słowa, które są narzędziem opowieści, są do niej adekwatne...
Buka w wykonaniu Zheni Doliak oraz Irka, w roli której występuje Dagmara Mrowiec-Matuszak, raz to w narracji stają się jedną istotą, to znów transformują się w dwie. Zacierają się granice pomiędzy nimi; innym razem przemawiają głosem osób, wśród których żyją. Każda taka wypowiedź to wyodrębniony epizod z ich życia, jednocześnie układający się w całość. Reżyserka Olga Turutia-Prasolova nadała całości niebywały dramatyzm łączący się z humorem słownym oraz sytuacyjnym, podkreślonym przez dynamiczny ruch sceniczny. A wszystko to rozgrywa się na kwadratowym podeście, wokół którego wznoszą się antracytowe ściany.
Koncepcja scenograficzna wraz z kostiumami zaprojektowanymi przez Wojciecha Farugę, utrzymane w jednorodnym stylu, tworzą czarną, metaliczno-srebrną przestrzeń oddającą emocje i przeżycia Buki oraz Irki. Zdawałoby się, że poprzez operowanie światłem i cieniem, Wojciech Faruga buduje namiastkę klimatu noir, w którym słowa i nastrój stają się coraz bardziej gęste. A potęgują go wzorzyste, czarno-metaliczne szerokie płaszcze uszyte z błyszczącego żakardu. Materiału będącego znakiem bogactwa i zasobności. Ale w przypadku Buki oraz Irki, tym bogactwem jest ich życie wewnętrzne oraz walka o własne przekonania i poglądy.
Spektakl ten obrazuje przede wszystkim jak spójna, zharmonizowana koncepcja reżyserska razem z aktorstwem, scenografią, kostiumami i światłem wyzwala w widzach ogromne obszary skojarzeń, jak bardzo porusza wyobraźnię, jak dalece odnosić się może do ich osobistych przeżyć.
Bo utrzymana w mistrzowskim stylu reżyseria Olgi Turutii-Prasolovej oraz scenografia Wojciecha Farugi nabierają jeszcze więcej znaczeń i odniesień za sprawą wyrazistej reżyserii światłami Katarzyny Borkowskiej. Dawno nie widziałam spektaklu, w którym to właśnie światło potrafiłoby wykreować w tak przejmujący sposób klimat przedstawienia, oddać nastroje i przeżycia postaci scenicznych oraz wytworzyć wokół nich przejmujący klimat. Zachwyca jego synchronizacja z tym, co dzieje się na scenie. Bo oto raz kojarzy się z symboliką promieni słonecznych rozświetlających spoza chmur Ziemię; wszak Buka z Irką zadają Bogu pytania... To znów stają się niczym ostrza wypowiadanych słów... Ale też czerwone ostre światło otacza podest. Czy oddaje ono ogień cierpienia Buki oraz Irki...
I jeszcze jedno. Siłą tego spektaklu są asocjacje na wielu płaszczyznach. Czy postać Buki na plakacie otulona czerwoną peleryną nie przypomina chusty babuszki, po trosze też i matrioszkę, która po zdjęciu kolejnych warstw, odsłania na końcu w środku siebie prawdziwą...
A może uniwersalność tematu podjętego w spektaklu, polega na powiązaniu go ze znanymi archetypami i współczesnym duchem kobiet...