Poszukiwany_a poszukiwany_a

„Dobrze ułożony młodzieniec" - aut. Jolanta Janiczak – reż. Wiktor Rubin – Teatr Nowy im. Kazimierza Dejmka w Łodzi – 25.03.2023 r.

"Skandal obyczajowy". Kolejna ze spraw sądowych skompresowana do szokujących prasowych nagłówków. Skostniała Międzywojenna Polska miała takich kilka, i choćby ich rozwiązanie wymagało najzawilszych dociekań natury medycznej czy chemicznej, naprzód przeważnie szła moralność oskarżonych i wywlekanie prywatności. Historycznie sprawa Eugeniusza Steinbarta z Łodzi, oskarżanego za udawanie mężczyzny, to nie tylko potwarz w stronę dawnej obyczajowości. Dziś to także echo z przeszłości, w którym wołania i wyrazy z lat 30. XX wieku mogą stać się bardziej zrozumiałe. A zreinterpretowane przez aktorów z Teatru Nowego w Łodzi w spektaklu "Dobrze ułożony młodzieniec" wychodzą poza scenę i składają się na program edukacyjno-społeczny o transpłciowości.

Spektakl Jolanty Janiczak wyreżyserowany przez Wiktora Rubina przebiega w formule sądowej. Dynamika prokurator-osoba oskarżona umożliwia niemalże dokumentne poznanie losów Eugeniusza Steinbarta – wypowiadane są treści z akt i wycinków prasowych. Bohater ten – grany przez Edmunda Krempińskiego, performera po tranzycji płciowej, artystę wizualnego, osobę związaną z kolektywem "y2gay" – zeznaje jako posądzany m.in. o posługiwanie się nieswoim dowodem tożsamości, bycie kobietą wcielającą się w mężczyznę "na optykę, ale również wobec władz stanu cywilnego". Obrońca Eugeniusza (Paweł Kos) za każdym razem, gdy prokurator (Michał Kruk) zwraca się wobec oskarżonego: "oskarżona", stanowczo i niestrudzenie poprawia go, mówiąc: "oskarżony".

Jednak, mimo tego wstawiennictwa, czuć wrogość typową dla sali sądowej, tym gorszą, bo nieemocjonalną, precyzyjną, uzasadnioną paragrafem i wymierzoną w najczulsze punkty. Każde współżycie ma znaczenie – zwłaszcza dla sądu i publiki, która, jak podawał Dziennik Łódzki, częściowo uczestniczyła w procesie. Ludzie wydawali się nieokiełznani w ciekawości i bezbronni wobec sensacyjności takich wydarzeń, którą z kolei kreowała i podniecała prasa. Podobnie jak w sprawach: Aleksandry Dybowskiej z 1920 r. oraz Rity Gorgonowej z 1933 r. Druga z wymienionych elektryzowała polskie społeczeństwo tak bardzo, że omal nie doszło do linczu na oskarżonej podczas wizji lokalnej – pisano też o tłumnie przybywającej do sądu publiczności, która niestrudzona wielogodzinnym procesem posilała się na sali gotowanym jajkiem czy innym suchym prowiantem. Wtedy chodziło jednak o morderstwa. Historia z Łodzi ogranicza się natomiast do nieprawidłowości administracyjnych, ściganych z urzędu, ale także – co najgorsze – z poziomu ulicy.

