Pełno mam wierszy naokoło

rozmowa z Anną Dymną

Rozmowa z Anną Dymną.

Osiem lat, 300 spotkań - wyobrażałaś sobie, że te Salony tak się rozwiną, że tyle lat będą trwać? 

- W ogóle sobie niczego nie wyobrażałam. Ale, jak się okazuje, mam bardzo silną głowę i trzy setki to dla mnie nic; do pół litra bym chciała dociągnąć. 

Czyli nie masz dość?

- Nie. Bo mnie to na dodatek bardzo smakuje, że jeszcze pozostanę przy tym porównaniu... I jeśli nawet zdarza mi się - szczególnie w maju, gdy ludzie jadą za miasto, a ja do teatru na kolejny Salon - żałować, że niedziele oddaję poezji, to już w foyer Teatru im. Słowackiego, gdy słyszę, jak jakiś mój fantastyczny kolega czyta piękną poezję, jest mi tak dobrze, że sobie tłumaczę, że przecież za miasto pojeżdżę latem. A potem nadchodzą wakacje i mogę sobie jeździć, dokąd chcę i tylko tych spotkań z poezją mi brakuje. Tak widać wrosły w rytm mojego życia.

Ot, "Magia poezji", że przywołam tytuł książki Jerzego Kwiatkowskiego.

- Są w wierszach pochowane różne tajemnice i jak się ich słucha bardzo dokładnie, to człowiek się robi jeśli nie mądrzejszy, to spokojniejszy. Dowiaduje się, że to coś, co go boli, doskwierało i innym przed wiekami, że nie tylko on coś takiego przeżywa... I tak, mimochodem, poezja ból istnienia oswaja, osłabia, pomaga zrozumieć świat. I z tymi koszmarnymi pytaniami już nie jest sam. I dlatego poezja jest nam wszystkim tak potrzebna; oczywiście, trzeba tylko uruchomić trochę wrażliwości, wyobraźni... Czytamy teraz raz w miesiącu "Odyseję" - jakież to fantastyczne podróże w przeszłość, w inne światy; a zarazem dowodzi Homer, że przeżycia ludzi nic się nie zmieniły. Trwają, jak świat... 

Czyli sukces Salonu Poezji Cię nie zaskoczył? 

- Nie myślę o tym ani w kategorii zaskoczenia, ani sukcesu. Bardziej radości, że zrodzona z potrzeby serca inicjatywa zyskała tak ogromną akceptację nie tylko w Krakowie. W środowisku aktorskim i wśród odbiorców. Minęło osiem lat i wciąż są tłumy łaknące poezji. I przychodzą kolejne osoby mówiąc, że nasz Salon odmienił ich życie, że nadał mu sens... To najpiękniejsze, co mogło mnie spotkać. Od lat mamy stałych bywalców i są nowi, młodzi; ostatnio na spotkanie z poezją o Chopinie przyszło 200 osób. 

Któreś z tych spotkań otworzyło i Tobie oczy na jakiegoś poetę, przybliżyło któregoś?

- Na pewno odkryciem dla mnie był Hölderlin; niegdyś czytany nie wciągnął mnie. A teraz go pokochałam. Ale największymi odkryciami są poeci, których znałam, ale dopiero usłyszawszy, odnalazłam ich na nowo. Tak było z uwielbianym przeze mnie Herbertem, interpretowanym przez Mariusza Benoita czy Wisławą Szymborską, którą czytam od lat, bo uspokaja moje emocje, mimo iż mówi nieraz o bolesnych rzeczach. Dzięki koleżankom i kolegom dotarły do mnie treści, których sama czytając nie usłyszałam. Podobnie było z poezją, dość trudną w odbiorze, Eugeniusza Tkaczyszyn-Dyckiego - dopiero podana przez autora i Julka Chrząstowskiego ujawniła mi swą niezwykłość. Poezja Czesława Miłosza za każdym razem brzmi mi inaczej i za każdym razem coś nowego w niej odkrywam... Generalnie, dzięki Salonom Poezji dużo więcej czytam poezji, bo przecież nierzadko sama układam scenariusze tych spotkań, zatem pełno mam wierszy naokoło... No i staję się prawdziwym bogaczem, bo każde spotkanie, rozmowa z prawdziwym poetą to dla mnie skarb.

