Ten świat taki nieodkryty
"Sny o pociągach" - aut. Denis Johnson - Wydawnictwo CzarneOh, ten świat taki ogromny, nieodkryty. Tyle ludzi, tyle historii, tyle opowieści.
Denis Johnson przedstawia nam na zaledwie stu stronach życie Roberta Grainiera. Skąd się wziął na tym świecie, w tym miejscu. Czym się zajmował. Kogo kochał i za czym tęsknił. Tak niezwykła historia opisana tak pięknym literackim językiem, że momentami trudno zdystansować się do czytanych słów. A przecież to „tylko" książka.
Trochę powieść, trochę baśń. Tragiczna historia, która przeplata się z metafizycznymi uniesieniami bohatera. Radość istnienia i poznawania świata, miesza się ciągłym bólem i tęsknotą.
Nasz bohater niewiele wie na temat swojego pochodzenia. Wiele w życiu widział, niejedno przeżył, z wielu piecyk chleb jadł. Nie boi się pracy i współpracy. Lubi ludzi, ale ceni sobie swoją samotność. Życie nauczyło go przyjmować każdy dzień z równie wielką ciekawością co przyniesie. Każda spotkana przez niego osoba, to nowa historia, nowe doświadczenie dla Roberta.
Dzięki niezwykle umiejętnemu budowaniu napięcia wchodźmy w bardzo intymna relację z postacią. Dzielimy z nim swoje własne losy, bo przecież każdy z nas coś „musi", coś „powinien". Codzienne wybory nadają sens naszemu życiu. A potem przychodzi moment, że tracimy – tracimy czasami coś najcenniejszego. I ta tragedia, nasza własna, bardzo osobista, powoduje, że znowu stajemy w obliczy wyboru – co dalej? Nasz bohater działa podświadomie, nikt nie nauczył go „dzielenia włosa na czworo". Nie ma dylematów co będzie lepsze i dla kogo. Swoje życie zawierza instynktowi i zdaje się na los. Czy postępuje właściwie? Nie nam to oceniać. I mimo że czytelnik odnosi wrażenie, że Robert postradał zmysły lub nawet „zdziczał", to tak bardzo się myli. To właśnie ta baśniowość, to metafizyczne życie w zgodzie z naturą. Przyroda – zarówno ta ożywiona, jak i niekoniecznie, potrafi nas zaskoczyć i zrozumieć. Tym samym dając szansę na zbudowanie szczęścia, czystego i prawdziwego. Bo tak właśnie czuję, że Robert mimo wszystkich przeciwności losu, był szczęśliwy. Na swój własny sposób.
My, dzieci przełomu wieków czy już zdecydowanie XXI wieku – mamy nieograniczony dostęp do informacji, do świata. I to nas gubi. Zbyt dużo wiemy i chcemy wiedzieć więcej. Zbyt dużo bodźców dostajemy z zewnątrz i nie umiemy na nie reagować, a tym bardziej odeprzeć ataku. Wciąż potrzebujemy więcej, dalej, bardziej, mocniej. I to nas właśnie gubi. Nie umiemy być tu i teraz, skupić się na swoim wewnętrznym „ja". Nie umiemy być sami ze sobą. Kiedy ostatni raz spędzałeś czas w ciszy skupiając się jedynie na smaku herbaty? Kiedy ostatni raz idąc przez las przytuliłeś się do drzewa? A zachwyciłeś źdźbłem trawy czy koniczyną? Czy pamiętasz smak swych łez? A kiedy ostatnio wypowiedziałeś słowo „kocham" z pełną odpowiedzialnością i zrozumieniem?
Wiec skąd masz wiedzieć, jak to jest tęsknić. Wiec skąd masz wiedzieć, jak to jest być szczęśliwym.
Robert, nasz bohater nie miał tylu wiadomości, nie był wykształcony ani oczytany. Jego całym majątkiem były ręce do pracy, oczy i uszy do odkrywania świata oraz serce... I tyle mu wystarczało.I to wystarczyło, by rozważyć „szczęście".
I to wystarczyło, by uczynić tę książkę piękną.