Przekraczając granice teatru

Rozmowa z Agitą Elksne i Aminem Bensalemem

Spektakl "Rum & vodka online" to innowacyjny, multimedialny i interaktywny spektakl. Przedstawienie, w którym nie istnieją granice pomiędzy rzeczywistością i teatrem, rzeczywistością i światem wirtualnym.Gdzie widz staje się aktorem, a aktor staje się widzem. W dzień premiery prezentujemy rozmowę z twórcami - Agitą Elksne i Aminem Bensalemem

Rozmowa z Agitą Elksne i Aminem Bensalemem, twórcami spektaklu "Rum & vodka online", którego premiera już dziś o godz. 19.30 w Centrum Sztuki "Cartonovnia" w Warszawie

Paulina Aleksandra Grubek: Co było inspiracją do stworzenia „Rum and Vodka online”?

Agita: Trudno powiedzieć w jaki sposób pojawia się inspiracja. To jest jak powietrze, trzeba to złapać, a jak złapiesz, wtedy naturalnie powstaje. Jeśli to musi powstać, zawsze jest tak, że spotykam właśnie w tym momencie ludzi, którzy są potrzebni i wszystko dookoła działa, żeby ta rzecz powstała. Ja się bardziej czuję jak taki pośrednik pomiędzy kimś, a ja jestem tym, który te informacje zrealizuje. Najwięcej inspiracji pochodzi z tekstu. Amin mi proponował tekst, ja to przeczytałam.

Amin: Tekst jest autorski w większym stopniu. Byliśmy zainspirowani różnymi sztukami. Plan początkowy był trudny do zrealizowania. Chcieliśmy na przykład włączyć ludzi w świat mediów na tyle, żeby ludzie się w nim zgubili, tak jak się gubimy w życiu. Nie jest problemem siedzieć w drugim pokoju i zamiast krzyczeć, napisać komuś coś na facebooku, bo każdy ma cały czas otwarty komputer i to tak leci. Punktem wyjściowym było założenie, żeby już przed spektaklem wkręcić ludzi w formę bycia online. Miałoby się to zacząć od tego, że ludzie dostaliby smsa, z informacją, o której godzinie i gdzie dokładnie jest spektakl. Oczywiście później to było trudne do zrealizowania, przeszliśmy w bardziej tradycyjną formę, ale od tego zaczęły się inne pomysły – ktoś mógłby ingerować w scenografię, która mogłaby też być multimedialna. Następnie postanowiliśmy pójść dalej – dzięki multimediom możemy spektakl wziąć na zewnątrz czyli poza przestrzeń teatralną. Z tego pojawiło się pytanie: co to znaczy teatr? Ja w spektaklu zadaję widzom pytanie: dlaczego nie mogę być sobą tu i teraz? Ludzie zazwyczaj nie wiedzą co odpowiedzieć na to pytanie, zastanawiają się, czy to jest teatr. Więc takim ciągiem dedukcyjnym doszliśmy do bardzo szerokiej konstrukcji, która zawiera w sobie, przy wykorzystaniu różnych multimediów, kilka płaszczyzn.

Agita: Pytanie: czym jest teatr, a czym nie jest, zawsze mi towarzyszy, w każdym moim spektaklu. Podczas pracy nad tym spektaklem wychodziłam z granicy teatru najdalej, jeżeli chodzi o wszystkie moje przestawienia. W momencie, gdy Amin zadaje pytanie i ludzie rozumieją, że on nie gra konkretną postać, tylko teraz jest prywatną osobą na scenie i gdy on zadał to pytanie: dlaczego nie mogę być sobą tu i teraz, jedna osoba odpowiedziała: „dlatego, że kupiłam bilet”. Ludzie reagują różnie, ale oczywiście ja szukam innej granicy. Spektakl nie kończy się na scenie, mamy translację z innych miejsc, jak w kinie. Sztuki zaczynają się mieszać. Gdzie jest teatr, jeśli nie ma go na scenie?

Punktem wyjścia jest zagubienie we współczesnym świecie. Wy pokazujecie dalsze zagubienie, jakby jego kolejny aspekt, inną stronę, a więc wychodzicie od zagubienia do zagubienia. Czy pozostawiacie widzów w tym zagubieniu czy może próbujecie ich jakoś przez nie przeprowadzić?

