Sprostowanie kłamliwych stwierdzeń Łukasza Drewniaka
O felietonach dotyczących Teatru IMKA oraz Tomasza Karolaka22 października Łukasz Drewniak zamieścił na portalu teatralny.pl artykuł pod tytułem „Kołonotatnik 26: Słynne pomyłki”. Ostatnią jego część poświęcił mojej osobie oraz felietonom dotyczącym teatru IMKA oraz Tomasza Karolaka. Ponieważ treści znajdujące się w artykule Drewniaka niosą nieprawdziwe i kłamliwe stwierdzenia pragnę niektóre z nich sprostować.
1. Pisze autor że swoimi tekstami „załatwiam nie do końca jasne porachunki", dyskredytując tym oczywiście moje pisanie i stawiając mi spory zarzut. Niestety, nie podaje żadnych szczegółów, faktów czy detali, ot stawia takie rzucone w próżnię oskarżenie. Łukasz Drewniak uważa, że tylko mając oparcie w postaci potężnej gazety lub telewizji można tropić nieścisłości, bronić artystów okradanych z pieniędzy. Uważam, że można to robić, gdy tylko posiada się niezbędną uczciwość i wrażliwość, nawet na skromnym blogu.
2. Pisze o moim felietonie sprzed dwóch tygodni: „Napisał wprost, o co ma pretensje do tego teatru, co jest według niego niezałatwione. Zarzuty były mocne, ale bazujące na plotkach, pogłoskach, relacjach skonfliktowanych z Karolakiem artystów." To oczywiście nieprawda. Drewniak widocznie nie przeczytał uważnie mojego felietonu, w którym zadawałem dyrektorowi IMKI pytania, których nie znalazłem w wywiadzie Karolaka z Urbaniakiem w „Gazecie Wyborczej". Na nie wszystkie udzielił mi odpowiedzi Tomasz Karolak najpierw publicznie w sprostowaniu pod felietonem, a następnie telefonicznie, jeszcze wcześniej pisząc do mnie na facebooku i na google+. Moje zarzuty wobec IMKI nie bazują na plotkach, jak pisze Drewniak. Ot, choćby pierwszy z nich – komentarz Marcina Cecko sprzed wielu miesięcy: „Premiera w IMCE nie doszła do skutku z winy dyrektora teatru Tomka Karolaka i opieszałości jego pracowników. Spektakl był gotowy i pokazywany w zamkniętym gronie. Teatr tuż przed premierą nie miał środków na wyprodukowanie elementów scenografii (pomijam, że nie płacił i mimo obietnic nie zapłacił wielu twórcom - po części również piszącemu te słowa), a tydzień przed planowaną premierą uniemożliwił próby generalne. Mimo wielu rozmów, uzgadniania terminów i poszukiwania przestrzeni w następnym możliwym do realizacji czasie dyrektor ulotnił się na rajd Paryż-Dakkar zostawiając nas z pustymi obietnicami." (pisownia oryginalna, http://miernikteatru.blogspot.com/2013/01/gowniana-balladyna-garbaczewskiego.html). O niepłaceniu fotografce również jest w sieci. Karolak w komentarzu pod moim felietonem przyznał, że były opóźnienia w płatnościach, a tymczasem fotografka – Katarzyna Chmura-Cegiełkowska również przyznała, że czekała na wypłatę: „chodziło o trzy honorarium za trzy przedstawienia, które udało mi się wydusić po 3 latach, po narobieniu panu Karolakowi obciachu na facebookowym profilu IMKI.", napisała na moim wallu na facebooku. Tomasz Karolak obie sprawy już zresztą skrupulatnie skomentował pod moim felietonem. Podaję je tu tylko by pokazać, że nie bazowałem na faktach wyssanych z palca, jak zarzuca mi Drewniak.
3. Drewniak pisze, że zarzucam Karolakowi „podejrzane powiązania polityczne z obozem władzy". Tymczasem pisałem jedynie potwierdzone informacje o dobrych relacjach aktora z obecną władzą. Nie jest przecież tajemnicą podróż Karolaka tuskobusem (http://www.tvn24.pl/wiadomosci-z-kraju,3/greenpeace-znow-przeszkodzil-premier-obiecal-im-ministerstwo,186026.html, http://www.polskieradio.pl/5/3/Artykul/449675,Znany-aktor-zmienil-zdanie-PO-ma-moje-poparcie/?utm_source=box&utm_medium=link&utm_campaign=related)
4. Brnie Drewniak dalej: „Podobno Miernik odbył kilka wyjaśniających rozmów telefonicznych z Karolakiem i próbował dojść do porozumienia. Karolak, podobno przekonany, wycofał się, próbował całą sprawę odkręcić.". Oczywiście autor tych słów nie wykonał telefonu ani do mnie (posiada mój numer, bo słał mi półtora roku temu smsa), ani do Karolaka (nie wiem czy posiada, ale mógł dzwonić na numer teatru). Gdyby zadzwonił, to dowiedziałby się, że to głównie Tomek Karolak przekonywał mnie do swoich racji podając fakty dotyczące finansowania IMKI. Faktów niestety w artykule Drewniaka nie ma. Są za to domysły.
