Teatr powinien mieć własną scenę

Rozmowa z Aleksandrem Sobiszewskim o premierowym spektaklu "Galapagos".
Najnowszy tytuł w repertuarze Wrocławskiego Teatru Pantomimy to "Galapagos". Wyreżyserował go Aleksander Sobiszewski. Spektakl w sobotę i niedzielę można obejrzeć na Scenie na Świebodzkim. Magdalena Podsiadły: Dlaczego aż na Galapagos rozgrywa się opowieść z Twojego najnowszego spektaklu? Aleksander Sobiszewski: To artystyczna przenośnia. Galapagos to skalista wyspa niezamieszkana przez ludzi, samotnia. To dom głównego bohatera - którego zagra Mariusz Sikorski - ale i obraz jego psychiki. Jego wewnętrzna pustynia. To także nazwisko jego rodziców: państwo Galapagos. Hodują legwany morskie - tak jak hoduje się strusie. Na mięso, jaja, skóry. Mieszkają w wielkim terrarium. Kim jest główny bohater? - To człowiek w wieku chrystusowym. Żyje na kamiennej pustyni w towarzystwie gadów, ptaków i kilkusetletnich żółwi. I musi się z tą rzeczywistością skonfrontować. Jest inny, pełen niepokoju, wątpliwości: kim jest, gdzie jest i dlaczego. Jest nieprzystosowany, nieprzystający do otoczenia, nadwrażliwy. Musi odbyć podróż w podświadomość, by zrozumieć istotę swego istnienia, odzyskać wewnętrzną równowagę. Bolesny temat. Co też Cię nachodzi? - Może to efekt andropauzy, świadomość smugi cienia 45-latka. Ale jednak we wszystkich moich spektaklach był jakiś outsider. Samotność, wyobcowanie, nieprzystosowanie do otoczenia - w naszej współczesności to są problemy pierwszorzędne. Spójrz na te wszystkie modne wielkie spędy o nazwie "impreza" - pogo, masowe koncerty, sylwester w rynku. Samotność przyklejona do samotności. Nieważna idea, tylko możliwość, by przez chwilę nie być samotnym. I zaradzić temu można pobytem na pustyni? - A czemu nie? Pustelnik wyrusza na pustynię zmierzyć się ze sobą samym i z demonami wywołanymi przez samotność, post. Szykując się do spektaklu, czytałem poruszającą książkę Ryszarda Przybylskiego - esej "Pustelnicy i demony". O anachoretach, świętych. O kuszeniu św. Antoniego. O demonach, jakie go nachodziły, o jego wizjach, o wprowadzaniu się w trans metafizyczny za pomocą na przykład kawałka kryształu. O tym, jak diabeł nawiedza takiego umartwiającego się eremitę na przykład pod postacią Jezusa i jak odróżnić, kto jest świętym, a kto diabłem. Kłopoty pustelnika są niewiarygodne, jego walka z pokusami ciała i duszy jest wstrząsająca. To nie dla mnie! - Bo trudno być pustelnikiem w naszych czasach. Nie ma już prawdziwej pustyni, odosobnienia, stuprocentowej ucieczki od cywilizacji. A jednak można. Pamiętasz film "Wielka cisza" o klasztorze Kartuzów we francuskich Alpach? Ludzie żyją we współczesnym nam świecie jak w średniowieczu. Pielęgnują rytuał niezmienny od wieków. Ale bywa też samotność narzucona przez los, nie z własnego wyboru. Są ludzie wykluczeni ze społeczności przez kalectwo, za sprawą jakiegoś odium. I ich także nachodzą demony samotności. I tak uczyniłeś ze swoim bohaterem. Skazałeś go na pobyt na wyspach Galapagos, gdzie zabijają na mięso endemiczny gatunek pod ochroną? - To tylko zabieg artystyczny. Przecież nie mogłem założyć fermy strusi na Galapagos, bo tam nie występują! Zainspirował mnie do realizacji spektaklu film przyrodniczy o wyspach Galapagos. Zafascynowały mnie legwany morskie, ich trwanie, bezruch - jak wchodzą tylko na chwilę do wody, by pojeść glonów, po czym znów zamierają na długie godziny. Ich niezwykła niezmienność - także w toku ewolucji. Te jaszczury od zarania dziejów zaledwie trochę się skurczyły, stały się trochę mniejszymi dinozaurami. I miejsce do życia to pustka otoczona morzem, ubogość fauny, flory. Tylko od czasu do czasu jakaś grupa idiotów turystów przybija do brzegu, by obfotografować, co się da, i po chwili zniknąć, zostawiając butelki po coca-coli. Ale co Twój bohater zyskuje, żyjąc pośród gadów? - Nawiązuje z nimi kontakt, usiłuje przeniknąć do ich świata i zostać jednym z nich. Odnajduje w ich filozofii trwania - tej namiastce istnienia - spokój, harmonię. Co jednak okazuje się ryzykowne. Symbioza między gadem a człowiekiem nie jest możliwa? - Właśnie to jest pytanie: na ile jest możliwa i czy w ogóle? Człowiek hoduje świnię, która jest istotą wrażliwą i inteligentną, która się do niego przywiązuje, więc nawiązuje się jakaś więź emocjonalna. Po czym następuje świniobicie. Pewne jest jednak, że jedno bez drugiego żyć nie może, jedno karmi drugie. Z kolei Werner Herzog zrealizował dokument "Grizzly Man" o człowieku, który żył wśród niedźwiedzi i w końcu został przez nie pożarty. To są wątki ważne także w moim spektaklu. Nie będzie gloryfikacji zwierząt. Świat legwanów jest brutalny, są wobec siebie bezwzględne. Bohater się o tym przekonuje i to staje się przełomem w jego życiu. Podobno w budżecie Twojego teatru nie ma środków na następną premierę w sezonie? To prawda? - Tak, ale będę próbował zdobyć dodatkowe pieniądze. Przede wszystkim chcę kontynuować pomysł sceny dla młodych widzów. To wspaniała publika, żywo reagująca na sztukę pantomimy. Myślę o adaptacji "W głębi lasu" Amosa Oza. A co dla dorosłych? - Prześladuje mnie pomysł przeniesienia na scenę pantomimy pamiętników francuskiego lekarza, który pracował wśród paryskich kloszardów. Pędził ich tryb życia, by przeniknąć środowisko, rzucić prawdziwe światło na ludzi pogardzanych, uznawanych za wyrzutków. Wrocławski Teatr Pantomimy to wciąż teatr bez sceny. Czy taki teatr ma dziś szansę na przetrwanie? - Teatr wędrowny to była formuła realizowana wiernie przez naszego mistrza Henryka Tomaszewskiego. Jednak dziś koncepcja teatru wędrownego wyczerpała się z przyczyn prozaicznych - finansowych. Nazbyt kosztowne stały się tournée, wynajem sceny. Teatr powinien mieć własną scenę, ale to wymaga zmiany całej strategii - repertuarowej, organizacyjnej, administracyjnej. Myślę, że jest to jednak zmiana konieczna. Spektakle z nowym tytułem w naszym repertuarze zaplanowane mamy tylko do stycznia, bo nie dysponujemy własną sceną. * Aleksander Sobiszewski - dyrektor Wrocławskiego Teatru Pantomimy, jeden z najwybitniejszych mimów w słynnym zespole Henryka Tomaszewskiego, reżyser teatralny. W swoim najnowszym spektaklu "Galapagos" gra rolę Ojca.
Magda Podsiadły
Gazeta Wyborcza Wrocław
15 grudnia 2007

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...