Najpierw powstał Salon w Krakowie, a obecnie jest ich... 

- Otwierałam 23 w Polsce i cztery za granicą - w Dublinie, Sztokholmie, Montrealu i Ottawie. Ale czy wszystkie nadal działają, tego już nie śledzę. Jak słyszę, po Salonie w warszawskich Łazienkach mają powstać dwa kolejne w stolicy. Czeka też Berlin. 

Dorobkiem 300 Salonów są też płyty...

- 12 wspaniale wydanych z "Dziennikiem Polskim" - to z mistrzowskimi wykonaniami "Pana Tadeusza". Dowiedziałam się, że są taksówkarze, którzy odtwarzają je w trakcie kursów... Został też pięknie wydany "Beniowski", szkoda że nie z "Dziennikiem Polskim", bo to sprawiłoby, że płyty dotarłyby do znacznie większego grona. Chciałabym, by udało się wydać i "Odyseję", która będzie nam towarzyszyć cały rok. Może znajdziemy sponsora. A już marzy mi się czytanie "Boskiej komedii". 

A w najbliższym czasie... 

- Na Wielkanoc Maja Komorowska w wierszach o relacji matki i syna, i spotkanie poświęcone akordeonowi z udziałem Motion Trio, i kolejne poświęcone Leopoldowi Kozłowskiemu... Planów mamy mnóstwo. 

Czyli do Salonu 500 dociągniesz spokojnie, a pewnie i dalej... 

- Jeśli ludzie będą przychodzić, a nam, gospodarzom nie zabraknie entuzjazmu i radości - to na pewno tak. Uświadomiłam sobie, że prowadzenie Salonu wręcz realnie uświadamia mi mijanie czasu. Oto mam jego kolejną jednostkę - już nie tylko upływają mi dni, miesiące, lata, ale i Salony. Nigdy nie wiedziałam, że poezja może mi kiedyś też odmierzać czas. 

***

Jubileuszowy Salon w niedzielę

W niedzielę, 21 marca o godz. 12 na Dużej Scenie Teatru im. J. Słowackiego odbędzie się 300. już spotkanie Krakowskiego Salonu Poezji, któremu "Dziennik Polski" towarzyszy od samego początku. Gośćmi jubileuszowego Salonu będą poeci: Agnieszka Kuciak, Ewa Lipska, Elżbieta Zechenter-Spławińska, Józef Baran, Jacek Cygan, Leszek Długosz, Ludwik Jerzy Kern, Bronisław Maj, Leszek A. Moczulski, Stanisław Stabro, Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki, Adam Ziemianin i Kira Gałczyńska. 

Ponadto zabrzmią wiersze wybrane przez Julię Hartwig, Urszulę Kozioł, Wisławę Szymborską, Tomasza Różyckiego, Feliksa Przybylaka, Ryszarda Krynickiego, Jarosława Marka Rymkiewicza, a czytać je będą Anna Dymna, Krzysztof Globisz i Jacek Romanowski. Każdy z poetów przedstawi bowiem dwa utwory o miłości - swój i wybranego dowolnie twórcy. Osobliwością będzie liryk Stanisława Barańczaka, który wskazały i Julia Hartwig, i krakowska noblistka. 

Muzycznie spotkanie oprawią: Dorota Imiełowska, Halina Jarczyk, Łukasz Pawlikowski oraz Orkiestra Akademii Beethovenowskiej.

Wacław Krupiński
Dziennik Polski
19 marca 2010
Portrety
Anna Dymna

Książka tygodnia

Bioteatr Agnieszki Przepiórskiej
Uniwersytet Kardynała Stefana Wyszyńskiego
Katarzyna Flader-Rzeszowska

Trailer tygodnia