Najgorszy film z serii o Minionkach?

„Gru i Minionki: Pod przykrywką" – scen. Mike White, Ken Daurio – reż. Chris Renaud - USA

Już od zobaczenia pierwszego trailera do najnowszego filmu wytwórni Illumination wyczekiwałam kolejnych filmików przedstawiających studentów i licealistów w czarnych garniturach masowo napierających na kasy biletowe w kinach. Ku mojemu zdziwieniu jednak cała ekscytacja na zobaczenie szóstego filmu opowiadąjącego o przygodach żółtych Tik-Taków skończyła się szybciej niż się zaczęła.

Czy wynika to z jakości wykonania tej produkcji czy może ludzie w końcu znudzili się wszechobecnym slapstickiem i żartami? W najnowszej produkcji Illumination pt "Gru i Minionki: pod przykrywką" zostaje nam przedstawiony nowy antagonista tej serii. Niejaki Maxim Le Łotr (lub Karaka-Man), który okazuje się być rywalem Gru z czasów szkolnych gdy obaj to uczęszczali do Szkoły Złoczyńców.

Zjazd absolwentów tej szkoły jest idealną okazją dla Gru, który jak widzieliśmy w poprzednich filmach przebranżowił się że złoczyńcy na swego rodzaju agenta ich zwalczającego. Szczęście głównego bohatera po schwytaniu złola nie trwa jednak zbyt długo, ponieważ KarakaMan wraz ze swoją armią karaluchów ucieka z więzienia, co zmusza Gru i jego rodzinę do opuszczenia ich dotychczasowego życia i przeniesienia się do bogatej dzielnicy, w której muszą przybrać nowe tożsamości. Po wyjeździe Gru, Lucy, Agnes, Margot i Edith możemy zauważyć schemat z filmu "Iniemamocni" w którym to niezwykła rodzina jest zmuszona wieść normalne życie.

Uważam że wątek sam w sobie miał bardzo duży potencjał jednak głównym problemem tego filmu jest nieumiejetność skupienia się na jednym wątku i przeprowadzenia go od początku do końca. W tej animacji mamy bardzo wiele historii, które na dobrą sprawę mogłyby zostać podzielone na dziesięciominutowe odcinki i puszczone w telewizji. Przez tyle historii wciśnięte w 95 minut żaden z wątków nie jest dobrze rozwinięty i nie możemy związać się emocjonalnie z bohaterami. W pewnym momencie został poruszony temat o tym że Margot (najstarsza z sióstr) nie jest lubiana przez równiesników w nowej szkole, pokazane są sceny, w których z dziewczynką nie chcą rozmawiać inne osoby czy że jest wręcz wyszydzana, na koniec jednak nic z tego nie wynika i nie mamy żadnego zawiązania tej sytuacji (nie wspominając już o morale).

W nowych "Minionkach" bardzo jasne jest na co postawili twórcy- na rozrywkę oraz żarty. Nie jest to koniecznie coś złego, wiadomo że najmłodsi potrzebują humoru i dużo slapsticku( który nota bene był dobrze wykonany) w materiałach, które oglądają. Jednak trzeba tutaj pamiętać, że opowieść z morałem lub lekcją nie oznacza braku żartów i dobrych gagów (weźmy przykład Shreka lub Kung-fu Pandy).

Myślę że film zyskałby dużo, gdyby wątki dotyczące głównej linii fabularnej zostały bardziej rozbudowane i przemyślane co skutkowałoby związaniem się z bohaterami emocjonalnie przez widzów i większa frekwencja na salach kinowych.

Uważam że jest to jeden z najsłabszych filmów z serii o "Minionkach", ale wciąż doceniam wartość rozrywkową jaką przekazuje.

Pola Pilicka
Dziennik Teatralny Częstochowa
17 sierpnia 2024
Wątki
KinoFani

Książka tygodnia

Zdaniem lęku
Instytut Mikołowski im. Rafała Wojaczka
Piotr Zaczkowski

Trailer tygodnia