Przegrani

„Wigilia" - reż. Waldemar Zawodziński - Fundacja Kamila Maćkowiaka w Łodzi

Tytuł sztuki Daniela Kehlmanna, „Wigilia", wystawionej w Fundacji Kamila Maćkowiaka, jest mylący. Zamiast stołu nakrytego białym obrusem jest stół do przesłuchań, zamiast sianka i opłatka, teczki z aktami, zamiast kolorowych świątecznych ozdób, ascetyczna szarość policyjnego pokoju. Nie tak wyobrażamy sobie Wigilię.

I pewnie nie tak wyobrażała ją sobie pani profesor (Milena Lisiecka), która – jadąc na wigilijną kolację do rodziców – została siłą wyciągnięta z taksówki i zawieziona prosto na komisariat. O co w tym wszystkim chodzi? – mogą pytać za bohaterką widzowie, którzy podobnie jak ona nie wiedzą, co właściwie się stało, o co została oskarżona. A informacje są dozowane powoli przez śledczego (Kamil Maćkowiak), co nie pozwala poznać wszystkich okoliczności naraz i tym bardziej pobudza ciekawość. Może właśnie dlatego widz solidaryzuje się z bohaterką, bo tak samo jak ona ma ograniczony dostęp do informacji, i tak samo jak ona oburza się chamstwem przesłuchującego ją śledczego.

Te sympatie i antypatie do bohaterów „Wigilii" nie są przypadkowe, to dobrze rozegrana strategia manipulacji widzem, który nieświadomie opowiada się po jednej ze stron. Po stronie ofiary, którą wydaje się aresztowana kobieta. Tylko czy słusznie? Bo sprawa – jak się okazuje – jest poważna. Chodzi o zamach terrorystyczny, o podłożoną w miejscu publicznym bombę. I chyba jedynie powaga zagrożenia wpływa na to, że choć przez chwilę jesteśmy w stanie wejść w skórę policjanta, który desperacko pragnie nie dopuścić do katastrofy. Czy jego arogancja, manipulacja faktami, chamstwo, a nawet przemoc psychiczna i fizyczna są w tej sytuacji usprawiedliwione? To standardowe metody śledcze czy inwigilacja z przyzwoleniem państwa, w którym – jak mówi policjant – „prokurator może wszystko"?

Ten thriller psychologiczny trzyma w napięciu od początku do końca. Jest to zasługa przede wszystkim aktorów, którzy to napięcie potrafią między sobą wytworzyć, ale także niuansować je podczas spektaklu. Postać policjanta została poprowadzona przez Kamila Maćkowiaka konsekwentnie. Nie ma tu miejsca na lubiane przez aktora komediowe improwizacje czy interakcje z publicznością. Jest za to stale kontrolowana powaga, a Maćkowiak pozwala sobie co najwyżej na ironię. Ale to Milena Lisiecka stworzyła bardziej skomplikowaną rolę w tym spektaklu. Jej postać ewoluuje na oczach widza. Na początku widzimy przecież przestraszoną i zdezorientowaną kobietę, ale to nie jest rola na cały spektakl. Bohaterka Lisieckiej powoli uspokaja się, nabiera pewności siebie, wchodzi w polemikę z policjantem. Ale przede wszystkim gra podwójnie i oszukuje wszystkich, policjanta i widzów. I jeśli na końcu mamy poczucie, że daliśmy się zmanipulować, to jest to właśnie zasługa świetnej gry Lisieckiej.

„Wigilia" w reżyserii Waldemara Zawodzińskiego skłania do rozmowy o przemocy w różnych jej aspektach, od teoretycznych rozpraw naukowych aresztowanej pani profesor, przez przemoc fizyczną i psychiczną stosowaną przez policjanta, aż po przemoc przejawiającą się w najbardziej drastycznej formie zamachów terrorystycznych. Ten współczesny terroryzm nie wydaje się już tak daleki. Wczoraj Londyn, Madryt, Paryż, Berlin, a jutro? Przemoc jest wszędzie, choć ma różne przyczyny i cele. Nie musi wynikać wcale z nienawiści do innych religii, ras czy światopoglądów. Czasem jej przyczyną może być brak miłości, bezradność, potrzeba zamanifestowania swojego sprawstwa... Ale „Wigilia" uświadamia też, że w sytuacji stosowania przemocy nigdy nie ma zwycięzcy.

Wszyscy są przegrani. I ofiara. I kat.

Joanna Królikowska
Dziennik Teatralny Łódź
2 listopada 2019

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia

Łabędzie
chor. Tobiasz Sebastian Berg
„Łabędzie", spektakl teatru tańca w c...