Amin: Na pewno nie dajemy żadnych gotowych odpowiedzi. Nie chcemy umoralniać w żaden sposób.

A stawiacie trudne pytania.

Amin: Tak, stawiamy trudne pytania. Pozostawiamy każdego do własnej interpretacji. Nie chcemy narzucać w żaden sposób jakiś skonkretyzowanych wizji na temat mojego świata czy świata drugiego człowieka. Wszystko jest ubrane w formę multimediów. Nie chcę zdradzać końca, ale też w dużym stopniu wszystko może skończyć się różnie i to, że nie dajemy bardzo konkretnych odpowiedzi – każdy, kto przyjdzie na spektakl będzie tego świadomy, bo każdy może sobie to dowolnie zinterpretować. Nawet puenta spektaklu bardzo to unaoczni.

To przedstawienie zostaje opisywane jako takie, w którym nie istnieją granice pomiędzy rzeczywistością, teatrem i światem wirtualnym. Czy rzeczywiście udaje się wam zniwelować te granice?

Agita: Uważam, że udało się, bo te granice już tam nie istnieją. Widz nie wie, czy to, co ogląda teraz, jest rzeczywiście teraz, czy to może było kiedyś. Dużo wykorzystałam z prywatnej historii Amina w spektaklu i duża część to tekst zainspirowany osobą Amina. W którym momencie to jest teatr, w którym momencie to nie jest teatr?

Amin: Jest taki fajny przykład zacierania się tej granicy w spektaklu dzięki multimediom. Jak głosi tytuł: „Rum and Vodka Online”. Mamy sytuację, w której widzowie mogą przy barze napić się wódki online, co polega na tym, że mamy przed sobą duży ekran i łapiemy za kieliszek, który rzeczywiście nie istnieje, a w telewizorze widzimy siebie, łapiących za wirtualny kieliszek i pijących. To może prosta gra, ale pokazuje, że te światy dzisiaj bardzo się zacierają i wszędzie to widać.

Agita: Ja już długi czas nie żyję w swoim kraju, ale mam wielu przyjaciół z różnych krajów i spotykamy się już tylko naprawdę przez skype, bo nigdy nie uda się spotkać w realnym życiu. I dlatego naszą jedyną szansą jest być razem tylko online. I to też stało się inspiracją.

W waszym przedstawieniu jest bardzo dużo nowoczesnych technologii, też takich, które nie są znane widzowi. Mówicie o swoim spektaklu, że dotyczy zagubienia się we współczesnym świecie pełnym wymagań, używek i seksu. A czy te nowe technologie one też nie prowadzą do zagubienia? Kiedyś różnica pokoleń to były dekady, dziś drastycznie się zmniejsza – to, co było nowe tylko 5 lat temu, teraz odchodzi do lamusa. Nie obawiacie się, że widz poczuje się zagubiony w tej nowej technologii?

Amin: W naszym spektaklu są autorskie instalacje, to nie są rzeczy wzięte z Media Marktu. Agita poprzez swoją reżyserię i nasz zespół poprzez wspólne działanie i możliwości – razem doszliśmy do takich rzeczy, które można byłoby stworzyć i one byłyby odpowiednie. Współpracujemy też z ludźmi, którzy przy kolejnych spektaklach jeszcze będą to wszystko rozbudowywali i to będzie nabierało coraz większego spektrum.

Pytasz o różnicę pokoleń. Ja zastanawiałem się jak moi rodzice to odbiorą, zwłaszcza, że spektakl w pewnych momentach jest wulgarny, dotyczy rzeczy, które dla mnie są aktualne. Moja mama i ciocia rozpłakały się na tym spektaklu. Sam płacz nie rozstrzyga czy coś jest dobre czy nie, ale w coś się wchodzi. Inni ludzie, niekoniecznie młodzi, mówili też, że byli bardzo wzruszeni – to jest dobry wyznaczniki tego, że to rzeczywiście oddziałuje na ludzi, którzy są starszej daty.

