Spektakl równie kontrowersyjny jak jego bohaterka

"Proszę bardzo" - reż. Wiktor Rubin - Teatr Żydowski w Warszawie

W jaki sposób na potrzeby teatralnego widowiska można przełożyć ukrytą w tekście głęboko zakorzenioną potrzebę poszukiwania swojej tożsamości? Czy da się za pomocą scenicznego języka wyrazić ból po stracie najbliższych osób czy poczucie niepewności towarzyszące jednej osobie przez całe jej życie? Czy w kilkudziesięciu minutach trwania spektaklu możliwe jest uchwycenie heroicznej walki z przeciwnościami losu albo streszczenie próby rekonstrukcji rodzinnego drzewa genealogicznego?

Z tym z pozoru trudnym zadaniem postanowił zmierzyć się Teatr Żydowski im. Estery Rachel i Idy Kamińskich, wystawiając w stołecznej Zachęcie sztukę „Proszę bardzo" na podstawie autobiograficznej powieści Andy Rottenberg o tym samym tytule.

Symboliczny powrót

Już sam wybór miejsca na premierę spektaklu nawiązuje do historii głównej bohaterki, która w latach 1993 – 2001 pełniła funkcję dyrektora Państwowej Galerii Sztuki Zachęta w Warszawie. Trudno wyobrazić sobie o lepszą przestrzeń do opowiedzenia skomplikowanych kolei losów odważnej kobiety a zarazem kontrowersyjnej kuratorki, dla której „misja sztuki w dniu dzisiejszym nie polega, żeby nam sprawiać przyjemność, tylko żeby nami poruszać i może budzić refleksję". Jednak w spektaklu sztuka schodzi na dalszy plan. Tak jak i książka skupia się raczej na odkrywaniu zawiłych losów swoich przodków. Inscenizacja w reżyserii Wiktora Rubina rozbudza naszą wyobraźnie, przeplatając wątki żydowskiego pochodzenia ojca z tułaczkami swojej prawosławnej matki. Lawirujemy pomiędzy nowosądeckim kirkutem a bezkresnymi równinami Syberii. Ściany galerii sztuki zostały wykorzystane, jako tło dla realistycznych wizualizacji. Dzięki takiej aranżacji widz mógł na moment z obserwatora stać się częścią kulturowo-wyznaniowej układanki, jaką w rezultacie okazuje się być saga rodziny Rottenberg. Z fragmentarycznych relacji, szczątkowo zachowanych dokumentów udało się zrekonstruować historię jednostek, których dramatyczne dzieje można uznać za świadectwo okrucieństw dwóch totalitaryzmów: nazizmu i stalinizmu.

Oswajanie nieobecnych

Reżyser podjął dosyć ryzykowną decyzję, aby rolę Andy Rottenberg powierzyć mężczyźnie. I trzeba przyznać, że Tomasz Nosinski w charakterystycznych okrągłych okularach i papierosem w ręku, wypadł bardzo przekonująco. Aktorowi udało się zbliżyć do pierwowzoru i wykreować silną, niejednoznaczną postać, która pod pancerzem apodyktyczności skrywa wrażliwą naturę. Na czas spektaklu Zachęta stała się miejscem terapii, której poddaje się sama bohaterka. Próbę zgłębienia swojej genealogii należy potraktować, jako pretekst do głębszej refleksji nad sobą i podjętymi przez siebie wyborami. Niewątpliwie trauma po stracie syna odcisnęła ogromne piętno na osobowości Andy Rottenberg. Monolog wyartykułowany przez Tomasza Nosinskiego, opisujący kolejne etapy poszukiwań Mateusza zakończone ostatecznie znalezieniem jego zwłok, został nakreślony zupełnie mechanicznie. Jego bezemocjonalny ton zostaje w pamięci na długo, rozbrzmiewa w głowie niczym mantra. Jednak gdzieś pomiędzy kolejnymi słowami tej beznamiętnej relacji słychać krzyk cierpiącej kobiety, matki...Reżyserowi i obsadzie aktorskiej udało się dobrze uchwycić atmosferę oczekiwania. Wraz z główną bohaterką z nadzieją czekamy na dobrą nowinę. Zamiast tego po okresie niepewności przychodzi bolesna prawda, z która trzeba się zmierzyć. Nadzieja umiera a po niej zostają jedynie pytania, które w większości już na zawsze pozostaną bez odpowiedzi.

Ikona odmitologizowana

Mam wrażenie, że spektakl w równej mierze, co książka spełnił swą oczyszczającą rolę. Samej Rottenberg pomógł oswoić się ze swoją przeszłością czy dziejami swoich przodków, ale również rozliczyć się z tymi, których w jej życiu już nie ma. Z kolei, dla krytyków jej osoby stał się okazją do spojrzenie na nią z innej, nieznanej dotąd perspektywy, bez wytykania jej pochodzenia czy światopoglądu. Nieformalny komunikat Andy Rottenberg wybrzmiał dosyć jasno w przestrzeni warszawskiej galerii. Obecna na sali była dyrektor Zachęty obserwowała powolne obnażenie własnej osoby z leków, słabości, traum nie tracąc przy tym nic ze swojej siły i heroizmu. Aktorzy bez cienia wstydu czy strachu mówili w imieniu bohaterki - „Proszę bardzo, stoję przed wami ja i moja historia. Przyjdźcie, zobaczcie, uwierzcie!".

Iwona Burzyńska
Dziennik Teatralny Warszawa
16 lipca 2018
Portrety
Wiktor Rubin

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia