Wstrząsające i w wymowie, i w estetyce

O spektaklu Mein Kampf w reżyserii Jakuba Skrzywanka, było w zeszłym sezonie głośno.

O spektaklu Mein Kampf w reżyserii Jakuba Skrzywanka, było w zeszłym sezonie głośno. Wydarzenie jeszcze przed premierą stało się obiektem publicznej dyskusji i chociaż nie powtórzyło skandalu towarzyszącego wystawionej dwa lata wcześniej Klątwie (reż. Oliver Frljić, Teatr Powszechny im. Zygmunta Hübnera, premiera: 18 lutego 2017 r.), zdołało narobić zamieszania.

Pomysł przeniesienia na scenę narodowo-socjalistycznego manifestu jednego z największych zbrodniarzy wojennych budził uzasadnioną kontrowersję. Z jednej strony pytano o zasadność przypominania tego, co przecież już wiemy: nazistowska ideologia jest szkodliwa. Z drugiej, przytoczenie widzom wypowiedzi Adolfa Hitlera bez jednoznacznego komentarza, wzniecało zrozumiały niepokój. Od premiery minęło już ponad półtora roku; sytuacja w Polsce i na świecie uległa zmianie. W obliczu światowego kryzysu i związanej z nim radykalizacji postaw politycznych i społecznych, spektakl Skrzywanka zdaje się być głosem nie tylko wciąż aktualnym, ale wręcz coraz bardziej potrzebnym.

Twórcy zdecydowali się już na wstępie zaznaczyć, że wypowiadane przez aktorów kwestie nie są odzwierciedleniem prywatnych poglądów zespołu, ani reżysera. Użyty w tym celu zabieg (nagie pośladki Oskara Stoczyńskiego parodiujące Adolfa Hitlera) może na pierwszy rzut oka wydawać się prymitywny, jednak w rzeczywistości jest bardzo trafiony. Skrzywanek zdaje się mówić: cokolwiek wydarzy się dziś na scenie, cokolwiek usłyszycie, cokolwiek przykuje waszą uwagę, pamiętajcie! to tylko wymysł tego człowieka. Niewybredna parodia nie ma na celu zrelaksowania widza, wręcz przeciwnie; ma wzbudzić jego czujność. A ta będzie konieczna.

By uniknąć monotonii politycznego tekstu, przedstawienie podzielone jest na kilka aktów o bardzo odmiennych estetykach. Reżyser sprawnie żongluje konwencjami. Scenerią dla słów Hitlera może być równie dobrze rodzinny stół, przy którym na pozór zwykła rozmowa ujawnia zakorzenioną głęboko niechęć do inności, co film propagandowy z czasów II Wojny Światowej, czy polityczna szopka nawiązująca do aktualnych wydarzeń i autentycznych postaci. Mein Kampf nie ma głównego bohatera. Aktorzy prowadzą ze sobą dyskusje, na zmianę wygłaszają monologi, a nawet grają operę- przez cały czas posługując się jedynie kwestiami wyciągniętymi z tekstu książki. Nazizm u Skrzywanka nie jest oderwanym od naszej codzienności konceptem, odległym i w pewien sposób nierealnym. Jest czymś, co się wydarza,co ujawnia się w pozornie nieznaczących gestach, wreszcie czymś, co eskaluje i -zanim się spostrzeżemy- przybiera monstrualne formy.

Wbrew przypuszczeniom, dramaturgia spektaklu nie kładzie nacisku na kwestię antysemityzmu. Ta jest co prawda obecna (zwłaszcza w wymownej scenie rodzinnego posiłku, w której twórcy konfrontują typowo polskie, katolickie symbole z okrutną wymową manifestu), jednak nie zostaje uwypuklona tak mocno, jak problem "czystości" rasy. Dzięki temu zabiegowi, spektakl zyskuje pewną ahistoryczność, a więc uniwersalność; nie daje włożyć się w ramy akademii ku pamięci, istnieje raczej ku przestrodze. W finałowym akcie przedstawienia, Skrzywanek dosłownie (dzięki surrealistycznym kostiumom projektu Agaty Skwarczyńskiej) ukazuje groteskową ohydę kryjącą się za ideą "oczyszczenia narodu" i "zadbania o czystość" w społeczeństwie. Bohaterowie Mein Kampf przeszli- na naszych oczach- długą drogę: od wygłaszanych trochę niepewnie, ledwo kiełkujących idei, aż do stania się częścią olbrzymiej maszyny totalitaryzmu.

Jakubowi Skrzywankowi udało się stworzyć dzieło równocześnie wstrząsające w swojej wymowie i estetyce (nieraz przekraczającej granicę obsceniczności) i pouczające w swoim przesłaniu. Przedstawione obrazy mogą oburzać, ale nie ma w nich taniej prowokacji. Jest tylko zachęta do refleksji. Być może dziś koniecznej jeszcze bardziej, niż półtora roku temu.

Warto dodać, że Powszechny egzamin z lockdownu zdaje doskonale. Uruchomiona przez teatr platforma VOD, oferująca widzom dostęp do dobrej jakości nagrań spektakli, jest w moim odczuciu najlepszym jak dotąd rozwiązaniem zaproponowanym przez teatry w czasie pandemii. Uporządkowanie spektakli na wzór repertuaru, niewygórowana cena za dostęp oraz przystępność platformy (także dla osób, które nie posiadają kont w social mediach) jest przyjemną odmianą od chaosu wyszukiwania streamingów on-line.

Mam nadzieję, że nawet gdy aktorzy wrócą na deski, a publiczność na fotele, VOD Teatru Powszechnego zostanie z nami na dobre.

 

Zofia Lorek
Dziennik Teatralny Kraków
30 listopada 2020
Portrety
Jakub Skrzywanek

Książka tygodnia

Zdaniem lęku
Instytut Mikołowski im. Rafała Wojaczka
Piotr Zaczkowski

Trailer tygodnia