Twórcy spektaklu, Jolanta Janiczak i Wiktor Rubin, trochę przemodelowali opowieść o Eugeniuszu/Eugenii, opisaną w łódzkiej prasie, pomijając spory między oskarżonym oraz jego żoną, i wyeksponowali to, co mogło nie wcisnąć się w kolumny ówczesnych artykułów, czego możemy domyślać się po latach lub co, jest jedynie nadbudową w ramach poszukiwania queerowych reprezentacji. Jednak zarówno prawdziwy Eugeniusz/Eugenia, jak i Eugeniusz ze spektaklu, rzuca się w próbie samobójczej z III piętra klatki schodowej domu przy ulicy Nawrot 64/66 – gdy był u narzeczonej, nagle, powiedział jej tylko: „żegnaj". To zbyt romantyczne i tragiczne, aby mogło być jedynie „użyciem za własny cudzego, opiewającego na mężczyznę, dowodu osobistego". Choć z pewnością bohater poza trudnościami emocjonalnymi boryka się też z brakiem pieniędzy i bezdomnością. W spektaklu – jak i podobno w rzeczywistości – komplikacje mnożą się, gdy Eugeniusz, aby przetrwać, wykorzystuje swoje niemiecko brzmiące nazwisko i dogaduje się z hitlerowcami. Postacie Niemców grane przez zaproszonych do spektaklu naturszczyków – wzbogacających go swoim nieteatralnym uosobieniem – powtarzają po narratorze, że to dobry pomysł, bo nazwisko faktycznie jest trochę niemieckie.

Eugeniusz w „Dobrze ułożonym młodzieńcu" w myśl wypisanego na scenie hasła „speak the truth even if your voice shakes" wykazuje bardzo przyciągający dla widza balans między asertywnością, delikatnością, bezradnością i złością, a to za sprawą Edmunda Krempińskiego. Aktor ten niedługo po premierze dołączył na stałe do zespołu aktorskiego Teatru Nowego w Łodzi, co czyni go pierwszą transpłciową osobą w zespole publicznego teatru repertuarowego w Polsce. W jednej ze scen, gdy jego postać zmienia ubranie, staje przed publicznością nago, co czyni ten gest jednym z najważniejszych dla genderowej publiczności, też w Polsce.

Postacie ze spektaklu, jak np. wspomniani wcześniej prokurator i adwokat, ale też żona Eugeniusza (Paulina Walendziak), sam Eugeniusz czy jego córka (Halszka Lehman) słownie referują poszczególne wydarzenia – czasem krzycząc jak prasowe nagłówki lub akta z archiwów, zachowując przedwojennie brzmiący szyk wyrazów w zdaniu – i co chwila je inscenizują, jak choćby scenę z pozyskaniem nasienia od dawcy, którego umyślnie wybrano losowo i któremu Eugeniusz nie chce patrzeć w twarz, bo mógłby potem kojarzyć ją ze swoim przyszłym dzieckiem. Później aktorzy pytają widzów wprost, czy prawdziwym ojcem jest ten, kto spładza, czy ten który wychowuje? A za chwilę kładą na scenę pojemniczki do przechowywania nasienia, mówiąc, że jeśli ktoś sobie życzy, to może je napełnić.

„Dobrze ułożony młodzieniec" może być odczytywany jako kolejna z prób poszukiwania tożsamości, dla osób mających kłopot z ustaleniem własnej tożsamości, w tym tej płciowej. W wymiarze kulturowym są to bardzo ożywcze dla świadomości skoki w przeszłość – szukanie queerowego rodowodu, podobne do rewizji podejmowanych ostatnio w kontekście ewentualnej nieheteronormatywności postaci historycznych jak Juliusz Słowacki czy Karol Szymanowski. Natrafienie na takie tropy dla hetero cis osoby może być ciekawostką, podaną niekiedy w tabloidowej formie – przez jeszcze bardziej rozwścieczone media niż 100 lat temu – ale oby było czymś więcej, a dla osób nieheteronormatywnych czy transpłciowych niech stanie się rzeczywistym wsparciem pt. „on, ona, ono z przeszłości też...".

Spektakl Janiczak i Rubina poza kilkoma uwspółcześnieniami jest zaskakująco mocno osadzony w latach 30. To prawdziwa lokalna historia, na którą są papiery i zeznania świadków. Z tym że „Zagadka z ulicy Nawrot" – jak pisało „Łódzkie Echo Wieczorne" – dotycząca ustalenia płci, rozwiązana rzekomo przez lekarzy tuż po próbie samobójczej Eugeniusza, wymagała kulturowej ekshumacji.

Mateusz Bugalski
Dziennik Teatralny Łódź
13 kwietnia 2023

Książka tygodnia

Zdaniem lęku
Instytut Mikołowski im. Rafała Wojaczka
Piotr Zaczkowski

Trailer tygodnia