Agita: Dla mnie to było zaskoczenie, kiedy widziałam, że ludzie płaczą na spektaklu. Chciałam dotykać tych najgłębszych punktów, ale nie oczekiwałam, że tak to się uda. I starsi ludzie, oni bardzo dobrze reagują na ten spektakl, mimo że jest on bardzo nowoczesny i surowy. Pokazuję chłopaka, który ma 25 lat taki, jaki on jest. Nie skrywam prawdy, nie ubieram to w piękne opakowanie, aby starsi ludzie mogli to zaakceptować. Oczywiście spektakl nie jest dla dzieci.

W teatrze istnieje bardzo cienka granica w przypadku wulgarności, jest to moment, gdy wulgarność można jeszcze nazwać sztuką i moment, gdy staje się ona zupełnie niepotrzebna i zwyczajnie niesmaczna. W jaki sposób wyważyliście ten moment, by nie dojść do sytuacji, w której wulgaryzacja okaże się niepotrzebna.

Agita: Często wulgarność i nagość jest modna i wykorzystana bez sensu, jedynie by przyciągnąć publiczność. Ja tego nie akceptuję, bo dla mnie każde słowo, które jest wypowiedziane na scenie musi mieć znaczenie i nigdy nie zostawiłabym wulgarności, jeśli byłaby ona niepotrzebna dla spektaklu. Ale, żeby powiedzieć to, co chciałam powiedzieć, musiałam pokazać surową prawdę.

Jakie to doświadczenie dla aktora grać na scenie trochę siebie?

Amin: W rolach trzeba się kierować tym, że każda postać to jestem ja tylko w innej sytuacji życia. Należy przypominać sobie te momenty, w których to byłem ja – im bliżej rola jest mnie, tym jest lepiej. Człowiek nie oszukuje, pokazuje pewną prawdę. W tym spektaklu o tyle to jest interesujące, że ja też pisałem jakąś część tekstu, ale nie mogę powiedzieć, że gram siebie. W sztuce jest sytuacja, w której ja sam się nie znajduję, aczkolwiek mógłbym się w niej znaleźć. Jednak jest to osoba w moim wieku, borykająca się z rzeczami, które każdemu z nas chodzą po głowie – jakieś dwoistości, poczucie, że zawsze ta trawa, na której nie stoję wydaje się bardziej zielona. Te wszystkie rzeczy, które dotykają pewnie nas wszystkich, my po prostu ubraliśmy w słowa.

Co było dla Ciebie najtrudniejsze w stworzeniu swojej roli?

Amin: Najtrudniejsze chyba było paradoksalnie wyjście na miasto, jak grasz. W sali teatralnej jest ciemno, cicho, przyzwyczajasz się do tego, a gdy wychodzisz – jakiś samochód, ktoś przechodzi – wszystko rozprasza. Nigdy nie myślałem, że to może być tak trudne skupić się nad rolą i mówić w momencie, gdy wszystko dookoła ciebie – kolory, światła, dźwięki – się zmienia. To stanowiło największy problem, ale oczywiście do pokonania.

Agita: Amin może przygotować się jako aktor, ale my nigdy nie możemy przygotować się na reakcję ludzi, nigdy nie wiemy co będzie się działo dookoła.

Amin: Moim partnerem są multimedia, wcześniej to był po prostu drugi aktor, od którego odbierałem coś, oddawałem mu coś. W tym wypadku bardzo dużo biorę od multimediów i ten dialog z nimi był czymś nowym, do tej pory niespotykanym. Musiałem się na nowo odnaleźć w sytuacji, w której miałem siebie w planie żywym, siebie w planie filmowym i jeszcze VJ-a, który był jakby drugim aktorem. Też miałem z Agitą rozmowy podczas prób: ja jej mówiłem, że tak się w teatrze nie robi, a ona na to: „przecież to nie jest tradycyjny teatr. Chcesz grać tradycyjny teatr, to idź do tradycyjnego teatru”. Zaufałem jej w stu procentach i wydaje mi się, że to się opłaciło. Nabrałem dużego doświadczenia na nowym lądzie, na lądzie multimediów.

