Poszukiwanie głębi w architekturze
„Warstwy"- aut. Sinta Werner - FOTO-GEN WrocławWystawa „Warstwy" – Sinta Werner – Kuratorka: Paulina Olszewska, koordynacja i produkcja: Paweł Bąkowski, Olga Krzywiecka – FOTO-GEN Wrocław. Czas trwania wystawy: 13.12.2024-16.03.2025.
Wrocławska galeria FOTO-GEN od 13 grudnia do 16 marca prezentuje wystawę artystki Sinty Werner o wdzięcznej nazwie „Warstwy". Twórczyni wystawy, mieszkająca i tworząca w Niemczech swoje prace opiera głównie na fotografii. Eksploruje architekturę i jej funkcjonalność, jej potencjał do bycia obrazem, dziełem, jak i również do bycia przekształconą i zmienianą.
Sinta Werner urodziła się w 1977 roku w Hattingen, mieszka i tworzy w Berlinie. Tam też studiowała na Akademii Sztuki, a tytuł magistry sztuk pięknych uzyskała w Goldsmith 's College w Londynie. Oprócz fotografii architektury w jej sztuce ważnym elementem jest szkło, lustra, zakrzywianie przekazu, przekształcanie go. Na wystawie „Warstwy" przedstawia swoje dzieła prezentujące architekturę modernistyczną głównie budynków Wrocławskich oraz niektórych z innych części świata.
Sztuka przedstawiona w galerii FOTO-GEN skupia się na architekturze Wrocławia, m.in. na słynnych „Sedesowcach" - bardzo rozpoznawalnych ze względu na wygląd blokach. Zwane przez mieszkańców różnymi określeniami „Sedesowce" czy „Manhattan" zdają się dla wielu artystów być wielce inspirujące. Wśród wrocławian opinie na temat ich wizerunku są różne, jednak skłaniają się bardziej w stronę tych nieprzychylnych.
Można usłyszeć, że są szpecące lub zbyt niecodzienne, by traktować je poważnie. Jednak twórcy, tacy jak fotografowie i graficy wydają się podchodzić do ich charakterystycznego wyglądu z zainteresowaniem i ciekawością. Sinta Werner prezentuje dzieła oparte nie tylko na teraźniejszych wrocławskich budynkach, ale i również na tych przedwojennych. Eksploruje przy tym tożsamość Wrocławia z różnych lat, skupiając się w szczególności na architekturze modernistycznej. W powtarzalnych modułach i formach znajduje miejsce na przeobrażanie i odkrywanie nowych perspektyw, nowych warstw.
Uwagę na wystawie przykuwają właśnie dzieła oparte na zdjęciach „Sedesowców", których formę można określić jako kolaże – są to fotografie, obrazy, w których artystka laserowo stworzyła wycięcia, a następnie układając kilka warstw na sobie, uzyskała efekt niczym makiety. Patrząc z odległości, nie widzimy praktycznie żadnej różnicy, wyglądają one jak zwykłe zdjęcia, natomiast samo podejście bliżej do dzieła oferuje odkrycie nowych perspektyw.
Dzięki warstwom budynki, które widzimy, zachęcają, by zaglądnąć do środka, do okien, by przeanalizować wielowymiarowość kolażu, prześledzić linie okien i balkonów.
Poruszając się wzdłuż obrazu, wydaje się, że jeżeli jeszcze trochę się zbliżymy, uda nam się zobaczyć ludzi zajmujących się czymś w środku mieszkań albo wyglądających przez szyby. Takie przekształcanie fotografii — które same w sobie są po prostu dobrymi zdjęciami — w kolaże zdające się dla odbiorcy na jakby interaktywne zachęcają do wciągnięcia się w sztukę, poruszają wyobraźnię. Myślę, że Sinta Werner świetnie angażuje człowieka w swoją sztukę, a przecież o to właśnie chodzi – by prezentując dzieło poruszyć myślenie i ciekawość oraz dać wolność do interpretacji.
Artystka w swojej sztuce bawi się lustrami, zdjęciami, przestrzenią. Bierze obiekt trójwymiarowy, robi mu dwuwymiarowe zdjęcie, a potem sama ustala, gdzie chce, by załamywała się przestrzeń, na jakie warstwy go podzieli. Patrząc na jej dzieła, wydaje się, jakby monumentalne, stałe w swym charakterze budynki ruszały się, tańczyły i przemieniały swoją formę pod naszym wzrokiem. Sama wystawa jest ułożona bardzo przyjaźnie dla odbiorcy w budynku FOTO-GEN, którego przestrzeń też mnie zaciekawiła.
Spiralne schody czy przeszklone ściany idealnie wpasowują się w narrację artystki, która gra z architekturą i widzi w niej zdecydowanie więcej niż tylko obiekty stojące wzdłuż ulic. Mimo że wystawa „Warstwy" jest niewielka, prezentuje naprawdę ciekawe i rzadko spotykane rozwiązania i myślę, że pozwala na ruszenie wyobraźnią w przyjemny, niemal dziecięcy sposób – jak zastanawianie się, kto stoi za tymi oknami oraz jak poruszy się sfotografowany budynek, gdy przejdzie się trochę w lewo czy prawo.
Było to moje pierwsze spotkanie z dziełami artystki i uważam, że warto tak jak ona przypatrywać się z ciekawością wszystkiemu, co nas otacza.