5. Pisze, że dyrekcja IMKI mogła wytoczyć mi pozew sądowy. Tymczasem nawet średniorozgarnięty w prawie prasowym dziennikarz wie, że żaden prawnik by się za to nie wziął, bowiem felieton mój stał na konstrukcji pytań kierowanych do dyrektora Karolaka. W sądzie wyszłoby wielkie ośmieszenie kierownictwa IMKI, czego ani ja ani tym bardziej pewnie Tomasz Karolak byśmy nie chcieli. Byłby to, owszem, nie pierwszy pozew za gatunek literacki jakim jest felieton. Ale orzeczono by już kolejne uniewinnienie – radzę prześledzić orzecznictwo w takich sprawach. Zalecam też Panu Drewniakowi prześledzenie cech gatunku jakim jest felieton.
6. Dwa tygodnie temu napisałem o nieprawidłowościach w funkcjonowaniu Teatru IMKA. Jego dyrektor, Tomasz Karolak odpowiedział mi pisemnie w komentarzach zamieszczonych na blogu i... zamknęliśmy sprawę jego oświadczeniem i moim ostatnim felietonem. Niestety, Łukasz Drewniak całą sprawę odgrzał, bawiąc się w pseudodziennikarza śledczego, nie próbując dojść, jaka była prawda. Nie skontaktował się z osobami sporu, postawił siebie w roli wiedzącego lepiej narratora. Drewniak zarzucając mi pisanie bredni wyssanych z palca sam wpadł we własne sidła. Nie potwierdził faktów ani u Karolaka ani u mnie. Obaj powiedzielibyśmy mu pewnie to samo, by złamał pióro, że wszystko zostało wyjaśnione, a temat zamknięty. Sadzi się Drewniak w swoich „Kołonotatnikach" na alfę i omegę polskiego teatru, na trefnisia, któremu można więcej. Przypomnę tylko, że portal, w którym pisuje również finansowany jest z pieniędzy publicznych (tak, jak moje pensje w Teatrze Osterwy). Mógłbym jedynie dodać, by recenzent zajął się szukaniem tematów, zamiast kreować niestworzone historie. Bo, czy naprawdę poważnemu krytykowi, za jakiego dotychczas go miałem, uchodzi plotkarstwo rodem z „Faktu"? Nie śmieszą mnie jego „Kołonotatniki", a właśnie przy okazji przeczytałem dwa wcześniejsze. Może mamy inne poczucie humoru.
7. Istotnie, w całej tej sprawie z IMKĄ błąd popełnił Tomasz Karolak informując urząd marszałkowski, zamiast napisać po prostu sprostowanie (które w końcu napisał). I istotnie, i tu rację ma Drewniak, pozostało we mnie poczucie cenzurowania, nasyłania urzędników od marszałka. Czego skutkiem stanie się, mam już to potwierdzone, nieprzedłużenie mojej umowy o pracę w lubelskim teatrze. Tymczasem, blog prowadzę od prawie dwóch lat. Jest on otwarty na nowych autorów. Debiutowało w nim i wciąż zasila go wielu młodych, którym akuszeruję, poprawiam artykuły, redaguję, uczę. To moje miejsce wolności w pisaniu, które niestety po raz pierwszy i mam nadzieję ostatni zostało ograniczone.
Drewniak w „Kołonotatniku" próbował mnie zdyskredytować jako dziennikarza, poddając w wątpliwość treści moich felietonów, nazywając mnie: Serpico, Don Kichot, urzędnik gminny piszący pamflety, zoil, pseudodziennikarz śledczy, stwierdził też, że potraktowano mnie jak „internetowego trolla i napiętnowano". Tymczasem ja żadnego napiętnowania nie odczuwam. Dziś rano jadę do Wrocławia, następnie w tym tygodniu odwiedzę teatry w Jeleniej Górze, Wałbrzychu i Legnicy. Jadę na zaproszenie teatrów, by oglądać spektakle i pisać o nich. Bardzo więc proszę Łukasza Drewniaka, by więcej swoimi tekstami nie wyświadczał mi niedźwiedzich przysług, zajął się pisaniem o sobie, a nade wszystko nie stawał w mojej obronie. Poradzę sobie sam.