Średniowieczne Halloween

„Zombie" z ówczesnych legend przypominały elitom, że pieniądze nie chronią przed śmiercią.

Dawniej wiedziano, że od tematu śmierci i zła nie należy uciekać – lepiej z nich pożartować. Nazwa „Halloween" wywodzi się od określenia wigilii Wszystkich Świętych (All Hallows' Eve), obchodzonej już od wczesnego średniowiecza w powiązaniu ze wspominaniem zmarłych i rozpatrywaniem zagadnienia przemijania.

Personifikacje śmierci pojawiały się zresztą bardzo często w sztuce europejskiej, zwłaszcza późnośredniowiecznej oraz nowożytnej. Szczególnym miejscem dla przedstawień czaszek i piszczeli były rękopiśmienne modlitewniki i księgi liturgiczne; tego typu dekoracje wykorzystywano oczywiście w kontekście modlitw za zmarłych oraz obrzędów pogrzebowych.

W tych przypadkach bardzo interesującym motywem była ilustracja tzw. Legendy o Trzech Żywych i Trzech Umarłych. Opowieść ta mogła powstać w XI lub XII wieku, ale najstarsza zachowana wersja (co ciekawe – francuska) datowana jest na wiek XIII. Była to jedna z tych popularnych średniowiecznych legend, której różne odmiany (także w różnych językach) krążyły sobie po całej Europie.

Historia nie jest skomplikowana: oto trzech żywych, jak się domyślamy, spotkało trzech umarłych. Rzecz w tym, że owi umarli byli jak zombie: poruszali się i mówili, co oczywiście wprawiło żywych w stan okołozawałowy. Średniowieczne zombie nie były jednak spragnione ludzkich mózgów: ot, wygłosiły tylko swoją przemowę, której morałem było: Takimi niegdyś byliśmy, jakimi wy dziś jesteście. Jakimi jesteśmy teraz, takimi i wy będziecie!

Trzej żywi, którzy zostali pouczeni o przemijaniu, byli wedle legendy bogaczami: królowie, w niektórych wersjach w towarzystwie biskupa, reprezentowali elity ówczesnego społeczeństwa. To im właśnie trzeba było przypomnieć, że pieniądze i władza nie uchronią ich przed śmiercią – taki „demokratyczny" wydźwięk miało zresztą wiele przedstawień zwanych Tańcem Śmierci.

Przyjrzyjmy się jednak samym Umarłym – często ukazywani oni byli jako troje zwłok w różnych stadiach rozkładu. Tak jak i sama personifikacja Śmierci, Trzej Umarli z legendy mogą być kościotrupkami, ale mogą także mieć resztki ciał, które w niektórych przypadkach zżerane są przez robaki.

A co najciekawsze – przeważnie przedstawienia te ukazują Umarłych jako zdecydowanie wesołe trupki! Uśmiechają się szeroko, bawią się przerażeniem żywych... Podobnie z innymi przedstawieniami Śmierci – tańczące i grające szkieleciki są w gruncie rzeczy raczej pogodne.

Niewątpliwie wszystkie te przedstawienia, tak powszechne w dawnej kulturze wizualnej, miały – poza wydźwiękiem moralizatorskim – niezwykle ważną funkcję: oswajały strach. Śmierć jest przecież nieuchronna, a w czasach wojen, epidemii i braku antybiotyków była naprawdę na wyciągnięcie ręki. Lęk ośmieszony staje się lękiem oswojonym, podczas gdy wypieranie trudnych tematów tylko potęguje przytłaczający strach.

Dawniej, może intuicyjnie, zdawano sobie sprawę z tego, że od tematu śmierci i zła nie należy uciekać – lepiej z nich pożartować. Stąd także wyrosła tradycja okazjonalnych przebieranek: zabawy w upiory i żywe trupy neutralizują w gruncie rzeczy lęki dorosłych, pozwalają także dzieciom zmierzyć się z trudnym tematem przemijania. Nie podchodźmy zatem do zagadnienia śmierci zbyt poważnie – odrobina dystansu nikomu nie zaszkodzi.

Dr MAGDALENA ŁANUSZKA jest historykiem sztuki, mediewistką. Autorka popularyzatorskiego blogu o poszukiwaniu ciekawostek w sztuce: www.posztukiwania.pl

Magdalena Łanuszka
Tygodnik Powszechny
31 października 2016

Książka tygodnia

Hasowski Appendix. Powroty. Przypomnienia. Powtórzenia…
Wydawnictwo Universitas w Krakowie
Iwona Grodź

Trailer tygodnia