Nowy przekład słynnego dramatu Arthura Millera
"Śmierć komiwojażera"Dramat "Śmierć komiwojażera", który Arthur Asher Miller napisał w 1949 roku, skutecznie ustawił mu karierę na resztę życia (pisarz zmarł w 2005 roku jako 80-letnia literacka wyrocznia). Nie dość, że przyniósł mu globalną sławę i Nagrodę Pulitzera, to dodatkowo sprawił, że zwróciła na niego uwagę nawet Marilyn Monroe, najpowabniejsza seksbomba Ameryki.
Co prawda pobrali się dopiero w 1956 roku (z hukiem rozwiedli się cztery lata później), ale to właśnie po lekturze tego dramatu 23-letnia modelka, znana ze stronic erotycznych periodyków i późniejsza aktoressa, zwróciła uwagę na łysiejącego okularnika, z powodzeniem bawiącego się piórem. Zachował się nawet listowny panegiryk, który wysłała wówczas do Millera, wart poznania choćby dlatego, że zawiera dwa błędy ortograficzne.
Nie dziwmy się więc zachwytowi Marilyn, bowiem "Śmiercią komiwojażera" zachłysnął się cały ówczesny literacki świat (informujemy, że dzieło, w nowym przekładzie Anny Bańkowskiej, trafiło właśnie do polskich księgarń).
Przejmująco opowiedziany ostatni dzień wędrownego sprzedawcy, który po dokonaniu egzystencjalnego bilansu zysków i strat kapituluje wobec realiów otaczającej go rzeczywistości, do dziś wykorzystywany jest jako uniwersalny klucz do odczytania doli i niedoli ludzkiego żywota. I równie często jako literacki młot na bezduszny kapitalizm, z którego skrzętnie korzystają wszelkiej maści lewicowcy, tłumnie zasiadający za biurkami działów kultury amerykańskich gazet.
Pomijając polityczne asocjacje dramatu, przyznać trzeba, że to kawał znakomitej pisarskiej roboty pokazujący wnikliwie amerykańskie społeczeństwo lat 40. stojące właśnie u progu gospodarczego prosperity. W czym w mig zorientowali się reżyserzy teatralni i filmowi, serwując nam własne egzegezy Millerowskiego arcydzieła. Sceniczne wersje "Śmierci komiwojażera" liczone są w setkach przedstawień, wspomnijmy więc tylko o dwóch filmowych.
Pierwszą w 1951 roku wyreżyserował na gorąco László Benedek (obwoźnego handlarza Willy\'ego Lomana zagrał wtedy Fredric March), drugą zaś ponad trzy dekady później Volker Schlöndorff. Aktorskie popisy Dustina Hoffmana i Johna Malkovicha (tytułowego nieszczęśnika zagrał ten pierwszy) należą bezsprzecznie do najciekawszych w historii kina. Ale nawet najlepszy film nie zastąpi książkowego oryginału. Szczególnie wtedy, gdy wyszedł on spod ręki literackiego mistrza.
***
Arthur Miller "Śmierć komiwojażera", wyd. Prószyński i S-ka, Warszawa 2009, cena 28 zł.