Trendsetterka

Roma Gąsiorowska - sylwetka

Dotąd mówiono o niej: jedna z najlepiej zapowiadających się młodych aktorek. Teraz, kiedy dostała w Gdyni nagrodę za najlepszą rolę kobiecą, Roma Gąsiorowska oficjalnie wkroczyła do pierwszej ligi. I debiutuje jako projektantka ubrań

Rude włosy, piegowata twarz, zadarty nos, szalone stroje - Roma Gąsiorowska wyróżnia się z tłumu. Ale czerwonych dywanów i błysku fleszy unika. Chociaż popularność zyskała dzięki serialowi "Londyńczycy", wyrasta na gwiazdę kina ambitnego. Zagrała m.in. w "Wojnie polsko- -ruskiej" Xawerego Żuławskiego, w teatrze związała się z Grzegorzem Jarzyną i jego TR Warszawa. Przylgnęła do niej etykietka "offowej dziewczyny". - W pewnym sensie jestem inna, bo niestereotypowa - przyznaje aktorka. Ale po chwili dodaje: - Chyba nie mogę powiedzieć, że offowa, bo sporo mnie w tzw. mainstreamie. Czy jedno z drugim się nie wyklucza?

Na tegorocznym Festiwalu Filmów Fabularnych w Gdyni pokazywano aż trzy filmy, w których wystąpiła: głośną "Salę samobójców" Jana Komasy, "W imieniu diabła" Barbary Sass-Zdort, inspirowane losami sióstr betanek z Kazimierza Dolnego, oraz "Ki" Leszka Dawida. Za rolę w tym ostatnim, gdzie gra samotną dziewczynę z dzieckiem, która mimo obowiązków stara się żyć intensywnie, dostała nagrodę dla najlepszej aktorki. - Cieszę się, że zostałam doceniona za moją pracę. Każdej postaci oddaję cząstkę siebie, mojego własnego życia. Dlatego to miłe, kiedy okazuje się, że inni to akceptują i doceniają. Nie uważam jednak, że istnieją obiektywne kryteria, według których można określić, że jeden aktor jest lepszy od drugiego. W tym zawodzie kreacja to wypadkowa zbyt wielu czynników, żeby aktor miał na to decydujący wpływ - mówi nam Gąsiorowska. - Nie wiem, czy po otrzymaniu nagrody w moim życiu zawodowym nastąpi jakiś przełom, za wcześnie, by to osądzać. Nadal będę sumiennie pracować, jeśli ktoś mi da na to szansę. Co ma być, to będzie.

Artystyczna dusza

Pochodzi z Bydgoszczy, do której krajobrazu nigdy nie pasowała. - Potrafiłam uszyć kolorową sukienkę, wyjść z domu i sprawdzać reakcje ludzi - opowiada Roma. W szkole średniej przyjaźniła się z przedstawicielami różnych barwnych subkultur: skate\'ami, punkami, wielbicielami house\'u. To właśnie tam po raz pierwszy zetknęła się z teatrem i zaczęła występować na amatorskiej scenie. Wtedy jeszcze o aktorstwie nie myślała na poważnie, ale wiedziała, że będzie artystką. - Uwielbiam malarstwo, muzykę, taniec, teatr, zawsze miałam ten typ wrażliwości - mówi.

Zadebiutowała na studiach w "Pogodzie na jutro" Jerzego Stuhra. Potem, wciąż będąc studentką, zagrała w głośnym pokoleniowym manifeście - "Odzie do radości". O Gąsiorowskiej zaczynało być w środowisku głośno, została zaangażowana przez Teatr Rozmaitości, wtedy najmodniejszą scenę w kraju, do projektu "Teren Warszawa". Grupa młodych aktorów i reżyserów miała przygotowywać spektakle w nietypowych miejscach, takich jak dworzec Warszawa Centralna czy nieczynna drukarnia. Roma bez wahania wzięła urlop dziekański, spakowała się i przyjechała do stolicy. Już po obronie dyplomu dostała propozycj pracy od dwóch prestiżowych teatrów: TR i krakowskiego Starego. Wybrała ten pierwszy, bo warszawska scena kojarzyła się z odważnymi, eksperymentalnymi spektaklami. Takie właśnie projekty do dziś aktorka wybiera najchętniej.