Agita: Mamy nawet specjalne programy do komunikacji, gdy np. Amin i VJ nie są w jednym miejscu, ale muszą mieć ze sobą kontakt – jest specjalne okienko w komputerach dzięki któremu mogą komunikować podczas spektaklu. Dużo walczyliśmy, żeby było takie rozwiązanie, bo inaczej Amin jest gdzieś indziej, VJ jest gdzieś indziej – każdy robi coś innego, a to trzeba połączyć, stąd potrzeba specjalnych programów do komunikowania podczas spektaklu.

Świat, który przedstawiacie za pomocą multimediów jest światem obcym, ale jednak pociągającym. Do jakiego świata konkretnie chcecie zabrać widzów?

Amin: Punktem wyjścia dla mnie jest to, by pozwolić widzowi zagubić się w tym wszystkim i w tym zagubieniu zrozumieć, jak bardzo czujemy się z jednej strony pozornie bezpieczni w świecie multimediów – mamy Facebook, każdy ma email, każdy ma konto bankowe – w tym całym chaosie bardzo łatwo się zagubić. Tak naprawdę w tym wszystkim człowiek tak szybko się odnajduje, że nie ma już nas w świecie teraźniejszym. Stale siedzimy przed komputerem.

„Publiczność cały czas poddawana jest złudzeniom, które trudno odróżnić od prawdy”. Czy wasza sztuka jest miejscem, w którym stwarzacie przestrzeń dla widza do odnajdywania prawdy, zmuszacie go do takich poszukiwań?

Amin: Widz ma wyjątkową rolę, bo jest w pewnych momentach scenografem, reżyserem, nawet aktorem.

Agita: Jest część spektaklu, kiedy scenografia zostaje zmieniona przez widzów. Widz może pobawić się joystickiem, którym to on zmienia wszystkie multimedia. W tym momencie widz wie, że to wszystko jest na żywo, ale to nie jest do końca improwizacja. My, autorzy, wiem, co robimy, ale w tym momencie tworzymy i nigdy do końca nie wiemy, jaki będzie efekt. Muszę też ufać VJ-owi, że on dobrze poczuje te momenty, co ja.

Amin: To jest bardzo mocne wyczucie, to nie jest tak, jak w teatrze, gdzie pan techniczny od światła włącza światła, puszcza kurtynę. VJ musi mnie czuć, tak jak wspomniałem, jesteśmy partnerami i jeśli nie poczujemy się dobrze, to nie wyjdzie.

Czy to jest tak, że widz, który wybierze się na „Rum and Vodka Online” może spodziewać się czegoś innego?

Agita: Na pewno tak. Każdy spektakl jest inny.

A skąd pomysł na to, aby widz w tak aktywny sposób uczestniczył w przedstawieniu?

Agita: Po pierwsze – ja szukam innej granicy, by teatr zmienił się i otwierał drzwi dla młodych ludzi. Należy oczywiście iść na tradycyjny spektakl, by obejrzeć „Hamleta”, ale na dwadzieścia takich spektakli młodzi ludzie już nie pójdą, bo my żyjemy w innym czasie i w innym rytmie. Dla nas te problemy, które oni mieli są tak dalekie, że nas nie dotyczą. Kiedy my idziemy do teatru musimy oglądać te rzeczy, które są dla nas aktualne, aby to nas dotykało i dlatego ten spektakl jest taki. Dlatego nie ma granicy scena – widz. Wszystko jest pomieszane. Dlatego też długo szukaliśmy odpowiedniego miejsca do zrealizowania spektaklu. Nie mogłaby to być scena tradycyjna. Ale udało się znaleźć takiego miejsce, Centrum Sztuki Cartonovnia. Ale nawet tam nie wykorzystaliśmy tylko tego miejsca, które zostało nam zaproponowane – zajęliśmy też korytarz. Kiedy tam weszłam wiedziałam, że to jest to.

