Rzym, Moskwa, Bielsko-Biała

„Mistrz i Małgorzata" - reż. Małgorzata Warsicka - Teatr Polski w Bielsku-Białej

Po Rzymie i Moskwie, przyszła kolej na Bielsko-Białą, bo to właśnie tam diabelska szajka Wolanda, z reżyserką, Małgorzatą Warsicką, na czele udaje się w następnej kolejności by postawić diagnozy na temat otaczającej nas rzeczywistości. Jakie zatem są te diagnozy?

Przede wszystkim nasza rzeczywistość nie jest kolorowa, lecz szara, smutna i beznamiętna, co podkreśla zaaranżowana przestrzeń sceniczna.. Wbrew pozorom współczesne nam społeczeństwo wcale nie różni się aż tak od społeczeństwa stalinowskiego. Ale tu nie o system chodzi. Nie na tym skupiła się reżyserka. Warsicka pochyliła się nad ludźmi, nad swoimi rodakami, następnie spojrzała im w oczy i to co w tych polskich oczach zaobserwowała, przedstawiła na scenie. Dominuje cierpienie i zagubienie, ale przebija się również grubiaństwo i pijaństwo. Bezdomny, Mistrz, Bengalski czy Lichodiejew, dzisiaj wszystkich ich spotkać można w co drugim tramwaju.

Tak więc pomysł reżyserki i jej oryginalne, filozoficzno-antropocentryczne odczytanie tekstu Bułhakowa już na samym początku czynią spektakl w znaczącym stopniu atrakcyjnym. Należy jednak przygotować się, że nie jest to linearne opowiedzenie „Mistrza i Małgorzaty" w sposób wszystkim dobrze znany. Powiedziałbym raczej, że jest to składający się w logiczną całość, przemyślany kolaż najbardziej istotnych etiud, jakie znaleźć można w poszczególnych rozdziałach opus magnum Bułhakowa.

Przedstawienie wypada szczególnie interesująco pod względem oprawy muzycznej. Reżyserka wprowadziła na scenę kwartet smyczkowy i chór kobiecy, które to przez cały spektakl stanowiły tło dla przebiegającej głównej akcji. Należy powiedzieć, że reżyserka wraz z kompozytorem, Karolem Nepelskim, zadziwiająco sprawnie i z wyczuciem umuzykalnili prozę Bułhakowa. Zarówno kwartet jak i chór miały znaczący wpływ na percepcję każdej kolejnej sceny. Na audiosferę widowiska składały się także najróżniejsze pojedyncze skrzecząco-szumiące dźwięki czy echa niektórych wypowiedzi bohaterów (czasem wzmacnianych przez chór), co podkreślało diabelską atmosferę niepokoju.

Z obsady szczególnie wyróżniają się tytułowi bohaterowie. W postać Mistrza pierwszorzędnie wcielił się Piotr Gajos, który to szczególnie skupił się na zagubieniu i zmęczeniu rzeczywistością swojego bohatera-artysty. Ta przejmująca kreacja Gajosa jest już drugą znaczącą i udaną kreacją w tym sezonie, pierwszą oglądać można w „Beztlenowcach" w reżyserii Ingmara Villqista. Z kolei Jagoda Krzywicka stworzyła kreację podobnie poruszającą. W swojej Małgorzacie położyła nacisk na miłość i tęsknotę, co przejawiło się w dojmujących scenach spotkania z Mistrzem czy z Friedą (Maria Suprun). W opozycji do przygnębienia i smutku był stanowczy Woland (Marta Gzowska-Sawicka), posłuszny mu Korowiew (Adam Myrczek) oraz reszta rozkrzyczanej i rozchichotanej bandy: Azazello (Mateusz Wojtasiński), Behemot (Grzegorz Margas) i Hela (Oriana Soika). Diabły stworzyły ciekawie funkcjonującego bohatera grupowego, który to w pełni zawładnął bielską sceną.

Rozbudowana scenografia zaprojektowana przez Marcina Chlandę okazała się interesująco komponować z oświetleniem, między innymi ze względu na użycie luster odbijających wiązki zimnego światła. Nad widownią zawieszona była czarna chmura, na którą składały się kawałki papieru zawieszone na siatce. Scena z kolei była w różnych miejscach pod różnym kątem nachylona, a zrobiona była z różnych odcieni drewna, co w połączeniu z oświetleniem przebijającym się przez wspomnianą wcześniej chmurę, tworzyło ciekawą, geometryczną kompozycję.

Jubileuszowy spektakl, bo zrealizowany na 130-lecie Teatru Polskiego w Bielsku-Białej uznać można za wielki sukces, będący ciekawą pozycją w ich zróżnicowanym repertuarze. Bielski „Mistrz i Małgorzata" oferuje niepospolite odczytanie rosyjskiego klasyka, podane w zjawiskowej oprawie estetycznej.

Jan Gruca
Dziennik Teatralny Bielsko-Biała
18 października 2019

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia