Spektakl z rozmachem
"Ślepcy" - 13. Festiwal Teatralny TEATROMANIA"Ślepcy" to plenerowe widowisko zaprezentowane na bytomskim rynku w ramach tegorocznej Teatromanii przez krakowski Teatr Kto. Choć można w nim zauważyć pewne akcenty pochodzące z dramatu Mauricea Maeterlinck\'a, to jest on inspirowany bestsellerem portugalskiego noblisty Jose Saramago "Miasto ślepców"
Aktorzy pojawiają się nagle. Wyłaniają się spośród widowni. A już po chwili wirują po całej przestrzeni gry, niczym baśniowe pary na jednym z królewskich rautów, tworząc wiele ogniw symultanicznej akcji. Beztrosko tańczą, bawią się i rozmawiają. Lecz wkrótce ich radość mąci nieprzewidywalny wybuch epidemii, przedstawionej tu w postaci mlecznobiałego dymu wypełniającego plenerową scenę. Szybko okazuje się, że tajemniczy gaz odbierający ludziom wzrok. Szerząca się panika dezorganizuje codzienne życie i wprowadza panoptyczne mechanizmy kontroli. Ślepcy zostają osadzeni w dawnym szpitalu psychiatrycznym i przejmują patologiczne zachowania dawnych mieszkańców placówki. Nadzorują ich epidemiolodzy, pejoratywnie kojarzeni z bezdusznymi strażnikami więziennymi. W szpitalu szybko dochodzi do przegrupowania i reorganizacji grupy, która rozpada się, dzieląc na uciskanych i uciskających. Zachowania ślepców nabierają cech zwierzęcych, legając silnej dehumanizacji. Bohaterowie znajdują się w sytuacji granicznej, ponieważ w mgnieniu oka cały ich świat ulega zmianie. Mrok roztaczający się dookoła nich, uwstecznia ich poglądy i pobudza pierwotne siły witalne. Ślepcy nie zdają sobie sprawy z faktu, że między nimi znajduje się ich „dobry duch”, czuwający nad ich bezpieczeństwem, jest nim kobieta w czerwonej sukni, która utula łkających towarzyszy, pomaga im ułożyć się na szpitalnych łożach i odnaleźć drogę w ciemności. Organizują pastiszową krucjatę zatraconych dusz przeciw wszelkiemu złu. W finale, dochodzi do przymusowego spółkowania, którego ofiara padają bezbronne kobiety, lecz wkrótce role się odwracają i to one stają się ciemiężcami swoich niedawnych oprawców. Od czasu do czasu akcję dynamizuje odliczanie. Tajemniczy głos płynący z offu rozpoczyna od 76550, a kończy na 1, co jest tożsame z kresem spektaklu. Koniec? Już tylko jedno łóżko i strażnik wznoszący do góry dłoń w geście zdającym się mówić „to jeszcze nie koniec”.
Aktorzy świetnie wykorzystują duże rekwizyty, trzynaście szpitalnych łóżek, które można traktować jako jedyne elementy dynamicznej scenografii. Pełnią one funkcję zarówno legowiska, traktu po którym porusza się procesja, a złączone razem w wysoką piramidę przypominają średniowieczne mansiony. Te metalowe łoża złączone razem i tworzące promienistą gwiazdę wyglądają rewelacyjnie. Piętrowe konstrukcje symbolizują fakt, że w społeczności ślepców doszło do wytworzenia się hierarchicznych podziałów i poddańczych stosunków. Zatem można orzec, iż ich historia jest opowieścią o rozwoju społeczeństwa w ogóle. Społeczeństwa, któremu przyszło żyć w niebywale trudnych czasach przemian.
„Ślepcy” to niewątpliwie spektakl stworzony z dużym rozmachem. Reżyser Jerzy Zoń obrazowo przedstawił niepochlebną wizję totalitaryzmu, który wcale nie jest tak odległy, jak nam się wydaje. Tym bardziej wydaje się ona sugestywna, że jest pozbawiona słów. Przekaz pozawerbalny działa silniej na ludzką wyobraźnię, sugerując, że podobna epidemia może nas dotknąć w każdej chwili. Prawdziwie baśniowa scena, w której aktorzy wirują w obłokach wnoszących się krwistych i błękitnych płatków śniegu czaruje i pobudza wyobraźnię. Ciekawym elementem choreografii wydaje się także taniec ślepców na szpitalnych łóżkach, które wydają się być wnoszącymi się na oceanie niedoli łodziami.
Teatromania lubuje się w prezentacji zachwycających plenerowych widowisk. Miejsce zeszłorocznych czarnych fortepianów użytych w „Salto mortale” Teatru Strefa Ciszy w tym roku zastąpiły szpitalne łóżka Teatru Kto. „Ślepcy” to bezgłośna ballada o szaleństwie rodzącym się w ludzkich sercach w obliczu epidemii. Opowieść uniwersalna, którą można dopasować do dowolnego momentu dziejowego, ponieważ zawiera klasyczne figury-klucze. Rozmach i malowniczość spektaklu zawdzięczany pomysłowości Jerzemu Zoniowi i scenografii Joanny Jaśko-Sroce , a także niebanalnym kostiumom Zofii de Ines intryguje i zachęca do zapoznania się z kolejnymi sztukami krakowskiego Teatru Kto.