Pogadali

"Koniec miłości" - reż. Dorota Androsz - Teatr Polski w Bydgoszczy

"Putin wysłał do łagru te wstrętne, śmierdzące, ostrzyżone na jeża lewicowe lesby z Pissi Rjot. Dożyłam. Chwała Bogu, dożyłam!" (Michał Witkowski, "Wymazane").

Cebula ma warstwy, ogry mają warstwy, a ludzie teatru mają pseudonimy. Ja jestem Destroix, dla znajomych Stroix, Miśkiewicz jest Miśkiem, Kwietniewska jest Kwiecią, Zarzecki to Zazio, a Żuk to Żuk. Na Teatr Wybrzeże mówi się Wyżebrze, na spektakl "Masara" - "Masakra", "Maszkara" lub "Makabra", a na kultowy monodram "Sex, drugs & rock'n'roll" - "Seks, prochy i pierdziochy". Miasta teatralne takoż: Wałbrzych jest Wałkiem, a Bydgoszcz jest Bydzią. Chodzi o to, żeby nie mówić normalnie, nazwaniem z cywila.

No więc Bydzia, do Bydzi pojechałem, która ostatnio zaznała totalnej rewolucji, ale nie na lewicowej licencji, przeciwnie. Mniejsza szansa, że zastanę Bydzię w Krakowie na Boskiej Komedii. I co ja teraz zrobię bez tych wieców, workshopów, procesów, kołchozów w reżyserii Rubina, Szczawińskiej, Frąckowiaka itp.?

Tymczasem zrobił się spektakl w stylu przedrewolucyjnym. Akcja ta, co w piosence: "Wszystko skończone, możesz iść, rozpaczać nie ma nad czym. / Byliśmy razem, ja i ty, tak było jak w teatrze". Zgadza się zwłaszcza w wersie o "jak w teatrze", zwłaszcza w wersji Kaliny. Pomyślcie: jeśli rozstaje się dwoje artystów, to gdzie to mają zrobić? W wersji hard, w wersji Marina Abramović - najlepiej na Wielkim Murze Chińskim. Ale kto zwyklejszy i mniej na bogato, niech się nie zamartwia, można też na scenie.

Że reżyserka jest aktorką, wiedziałbym nawet, jeślibym nie wiedział, to po prostu widać. Wystrój typu "żeby było", układ jak w Ochu - dwustronny, grają oboma profilami naraz, widownia na scenie, stroje typu bejzik - tak wyglądają spektakle aktorskie. Wszystkie. Aktor nie ma konkurencji, bo nic oprócz niego nie dano do oglądania. Tekst też jakiś taki, że dopiero interpretacja wprawia mu ręce i nogi. Podsumujmy: reżyserka aktorka, postaci aktorzy, aktorzy aktorzy. Aktorzy aktorom zgotowali ten los.

Mój tata kiedyś powiedział, że w sumie wychował dwoje jedynaków. Między mną a siostrą jest dwanaście lat różnicy i stąd "takie buty". "Koniec miłości" to też układ pozornie wewnętrznie sprzeczny: monodram dwa w jednym. Dwa monodramy w jednym przedstawieniu. Najpierw on gada, ale ona ma ostatnie słowo, ba! prawie godzinę słów.

Tekst jest totalnie na głowę, jest wywodem, serią argumentów, bo Francuzi, chociaż lubią o miłości, nie potrafią sentymentalnie, tylko muszą "myśleć", nieść ten kaganek cywilizacji. Ich szczytowym osiągnięciem w sprawach serca są "Niebezpieczne związki", opis wielkiej intrygi, gdzie poszczególne listy są jak trybiki w zegarku. Z tego powodu kontent średnio mnie obchodził, bo co mnie obchodzi, czemu komuś tam się sypie. Zrobiłem fokus na "kto mówi", a nie "co".

Powiem, co widziałem, nie, co o tym myślę. Tego wieczoru, a wieczór był przedpremierowy, tak więc tego wieczoru zagrał aktor w stresie. Jechał na wysokiej klasie, lecz autopilocie. Gdy się ma warsztat i talent Juliusza Chrząstowskiego, można i tak. Skądinąd urocze, że ktoś taki, tak totalny, jeszcze miewa tremę. W tak kameralnym show, kiedy się prawie leży na aktorach, czuć ich stan wewnętrzny, sami chcieli! Dla niewtajemniczonych dodam, że taki "słabszy dzień", jaki miał Chrząstowski, to wielu by chciało mieć, ale nie mają nawet jako "lepszy".

Aktorsko Warszawa górą. Katarzynę Herman widziałem pierwszy raz na scenie (no co? nie wszyscy widzieli "4.48"), a wiecie, jak to jest z miłością od pierwszego wejrzenia, ciężko ją wyjaśnić... Gdybym był reżyserem, w ogóle bym jej nie reżyserował, tylko bym powiedział: work your magic. Im bardziej tekst był durny, tym ona była lepsza i bardziej fascynująca. Po to chodzę do teatru, a nie gdzie indziej, na przykład do czytelni, bo sam bym sobie tego nigdy tak nie przeczytał, jak ona to powiedziała. Można powiedzieć, że początek "Końca" był tak jakby rozbiegówką, a od połowy jedno wielkie grande finale. Robię ranking, bo zwłaszcza w takiej kompozycji mamy czystą rywalizację aktorów na scenie. "Przegrać" z Herman to jest zaszczyt!

PS Przedstawienie jest o walce płci i oczywiście faceci są ci niedobzi.

Maciej Stroiński
Przekroj.pl
21 września 2018
Portrety
Dorota Androsz

Książka tygodnia

Zdaniem lęku
Instytut Mikołowski im. Rafała Wojaczka
Piotr Zaczkowski

Trailer tygodnia