Amin: Chciałbym jeszcze wyjaśnić dlaczego my robimy coś innego. Ja nie lubię takiej gry aktorskiej, kiedy widać, że ktoś gra. W teatrze współczesnym jest to oczywiście niwelowane, tak jak u nas – staramy się, żeby w ogóle nie było widać grania. Ja gram też w teatrze klasycznym, w Teatrze Stu w Krakowie. Oczywiście fajnie jest zagrać od czasu do czasu bardzo technicznie, ale tutaj nie można się schować pod wykreowaną postacią, która nie jest mną. Tutaj to jestem ja, kiedy jestem tym charakterem, ale to jestem ja. Ja nic nie gram, nie udaję, tak naprawdę jestem sobą w tej sytuacji. To bardziej trafia do młodych ludzi, bo każdy w pewnym stopniu może się bardziej utożsamić z kimś, kto wygląda tak, jak on, mówi tak, jak on, chodzi tak, jak on, a nie jest w jakieś formie. Do naszego przedstawienia dodaliśmy też pewien event, którego oczywiście nie będzie w każdym spektaklu, ale przy wyjątkowych sytuacjach – bardzo znani muzycy sceny polskiej i VJ-e widzieli nasz spektakl, zainteresowali się nim, nawiązaliśmy kontakt i razem postanowiliśmy, że po wybranych spektaklach robimy afterparty. Będą DJ-e, VJ, który puszcza do muzyki światła na ścianę, do tego na scenie znajdzie się bar. Dodatkowo będą muzycy, którzy grają na prawdziwych instrumentach. To nie jest sztywny bankiet po spektaklu, kiedy każdy musi się mocno zważyć, aby zacząć mówić na luzie o tym, co zobaczył. My dajemy ludziom możliwość własnego komentarza tej sztuki bez żadnej formy, nie narzucając nic. Chcesz, to wyjdź, a nie chcesz, to zostań – wypij sobie piwko, jesteś w tym klimacie spektaklu cały czas, ale możesz po prostu się wyluzować. To też, moim zdaniem, w dużym stopniu odchodzi od tradycyjnego teatru.

Myślicie, że teatr w Polsce jest przygotowany na tego rodzaju doświadczenie?

Agita: Ludzie tak, ale teatr nie.

Amin: My jesteśmy teatrem offowym, a off nigdy nie będzie w mainstreamie, a mainstream w Polsce, jeśli chodzi o teatr, ma swoich dziennikarzy, swoje telewizje, swoje media. Graliśmy spektakl przedpremierowy w czasie 33. Warszawskich Spotkań Teatralnych, jakiegoś ważnego meczu i otwarcia Muzeum Historii Żydów Polskich – przebić się przez to z teatrem offowym nie jest takie łatwe.

Agita: Na pewno musi się zmienić całe pokolenie, potrzebni są nowi ludzie, by coś nowego przyszło. Dla mnie to nawet nie jest minus. Ja gdzieś tam głęboko w sobie lubię rewolucję i bardzo interesuje mnie to, gdy mam do czynienia z czymś zupełnie nowym. Dla mnie byłoby ok, gdyby jakiś krytyk powiedział: „nie, to nie jest sztuka”. Dla mnie jest to ok, bo znaczy, że idę w dobrym kierunku, buduję emocje – podoba się czy nie, to inne pytanie. Mam wolność, mogę mówić, co chcę i jak chcę, a ludzie potem mogą to oceniać.

Amin: Gdy Stanisławski i Czechow wprowadzali techniki aktorskie, których wcześniej nie było, ludzie wyjeżdżali z Polski do Rosji i przywozili stamtąd inspiracje tymi technikami. Zakładali swoje kliki teatralne i propagowali to, że można grać w jakieś konkretnej technice. Z kolei dziś jest bardzo popularna sztuka konceptualna, przede wszystkim w sztuce plastycznej, wizualnej. Tego nie ma w teatrze, a my, wydaje mi się, że przecieramy te szlaki w sztuce teatralnej.

Nie obawiacie się przerostu formy nad treścią?

Amin: Nie ma w ogóle przerostu formy nad treścią. Wszystko stanowi jedność. Mim zdaniem mogłaby być nawet więcej, np. laserów.

Agita: Już od samego początku chciałam, żeby to nie był multimedialny show, ale spektakl. Byłam gotowa odrzucić wiele rzeczy i zostawić tylko to, co niesie ze sobą jakieś informacje.

Amin: Mieliśmy team, który pracował nad multimediami i oni proponowali: może to, może tamto, i rzeczywiście wiele propozycji było bardzo fajnych, bardzo efekciarskich, ale jeśli Aghita stwierdziła, coś jest niepotrzebne, to odrzucaliśmy pomysł.