Długo grała przede wszystkim w teatrze, bo chociaż została okrzyknięta młodym talentem, od producentów filmowych propozycji nie dostawała. - Każdy musi przez to przejść, w branży filmowej zawsze znajdzie się jakiś pan producent, który stwierdzi, że inna dziewczynka ma np. prostsze zęby, więc to ona zagra, a nie ty. Gdy był okres, że nie miałam nic do roboty, to najpierw panikowałam, byłam smutna i wpadłam w depresję. A tymczasem w tym zawodzie tak po prostu jest. Po latach nabrałam już dystansu, rozwijam inne pasje - twierdzi Roma.

Co prawda gwiazdą ani twarzą TR nigdy nie została, wystąpiła jednak w kilku głośnych spektaklach. Grała m.in. lesbijkę w "Cokolwiek się zdarzy, kocham cię" Przemysława Wojcieszka i pojawiła się w dwóch dramatach napisanych przez Dorotę Masłowską: "Dwoje biednych Rumunów mówiących po polsku" i "Między nami dobrze jest" wyreżyserowanym przez Grzegorza Jarzynę. O pisarce Roma mówi, że to jej "siostra duchowa". Dziewczyny poznały się i zaprzyjaźniły tuż po literackim debiucie Doroty. Kilka lat później jedną z głównych ról w filmowej adaptacji "Wojny polsko-ruskiej" zagrała właśnie Gąsiorowska.

Unikała seriali, przez kilka lat uparcie odrzucała kolejne propozycje. Zdecydowała się wystąpić dopiero w "Pitbullu" Patryka Vegi, potem w "Londyńczykach". Choć filmy już wcześniej przyniosły jej uznanie krytyków, rola głupiutkiej Mariolki w "Londyńczykach" dała jej rozpoznawalność. Mimo to do dziś stara się unikać zamieszania wokół siebie. Nie chodzi na bankiety ani nie wygina się przed obiektywami paparazzich do kolorowych gazet. Bo jak twierdzi Roma, większej popularności niż ta, którą ma teraz, już "nie ogarnie".

Kreatywna wieśniara


Kiedy dotarła do niej informacja, że otrzymała Złotego Lwa za rolę w "Ki", była w trakcie przygotowań do imprezy inaugurującej działalność własnego butiku z ubraniami. Projektowanie to druga pasja Romy i pewnego rodzaju koło ratunkowe. Bo Gąsiorowska nie jest pewna, czy całe życie będzie się zajmowała graniem. - Ról dla aktorek w ogóle jest mało, a z tego i tak najwięcej dla młodych dziewczyn. Wiele moich starszych, uznanych i szanowanych koleżanek po fachu musi przyjmować pracę w tasiemcach, żeby przeżyć. Nawet w teatrze latami czekają na rolę. I jeszcze ciągłe sprawdzanie się na castingach. Dla kobiety, która zna swoją wartość, to upokarzające. Potem łatwo wpaść w obsesję własnego wyglądu, mieć problem z zaakceptowaniem starzenia się - mówi Roma. I dodaje, że chce żyć bez tego ciśnienia, uniezależnić się i mieć komfort wybierania ciekawych propozycji.

Skąd pomysł na butik? - Wróciłam do pasji z czasów licealnych. Zaczęłam robić sesje do gazet, stylizować je, szyć ciuchy, wymyślać różne rzeczy - mówi Roma w rozmowie z magazynem "Existence". - W szkole teatralnej chodziłam w spódnicy założonej na spodnie i wszyscy mówili, że jestem wieśniarą, a dwa lata później pół szkoły już się tak nosiło. Zawsze miałam intuicję i wyprzedzałam trendy. Jestem trendsetterką.

Teraz w internetowym sklepie Natinaf sprzedaje swoją pierwszą autorską kolekcję nazwaną Stara Bardzo. W odważnej sukni własnego projektu, którą można kupić w sieci, pojawiła się w Gdyni. Następnego dnia kreacja była głównym tematem na internetowych stronach o modzie i została uznana za jeden z najciekawszych strojów na festiwalu. Czy Roma projektantka przebije Romę aktorkę? A może Gąsiorowska zaskoczy wszystkich kolejnym pomysłem i pójdzie w jeszcze innym kierunku? Na razie deklaruje: - Mam wrażenie, że jestem jak lokomotywa. Mam całe pokłady niespożytej energii, tysiące pomysłów i kreatywnych myśli. Nakręciłam film modowy. To wideoart, pierwsze trzy odcinki serialu internetowego. Filmy wykorzystałam jako jeden z elementów eventu otwierającego sklep. Następuje eksplozja mojej osobowości. Moja "Moda na sukces".

Iga Nyc
Wprost
14 lipca 2011

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...