Szwejk!

"Dobry wojak Szwejk idzie na wojnę" - reż. Andrzej Domalik - Och-Teatr w Warszawie

Mało jest na świecie książek, które mogą konkurować z Przygodami dobrego wojaka Szwejka, jeżeli chodzi o ilość języków, w jakich zostały wydane, ilości wydrukowanych egzemplarzy i wreszcie, co najważniejsze w liczbie czytelników. Wśród bestselleru wszech czasów - Biblii, czy hitu ostatniej dekady - cyklu o Harry Potterze, mieści się fajtłapowaty wojak Szwejk.

W czasie swego już 100 letniego istnienia - co prawda pierwsze wydanie opowiadań pod tym tytułem ukazało się w 1927 r., ale już od 1911 postać Szwejka pojawia się w krótkich opowiadaniach i historyjkach -ukazywały się nie tylko kolejne wydania książek na całym świecie. Powstała też niezliczona ilość filmów, czy sztuk teatralnych. W Polsce też, co pewien czas możemy oglądać kolejne inscenizacje tekstu Jaroslava Haška.

Jedno jest pewne. Łatwiej jest sfilmować perypetie Szwejka, niż przenieść je na deski teatru.

Tu trzeba znaleźć jakiś klucz. A nie jest to łatwe, w przypadku gdy ma się do czynienia z arcydziełem.

Andrzej Domalik podjął się tego zadania w Och-Teatrze. 27 czerwca 2017 r. odbyła się premiera zatytułowana: Dobry wojak Szwejk idzie na wojnę. No i wszystko jasne! Kluczem okazał się wątek ukazujący w jaki sposób Dzielny Wojak trafia na front.

Trzeba przyznać, że twórcy spektaklu podeszli do tematu, z jednej strony - w odważny sposób, a z drugiej, w genialnie prosty.

Jak wiadomo scena w Och-Teatrze otoczona jest widownią z dwóch stron, co wymusza specyficzną i oszczędną scenografię. Chodzi o to, żeby nie zasłaniała widoku z żadnego punktu widowni. W tym spektaklu twórcy - reżyser Andrzej Domalik i scenografka i projektantka kostiumów - Jagna Janicka, poszli na całość. Scena jest zupełnie pusta! Jedynym elementem dekoracyjnym jest stary (dentystyczny - ?) fotel na kółkach, który przez cały czas, jest bardzo intensywnie ogrywany. Dla ścisłości w jednej ze scen, pojawia się jeszcze klatka z kanarkiem i kotem.

Obsada aktorska nie jest zbyt liczna, ale idealnie dobrana do granych postaci.

Szwejk, to oczywiście Zbigniew Zamachowski, który nie ma co ukrywać, pasuje do tej roli jak mało kto. Jego poprzednikami na polskich scenach byli m. in. Kazimierz Brusikiewicz (w Teatrze Syrena w Warszawie i Teatrze im. Stanisława Wyspiańskiego, w Katowicach); Roman Kłosowski (spektakl telewizyjny Szwejkowe przypowieści reż. Tadeusz Worontkiewicz [1977 r.], czy Jerzy Stuhr [TV w 1999 r,, pt. Przygody dobrego wojaka Szwejka wg. scenariusza Leszka Mazana i Włodzimierza Gawrońskiego i reżyserii tego ostatniego].

A i sam Zamachowski miał już doświadczenie szwejkowskie. Co prawda nie grał tytułowej roli (był nauczycielem i podporucznikiem Dubem, w spektaklu z Jerzym Stuhrem), ale ten cudowny klimat i humor nie był mu obcy, gdy zaczynał próby w Och-Teatrze. Na scenie sprawdza się w 100 procentach. Nie szarżuje, nie przejaskrawia, nie "przegina". Jest absolutnie naturalny i nastawiony do całej ludzkości i jej poszczególnych reprezentantów bardzo życzliwie. Jego głupota jest naturalna i rozbrajająca. Nic dziwnego, że na koniec spektaklu zbiera zasłużone brawa.

Z pewną przesadą można powiedzieć, że spektakl jest rozbudowanym monodramem Zamachowskiego. Składa się z kilku odrębnych scenek, w których występują kolejne postacie. Zgodnie z tytułem spektaklu, układają się one w ciąg wydarzeń doprowadzających bohatera do wyjazdu na front.

Chociaż cały spektakl opiera się głównie na dialogach między bohaterami, jednak ogromną i widoczną rolę spełnia praca Leszka Bzdyla (ruch sceniczny). Rzadko zdarza się, że sposób poruszania się każdej z postaci jest tak zróżnicowany i ma taki wpływ na odbiór przez widza! Implikuje to, że każda ze scen składa się, jakby z dwóch elementów: tekstu (oczywiście również jego sposobu przekazania) i z wręcz baletowych ruchów postaci.

Należy pochwalić wszystkich aktorów ale mnie szczególnie podobali się, w kolejności pojawiania się na scenie: Krzysztof Dracz, jako Kapelan Katz - REWELACYJNY!; Mirosław Kropielnicki - jako Porucznik Lukasz - REWELACYJNY; Milena Suszyńska, jako Piękna Kate - cała jej scena to MAJSTERSZTYK.

Michał Zieliński, jako Pan Radca, gra postać "jadowitą", raczej wyciszoną niż ekspresyjną ale też robi to bardzo dobrze.

Dwóch studentów Warszawskiej Akademii Teatralnej - Marcin Bubółka i Henryk Simon - dostało szansę zaprezentowania się na profesjonalnej scenie i to w wymiarze większym niż główny bohater. Oni jedyni są na scenie przez cały czas, a nawet dłużej!!! Po raz pierwszy pojawiają się bowiem jeszcze przed spektaklem, w foyer. Są, troszkę jak Artur Barciś w kultowym cyklu Dekalogów, Krzysztofa Kieślowskiego, są obecni cały czas, a ich scena w szpitalu psychiatrycznym jest REWELACYJNA.

Krzysztof Stopczyk
www.kulturalnie.waw.pl
8 lipca 2017
Portrety
Andrzej Domalik

Książka tygodnia

Musical nieznany. Polskie inscenizacje musicalowe w latach 1961-1986
Wydawnictwo Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie
Grzegorz Lewandowski

Trailer tygodnia