Jak wyglądała współpraca między wami?

Amin: Nie było łatwo w niektórych momentach.

Agita: Ja jestem bardzo konkretna w swoje pracy i staram się dać inspirację, otwierać drzwi, ale też mówić prosto tak, jak jest. Oczywiście na początku musieliśmy przełamać tę technikę, którą aktor nabywa w szkole i posługuje się nią na scenie i zmienić ją na coś zupełnie innego. Chciałam realizować swoją wizję i musiałam złamać granice, a to nigdy nie jest prosta rzecz.

Amin: Jednak wszystkim się to opłaciło.

Agita; Amin jest bardzo eklektyczny – z nim jest łatwo pracować,. Gdy mu się przedstawi konkretny kierunek, jest to w stanie zrealizować.

Amin: Ostatnie próby generalne trwały od 15 do godziny 7 rano, a Agita mówiła: „jutro spotykamy się o 10 rano” więc było tylko parę godzin na to, aby wrócić do domu i odpocząć. Nasz VJ, który już wyglądał jak zombi, powiedział: „Agita, ja nie mogę, muszę spać co najmniej osiem godzin”. Ale praca układała się bardzo dobrze, tym bardziej, że nasz team to profesjonaliści, wykształceni, doświadczeni artyści.

Z Waszego przedstawienia wyłania się obraz spętanego człowieka. Czy poprzez nową formę sztuki chcecie pomóc temu spętanemu człowiekowi zrozumieć świat?

Agita: Ja po prostu mówię o rzeczach, które są aktualne dla mnie, w moim życiu. Po części to są aktualne rzeczy dla każdego z nas.

Amin: Jest fajny przykład w sztuce – główny bohater nie lubi swojej pracy. W pewnym momencie zdenerwowany przez szefa bierze swój komputer i wyrzuca przez okno. Wychodzi spełniony. I ta praca jest właśnie tym spętaniem. A widząc taki przykład, widz, pozbawiony jasnych odpowiedzi, może się zastanowić nad sobą samym. Każdy z nas chciałby wyrzucić komputer przez okno, a nikt nie ma odwagi.

Czy więc ta sztuka może być zwierciadłem, w którym publiczność widząc Twoje problemy uświadamia sobie własne?

Amin: Tak. 

Agita: Na pewno. 

O spektaklu:

Spektakl "Rum & vodka online" to innowacyjny, multimedialny i interaktywny spektakl. Przedstawienie, w którym nie istnieją granice pomiędzy rzeczywistością i teatrem, rzeczywistością i światem wirtualnym.Gdzie widz staje się aktorem, a aktor staje się widzem.

Multimedialny, innowacyjny spektakl "Rum & vodka online" pierwszy raz wystawiany w Polsce. 

Zjednoczeni artyści różnych dziedzin:

Reżyser: Agita Elksne
Rola główna: Amin Bensalem
Multimedia: Richard Hade, Kuba Garscia,
Sound: Karol Fursewicz
Dj: Aleksandar Milićević
Video: Marcin Galczynski, Boldy records - Sylwester Zdobylak
Foto: Tomasz Rutkowski
Blogging: Pawel Kostrusiak
Patronat: Centrum Sztuki "Cartonovnia"
Prapremiera: 5 czerwca 2013 r. 

Pokaz medialny spektaklu odbędzie się 5 czerwca 2013 r. o godzinie 13:00w Centrum Sztuki "Cartonovnia", ul. Hoża 51 w Warszawie.

Premiera spektaklu odbędzie się 5 czerwca 2013 r. o godzinie 19:30 w Centrum Sztuki "Cartonovnia", ul. Hoża 51 w Warszawie.

Bilety w cenie 25 zł można rezerwować przez stronę internetową.

Więcej na stronie: www.rumandvodkaonline.pl

Paulina Aleksandra Grubek
Dziennik Teatralny Warszawa
5 czerwca 2013

Książka tygodnia

Aurora. Nagroda Dramaturgiczna Miasta Bydgoszczy. Sztuki finałowe 2024
Teatr Polski w Bydgoszczy
red. Davit Gabunia, Julia Holewińska, Agnieszka Piotrowska

Trailer tygodnia