Rodzina Addamsów i los komedianta

"Pajace / Gianni Schicchi" - reż. Włodzimierz Nurkowski - Opera Krakowska w Krakowie

Na intrygujące połączenie zdecydował się w Operze Krakowskiej reżyser Włodzimierz Nurkowski, który zaproponował jednego wieczoru operę Giacoma Pucciniego "Gianni Schicchi" oraz "Pajace" Ruggiera Leoncavalla.

Na podobny pomysł zdecydowano się wcześniej między innymi w Los Angeles Opera, gdzie w 2015 roku te dwa tytuły wyreżyserował Franco Zeffirelli, a w roli Gianniego wystąpił Placido Domingo, który zadyrygował w drugiej części "Pajacami". Nurkowski przyznał w programie, że chciał odejść od znanego zestawienia "Rycerskość wieśniacza"/"Pajace", nie interesowało go również wystawienie Tryptyku Pucciniego w całości, przez chwilę jedynie zastanawiał się nad połączeniem "Pajaców" z dziełem, które od lat niezmiennie go fascynuje, czyli z Verdiowskim "Falstaffem", ostatecznie stanęło jednak na operach Pucciniego i Leoncavalla, a więc kompozytorów, których poróżniła rywalizacja o "Cyganerię". Jak wiadomo, wygrało wówczas dzieło Pucciniego. Spośród wielu inscenizacji Nurkowskiego, które widziałem w Operze Krakowskiej, ta ostatnia, nie licząc "Ariadny na Naxos" z 2012 roku, wydaje mi się najbardziej udana i przemyślana.

Reżyser postanowił rozpocząć swój dyptyk od "Gianniego Schicchiego" i przyznam, że było to bardzo dobrym posunięciem. Temat komedii Pucciniego nic a nic się nie zestarzał. W końcu ludzka chciwość, pazerność, żądza pieniądza i cwaniactwo towarzyszą ludzkości od zarania dziejów. O tym, że sceny, które możemy oglądać w operze, rozgrywają się na co dzień, doskonale wiedzą wszyscy pracownicy szpitali, domów opieki, notariusze czy członkowie rodzin, którzy biorą udział w podziale majątku. Nurkowski przyjął konwencję slapstickowej farsy, w której przeważał czarny, montypythonowski humor. Rodzinę zmarłego bogatego Donatiego wymyślił na podobieństwo filmowej "Rodziny Addamsów". Stąd gruba kreska, przerysowane gesty, wartka akcja, kontrolowany kicz i świetna gra aktorska. Miło było oglądać tak rozruszany, zgrany i plastyczny zespół śpiewaków, co jest w części zasługą Violetty Suskiej odpowiedzialnej za ruch sceniczny. Przezabawna była kulejąca Olga Maroszek jako stara kuzynka nieboszczyka Zita, grająca ciężarną Agnieszka Cząstka (Ciesca), w rolach trzecioplanowych artyści Chóru Opery Krakowskiej: Jacek Wróbel jako Notariusz (Amanti di Nicolao) oraz Jerzy Wójcik jako Doktor (Mistrz Spineloccio), a także rezolutny Mateusz Szeliga w roli siedmioletniego Gherardino. Idealnie do całego klimatu pasowała oszczędna, utrzymana w ciemnych barwach i nieco w stylistyce noir, niczym wzięta z filmów Tima Burtona scenografia Anny Sekuły. Ona też stworzyła świetne kostiumy, trochę glamrockowe, trochę przywołujące wspomnianą rodzinę Addamsów, dopełnione dopracowanymi fryzurami. Miłym dla oka rozwiązaniem było w arii Avete tortoi... Firenze e come un albero fiorito tło z panoramą Florencji i pojawiająca się trupa akrobatów z napisem "Viva Firenze".

Wokalnie najlepiej wypadł Leszek Skrla, który jako tytułowy bohater był nie tylko, co oczywiste, przebiegły i pewny siebie, ale też budził respekt i zaufanie. To rola stworzona dla niego. Najsłabszy okazał się tenor Łukasz Gaj, któremu nie wyszła już pierwsza aria. Ogólnie całkiem dobrze zaprezentowała się Paula Maciołek w roli Lauretty, jednak jej wersja arii "O mio babbino caro" pozostawiła mnie obojętnym. Być może przez to, że niechcący miałem na świeżo w pamięci wersję Callas, której słuchałem ostatnio w kinie podczas filmu dokumentalnego o tej wielkiej śpiewaczce. W Puccinim nieco gorzej niż zwykle wypadła orkiestra prowadzona przez Tomasza Tokarczyka, zabrakło mi lepszego brzmienia i większej pewności siebie, a wiele do życzenia zostawiały partie trąbek i waltorni.

W zestawieniu z "Giannim" "Pajace" wypadły zdecydowanie bardziej tradycyjnie i konwencjonalnie, zwłaszcza w stosunku do innych inscenizacji tego dzieła. Nurkowski co prawda nie zaskoczył mnie, ale stworzył udany, żywy i wielokolorowy obraz z życia objazdowej trupy aktorów. Reżyser mógł w końcu żonglować schematami tak lubianej i często stosowanej przez siebie commedii dell'arte. Nie przeszkadzało mi to, co zwykle u niego razi, czyli natłok pomysłów, wielość bodźców, kolorów i ogólny przesyt. Tym razem wszystkie elementy układanki nie tylko do siebie pasowały, ale i spinały cały dyptyk. Pojawiła się nawet ta sama grupa kuglarzy, co w pierwszym dziele, i dała wspaniały popis sztuczek i akrobacji (Michał Adamowicz, Dawid Dec, Anna Mikuła, Jacek Skoczeń, Hubert Żórawski). Inscenizacji pomogły również kreujące świat teatru światła przygotowane przez Dariusza Pawelca, który stworzył także projekcje. Kostiumy Anny Sekuły były z kolei pełne jaskrawych, żywych kolorów, jak przystało na stroje ulicznych komediantów. Podobały mi się również ładne pod względem wizualnym sceny z udziałem chóru mieszanego i chóru dziecięcego. Ze śpiewaków najlepiej wypadli Tomasz Kuk jako Canio, który wspaniale wykonał arię Vesti la giubba, Leszek Skrla (Tonio) oraz dawno przeze mnie niesłyszana w Krakowie utalentowana Iwona Socha. Jej Nedda była kobietą doświadczoną przez los, świadomą brutalnych mechanizmów, jakie rządzą światem, zaś jako Colombina stała się pełną wdzięku, czaru i sex appealu uwodzicielką. Pod względem aktorskim dobrze prezentował się również Adam Sobierajski jako Beppo (Arlekin).

Reżyser stwierdził w wywiadzie, że "o ile Pajace będą zasadniczym daniem obiadowym, to opera Pucciniego będzie po prostu wykwintnym deserem". Moim zdaniem stało się dokładnie na odwrót. Jednak w obu zaprezentowanych dziełach Nurkowskiemu udało się uwypuklić prawdziwe, codzienne sytuacje. W "Giannim" jest to teatr życia, którego uczestnicy odgrywają często absurdalne role dla osiągnięcia doraźnych korzyści. Kojarzy się to nie tylko z polityką i życiem publicznym, ale także z wszelkimi sytuacjami zawodowymi i towarzyskimi. W "Pajacach" obserwujemy życie w teatrze, codzienne bolączki i życiowe tragedie "komediantów", co doskonale znają wszyscy występujący na scenie. Z tymi aspektami reżyser poradził sobie dobrze, a w przypadku komedii Pucciniego - nadzwyczaj dobrze. Cieszę się więc, że ta udana inscenizacja wchodzi do repertuaru krakowskiego teatru.

Mateusz Borkowski
Ruch Muzyczny
19 maja 2018

Książka tygodnia

Zdaniem lęku
Instytut Mikołowski im. Rafała Wojaczka
Piotr Zaczkowski

Trailer tygodnia