Rubaszność i wzruszenie

Andrzej Waligórski - sylwetka

Ogłosił, że "Cysorz to ma klawe życie oraz wyżywienie klawe", dał nam słuchowisko o rycerzach trzech, z przebojową piosenką "Hej, szable w dłoń", bawił nas, a może nieraz i szokował bajeczkami Babci Pimpusiowej, no i opisał losy rycerza Dreptaka. Państwo już wiedzą kto - Andrzej Waligórski

W październiku minie 85 lat od jego urodzin, w maju przyszłego roku przypadnie 20-lecie śmierci tego niezwykle utalentowanego twórcy z Wrocławia. Trafił tam z rodziną ze Lwowa, w którym przeżył młodość i wojenno-okupacyjną apokalipsę.

Niegdyś dzięki Tadeuszowi Chyle, Olkowi Grotowskiemu no i "Trójkowej" audycji "60 minut na godzinę" stale obcowaliśmy z przebogatą twórczością Waligórskiego. Napisał, jak szacował Jan Kaczmarek, współzałożyciel kabaretu Elita, około 1500 utworów wierszowanych i drugie tyle skeczy. Wierszy, fraszek, limeryków, ballad... I to romantycznych ballad, takich jakie wieszcz Adam składał; no może tylko bardziej frywolnych. Literacki warsztat Waligórskiego zachwyca i imponuje, podobnie jak jego poczucie humoru, niekiedy mocno rubaszne, czasem na krawędzi dobrego smaku. Za to całość zawsze domknięta celną puentą. Albo dwiema, trzema... Bo Waligórski był mistrzem puenty. I mistrzem pastiszu. "Rycerze trzej" to wszak Sienkiewiczowska Trylogia w pigułce. I w karykaturze. Jest i "Pan Tadeusz", skompresowany "gdzieś do ośmiu wierszy", co jest, opisanym w inwokacji trafnym, by nie rzec, że coraz bardziej aktualnym, przytykiem do oświatowych reformatorów.

Ale bywał też Waligórski lirykiem, czego przejawem wiersz "Polonista", który inny wybitny satyryk, właśnie Jan Kaczmarek - inżynier elektronik, ale jak piszący! - skomentował: "Obce jest mi na ogół uczucie zazdrości, ale tego wiersza Waligórskiemu zazdroszczę w tym samym stopniu, co Norwidowi "Fortepianu Chopina" czy Słowackiemu hymnu "Smutno mi Boże"".

Polonistą jest też Jerzy Satanowski, acz sławę zyskał jako kompozytor. Wybitny kompozytor, łączący wrażliwość na słowo, na sens z wysokimi kompetencjami muzycznymi. Pisząc muzykę teatralną, filmową czy piosenki od lat również reżyseruje recitale, spektakle. Jeden z nich - "Rodzina Dreptaków", po paru latach od warszawskiej premiery, zaistniał teraz w ramach Krakowskich Miniatur Teatralnych.

Ani o jotę się ta twórczość nie starzeje, wręcz nieraz aktualizuje się ponownie, a przede wszystkim śmieszy niezmiennie. Ot, wierszyk z cyklu "Bajeczki babci Pimpusiowej": "Zapylała raz pszczółka jakiegoś badyla, /Wtem czuje, że od tyłu też ją ktoś zapyla. /Patrzy się, a to truteń, niejaki Zenobi. /Morał - rób dobrze innym, tobie też ktoś zrobi". Albo frywolna rymowanka "Jagienka i orzechy", o panience, co to "tłukła pupą orzechy". Ale morał ją zamykający już na miarę mądrego błazna: "Tylko wzrost oświaty /Może zmniejszyć nasze straty. /I hasło bezwarunkowo: /Mniej dupą, a więcej głową!!!".

I pomiędzy takie erotyczno-alkoholowo-rycerskie śmiesznoty, pomiędzy opowieści o Dreptaku, a tak naprawdę o nas, wplótł Satanowski, autor scenariusza i reżyser, perły Waligórskiego liryki. Podawane głównie przez duet Krystynę Tkacz (Mama Dreptakowa) i Wojciecha Wysockiego (Tata Dreptak) miały moc niezwykłą. Tkacz, absolwentka krakowskiej PWST, nagrodzona na festiwalu piosenkarzy studenckich, wielka artystka, o której Satanowski rzekł, że "to najlepiej śpiewająca polska aktorka", raz jeszcze dowiodła swej klasy mistrzowskiej i uświadomiła, jak dalece zbyt mało wykorzystano jej talent i kompetencje; przed studiami ukończyła Szkołę Muzyczną im. Karola Szymanowskiego we Wrocławiu, zwaną kuźnią talentów (w klasie klarnetu i perkusji) i Szkołę Baletową przy Operze Wrocławskiej.

Wacław Krupiński
Dziennik Polski
25 lipca 2011

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia