Powstała książka o legendarnym wiejskim teatrze

"Schola Teatru Węgajty. Dramat liturgiczny" - aut. Tadeusz Kornaś - Wydawnictwo Homini SC

Liturgia, teatr i kultura pod jednym dachem. Stuletni, wiejski domu w Nowym Kawkowie. Do jego wnętrza prowadzą kamiennie schody oraz stare, warmińskie drzwi. Wystarczy przekroczyć próg, aby znaleźć się w innym świecie... -

Gospodarz domu Johann Wolfgang Niklaus pyka fajkę, natomiast jego żona Małgorzata Dżygadło-Niklaus popija zieloną herbatę. Nad naszymi głowami widać belki stropu. Obok nas biblioteczka. Próbuję odczytać tytuły: "Opowieść o Tybecie", "Średniowiecze", "Atlantyda Północy".

Kadzidło, śpiewy i modlitwa

Siedzimy przy niewielkim, okrągłym stoliku. Na nim opasła, pachnąca jeszcze farbą drukarską księga "Schola Teatru Węgajty. Dramat Liturgiczny" autorstwa Tadeusza Kornasia. - To książka Tadeusza, ale mówimy o niej "nasza książka" - wyjaśnia pani Małgorzata. - Cieszę się, że jakiś ślad po naszej pracy zostanie. To dowód na to, że to, co robimy, ma sens. Grane przez nas dramaty liturgiczne budzą duże zainteresowanie.

"Ludus Paschalis" czyli grę o Zmartwychwstaniu Pańskim można było zobaczyć kilkanaście dni temu w kościele garnizonowym w Olsztynie. Mrok rozświetlony świecami, kadzidło, śpiewy i modlitwy po łacinie... Podróż w czasie do średniowiecza. To, co od niemal dwudziestu lat robi Schola Węgajty, jest ewenementem na skalę europejską. Artyści sięgają po tradycyjne pieśni oraz obrzędy religijne do najstarszych źródeł. W swoim dorobku mają siedem łacińskich dramatów liturgicznych stanowiących kanon tego gatunku. Przywracają do życia to, z czego w Kościele zrezygnowano pięć wieków temu. Wzorów szukają w żywej tradycji, którą jeszcze gdzieniegdzie w Europie można spotkać. W tym celu zaglądają na Korsykę, Sardynię, do Rumuni, czy na chociażby sąsiednie Kurpie i Podlasie.

- Ludzie, którzy przychodzą nas oglądać, mówią, że dzięki dramatom mogą wejść w stan medytacji - mówi Małgorzata Niklaus. - To, co robimy nie jest jakimś muzeum. To żywa muzyka, teatr, liturgia i modlitwa.

To nie tylko aktor, to kapłan

Książka o Scholi Teatru Węgajty, nie jest zwykłą publikacją. To praca habilitacyjna, nad którą autor, wykładowca w Katedrze Teatru i Dramatu Uniwersytetu Jagiellońskiego, poświęcił wiele czasu. - Mieliśmy obawę, czy książka nie będzie napisana zbyt naukowym językiem - mówi pani Małgorzata. - Jednak nasi znajomi, którzy z publikacja się już zapoznali, mówią, że jest napisana językiem przystępnym, a zarazem ciekawym.

Autor połączył w jednym tomie trzy odrębne dziedziny rzadko ze sobą sąsiadujące: liturgię, teatr współczesny i kulturę alternatywną. Tak naprawdę trudno jest wykazać, ile w tym, co robi Schola Węgajty, jest teatru, a ile liturgii. - Nie chcemy tego rozdzielać - mówią Niklausowie. - Na przykład biorący udział w dramacie kapłan jest naprawdę kapłanem, a nie tylko aktorem. Taka forma dramatu była obecna kiedyś, wiec dlaczego nie może być również obecna dzisiaj?

Na czas dramatu wcielają się w postacie Marii, aniołów, czy Apostołów. W pewnym sensie w swojej praktyce śpiewu i ikonopisania są "zakonnikami" na co dzień. Regularnie spotykają się z olsztyńską grupą "Benedictus", której trzon tworzą członkowie trzeciego zakonu św. Benedykta. Co ciekawe, osoby te również wzięły udział w ostatnim dramacie liturgicznym przygotowanym przez Scholę Węgajty. - Jeżeli chodzi o mnichów, to nie są oni specjalnym gatunkiem ludzi - mówi Wolfgang Niklaus. - Na pewno ascetyzm był i jest pewną opozycją do świata. A praca czyniona z pasją, wiarą i zaangażowaniem cenna jest w klasztorach, jak i poza ich murami.»

Wojciech Kosiewicz
Gazeta Olsztyńska
9 maja 2013

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia

Łabędzie
chor. Tobiasz Sebastian Berg
„Łabędzie", spektakl teatru tańca w c...