Salonowe spotkania w knajpach

Stowarzyszenia Mędrców Wrocławskich

W Literatce salon zaczyna się koło południa. Wtedy przy największym stoliku w drugiej sali zbierają się członkowie Stowarzyszenia Mędrców Wrocławskich pod wodzą Najwyższego Autorytetu Moralnego, zwanego inaczej Krynicą Mądrości, czyli Stanisława Szelca

Stowarzyszenie liczy 17 członków i jest tworem opozycyjnym wobec idei parytetu płci. Wśród mędrców znajdziemy artystów, adwokata, ginekologa, psychiatrę i krytyka filmowego; jedynym kobiecym wyjątkiem jest poetka Agnieszka Wolny-Hamkało. Mędrcy zajmują się między innymi unieważnianiem uchwał rady miejskiej (ostatnio obalili tę dotyczącą utworzenia strefy kibica w Rynku) i wydawaniem zarządzeń. W tym najnowszym, opatrzonym numerem 22, znajdziemy kodeks zachowania podczas dancingu, na który mędrcy - deklarujący, że tańczyć nie potrafią, nie chcą i nie będą - wybierają się gremialnie w piątek.

Z większym rozmachem salon anektuje całą przestrzeń Literatki raz w miesiącu, kiedy odbywają się tam Gadki Szmatki. To rodzaj hyde parku, w którym biorą udział artyści, naukowcy, sportowcy, politycy i wszelkiej maści hobbyści. Każdy z nich ma do zagospodarowania pięć minut - po to, żeby opowiedzieć, zaśpiewać, zagrać lub pokazać coś ciekawego.

Gadki istnieją od kwietnia zeszłego roku. Pomysł organizatorzy - Janusz Domin, właściciel Literatki, i Maciej Żurawski, dokumentalista i krytyk filmowy - przywieźli z Krakowa, gdzie podobna impreza odbywa się w knajpie Piękny Pies.

- Ale Kraków jest inny - podkreśla Domin. - Tam środowiska artystyczne i akademickie są od dawna silnie scementowane. U nas taka integracja jest bardzo potrzebna, co uświadomiły mi gale wręczenia nagród "Gazety Wyborczej" WARTO. Życie towarzysko-artystyczne jest zatomizowane, rozbite na dziesiątki knajp i stolików. Postanowiliśmy zaryzykować i sprowokować taką integrację.

Efekt przeszedł ich najśmielsze oczekiwania. Domin: - Prowadzę Literatkę, bo chciałem zawsze chodzić do knajpy, a nie do pracy, więc w ten sposób łączę jedno z drugim. A Gadkami zapełniam lokal ludźmi, których chciałbym tu widywać.

W ośmiu dotychczasowych edycjach Gadek aktywnie uczestniczyło ponad 150 osób, ale chętnych do wystąpienia było przynajmniej dwa razy więcej, a sala zazwyczaj pękała w szwach. Wśród gości są między innymi: piosenkarka Izabela Skrybant-Dziewiątkowska, mikrobiolog Jerzy Piątkowski, ksiądz Piotr Wiśniowski i poeta Marcin Świetlicki. Na ostatnich, wtorkowych Gadkach artysta i były rektor ASP profesor Zbigniew Horbowy zwierzał się ze swojej namiętności do Violetty Villas, geolog i polityk Mariusz Orion Jędrysek mówił o złożach gazu łupkowego, a robot Samuel wyznał: "Chyba zacznę wpadać tu częściej".

Gadki mają swoją gwiazdę - jest nią bez wątpienia historyk literatury Bogusław Bednarek (gwiazduje zresztą również w konkurencyjnym antykabarecie w Mleczarni). Na ostatniej edycji przyznał, że z dala od Literatki wpada w szpony spleenu i nostalgii, a płynącą z lokalu moc ujął w trzynastozgłoskowcu, według którego tutaj: "Rąbią toporem mózgi kiczem zaczadzone/ Tłuszczykiem ignorancji na wskroś zabagnione/ Promując subtelności, wiedzy wybroczyny/ Tudzież wszelkie kultury wyżynnej dziedziny".

Jak przystało na salon z prawdziwego zdarzenia, w Gadce jest też miejsce dla enfant terrible - jest nim poeta Przemysław Witkowski, który dba o to, żeby zgromadzeni na widowni filistrzy nie poczuli się zbyt komfortowo i bezpiecznie. Ostatnio zaserwował im krótki film o zabijaniu zwierząt hodowlanych i kilka wierszy na ten temat. - To wy, którzy jecie mięso, jesteście za to odpowiedzialni - wysyczał na zakończenie, celując palcem w publiczność.

Bez enfant terrible obywa się antykabaret Dobry Wieczór we Wrocławiu, w którym piosenki, skecze i wystąpienia naukowców (podczas ostatniej edycji, 13 lutego, doktor Bednarek mówił o pocałunkach, a profesor Bogusław Pawłowski o seksie i śmierci) łączy wyjątkowa atmosfera - niewymuszona i spontaniczna, dzięki której widz ma wrażenie, że uczestniczy nie w wyreżyserowanym widowisku, ale w spotkaniu grupy utalentowanych przyjaciół, którzy postanowili podzielić się tym, co potrafią najlepiej. Nad wszystkim czuwa prowadzący Marek Kocot, który jest pomysłodawcą i duszą przedsięwzięcia.

Inicjatywą z najkrótszą historią jest Jesiotr, który wystartował w styczniu w Centrum Reanimacji Kultury na wrocławskim Nadodrzu. Dziewięcioosobowej grupie wystarczy jedno słowo, żeby na jego podstawie zrealizować błyskawicznie zabawną scenkę uwzględniającą wszelkie sugestie publiczności.

Wszystkie te przedsięwzięcia mają jedną niezaprzeczalną zaletę: integrują środowiska i są płaszczyzną nieskrępowanej wymiany myśli na wszelkie możliwe tematy. W większości przypadków (poza CRK) miejscem tej wymiany są wrocławskie knajpy. Malarz Paweł Jarodzki mówił podczas wtorkowych Gadek: - Są dwa filary demokracji w kulturze: knajpa i targowisko. I ogólnie to się sprawdza. Każdej władzy demokracja zawadza, więc próbuje ją ograniczyć. U nas likwiduje się targowiska, bo nie są europejskie. A knajp jest wciąż za mało. Więc powinniśmy walczyć o demokrację - o to, żeby na każdym rogu było targowisko i knajpa.

A w niej obowiązkowo - stolik dla salonowych mędrców.

Magdaekarsa
Gazeta Wrocławska
28 lutego 2012

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia